niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział X

                Minęło kilka dni od ich powrotu do Akademii. Wszystko wróciło do starego porządku. Rozalia właśnie siedziała na krześle przy biurku, przeglądając  tony książek z zaklęciami. Ciągle nadrabiała stracone zajęcia. Zazwyczaj była do przodu z materiałem, pomimo braku talentu do używania normalnych zaklęć. Jednak przez ostatni czas nie była w nastroju do nauki i musiała wszystko nadgonić. Trzymała w dłoni różdżkę, przygryzając dolną wargę w skupieniu.
- To do niczego i tak nigdy tego nie użyję – westchnęła i odłożyła kolejną książkę. Bawiła się różdżką w dłoni, zastanawiając się nad jednym zaklęciem. Było to chyba jedyne zaklęcie, jakiego była w stanie użyć, a nie było ono magią otchłani.  Westchnęła.
- Co tam ciekawego wyczytałaś?- zapytał Tsusen, patrząc na nią ze słodką minką.
- A nic ciekawego, nadrabiałam zaległości – powiedziała kręcąc różdżką w dłoni.  Wstała. – Hm, dawno nie używałam tego zaklęcia, boję się że wyszłam z wprawy… – dodała w zastanowieniu – jak to szło… – zaczęła coś mruczeć pod nosem.  – Nie, to chyba nie to, cholera, jak to było!? – krzyknęła i niechcący machnęła różdżką. Rozległ się wybuch – ekh, ekh, ehem – zakrztusiła się dymem, a gdy opadł, zamarła – Tsusen…
-He?- zapytał, przekrzywiając głowę na bok. Wierzchem dłoni zaczął wycierać twarz z sadzy, miał białe kocie uszka na głowie, które poruszały się gdy coś usłyszał. Ledwo się powstrzymała przed parsknięciem śmiechem. Odchrząknęła, a po twarzy spłynęła jej kropla potu.
- N...nie wiem jak ci to powiedzieć delikatnie, ale...e…to..- zaśmiała się nerwowo – tak, przez przypadeczek, naprawdę niechcący, jakby to powiedzieć no… tego... zmieniłam cię i …masz kocie uszy.
- Eee… - mruknął i powoli przejechał palcami po swoich kocich uszach-wracając tu, nie pisałem się na bycie królikiem doświadczalnym dla twoich zaklęć -powiedział spokojnie, ale futro na jego uszach się najeżyło.
Zaśmiała się nerwowo. Widząc, że jest wkurzony, cofnęła się pod ścianę – t...to było niechcący! Miałam użyć tego na sobie, nie sądziłam że wceluje w ciebie! -  zawołała – n…naprawię to! Przysięgam! – dodała szybko, nie dając mu szansy na odpowiedź. Miała już okazję zobaczyć go zdenerwowanego, więcej nie miała ochoty na powtór.  - …Tylko jeszcze nie wiem jak.
                Westchnął w załamaniu.
- Ech, co ja się z tobą mam-powiedział spokojnie, kręcąc głową, na co ona zrobiła smutną i odrobinę obrażoną minę. 
- O! Już wiem! Chodźmy do Rachel! Powinna umieć to zdjąć, jest lepsza w magii! – zawołała z entuzjazmem i wstała, minęła go, po czym cofnęła się, by na niego spojrzeć.
- A jeśli ci to poprawi humor, wyglądasz naprawdę uroczo! – stwierdziła ze słodkim uśmieszkiem i pogłaskała go po głowie, mierzwiąc mu kocie uszka – ale kochany! Może tak zostaniesz? – spytała żartem i zaśmiała się chytrze by mu dopiec.
- A może chcesz by kotek pokazał pazurki i odebrał ci twój słodki smak krwi, co?- zapytał, ciekaw czy zrozumie, że chodzi mu o pozbawienie jej dziewictwa.  - Co  ty na to? -zapytał spokojnie, a uśmieszek zszedł jej z twarzy. Spojrzała na niego wzrokiem godnym porównania z demonem.
- Nie zrobisz tego – odparła pewna siebie, mierząc go kpiąco wzrokiem.
- Lepiej nie zmuszaj mnie, bym ci to udowodnił – odparł spokojnie.
- Nie wierzę ci, nie tkniesz mnie nawet palcem – odparła stanowczym głosem. – Nie boje się ciebie – dodała z chytrym uśmieszkiem. Wiedziała, że i tak jej nic nie zrobi.
                Pojawił się tuż przed nią tak, że ich usta prawie się stykały.
- Chcesz się przekonać? –zapytał, lekko pstrykając ją w czoło. Zmrużyła oczy i spojrzała na niego pewna siebie.
- No dalej koteczku – powiedziała, patrząc mu w oczy. -  Czego się boisz? Skoro jesteś taki zły to na co czekasz? – spytała pewna siebie, po czym prychnęła – i tak wiedziałam, że tego nie zrobisz – mruknęła, wymijając go i idąc spokojnie w stronę drzwi, daleko jednak nie zaszła, złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie, po czym oparł ją o ścianę, trzymając jej dłonie nad jej głową, stał obok niej, więc nie miała jak go kopnąć -i co?  mam się tobą zabawić, hmm ? -zapytał bardzo blisko jej szyi tak, że mogła czuć jego oddech –chociaż, jeżeli bym zaczął pić twą krew, sama byś tego chciała -dodał z wrednym uśmiechem, wysuwając swoje kły i przejeżdżając nimi drażniąco po szyi dziewczyny aż zadrżała, spróbowała wyrwać nadgarstki z jego uścisku.
„Zbyt silny”
Zaklęła w duchu, zaczęła się szamotać, spojrzała na jego uszka i się uspokoiła, fajnie się poruszyły. Parsknęła śmiechem, nie mogąc się opanować, gdy widziała jak uroczo się poruszają.
- Możesz mówić co chcesz, ale to jest takie zabawne, do twarzy ci – zaczęła się śmiać rozbawiona.
- Sama tego chciałaś-powiedział, zatapiając powoli kły w jej szyi i bardzo wolno i powoli spijając niewielkie ilości jej krwi. Zamarła niedowierzając, przestała się śmiać. Szarpnęła dłońmi, próbując się wyrwać i znowu przestała. Spojrzała na niego i się uśmiechnęła.
- Skończ to, nie zrobisz tego – powiedziała spokojnie – nie skrzywdzisz mnie, nawet teraz, tylko troszkę, pijesz mojej krwi tylko troszkę aby nie zrobić mi krzywdy – wyszeptała spokojnie, choć rumieniła się przez uczucie wypływającej z niej krwi – nawet jeśli powiesz, że tylko się ze mną teraz bawisz, to.. jesteś pewny, że chcesz po tym wszystkim spojrzeć mi i mojemu ojcu w oczy..? – spytała – śmiało, jestem tylko człowiekiem choćbym nie wiem jak się starała nie powstrzymam cię, możesz zabrać mi wszystko co chcesz, nie mam z tobą szans – stwierdziła spokojnie do jego ucha – nie potrafisz skrzywdzić kogoś kto nie potrafi się bronić, nienawidzisz takich ludzi, ludzi którzy krzywdzą innych bez powodu, mam uwierzyć że osoba której ufam tutaj najbardziej, która nienawidzi i morduje właśnie takich ludzi, aby mi dopiec złamie wszystkie swoje zasady w które tak wierzy..? – spytała spokojnie, pozwalając mu pić swoją krew – jeśli tak, to chyba najwidoczniej się co do ciebie pomyliłam, miłej zabawy – powiedziała ostatnie słowa i zamknęła oczy, przestając protestować.
Wysunął powoli kły-po pierwsze, zabiłem swojego najbliższego przyjaciela wyrywając mu serce i zgniatając je na jego oczach tuż przed jego śmiercią-szepnął jej do ucha i dla zabawy lekko je liznął, zarumieniła się, nadal nie otwierając oczu -więc nie miałbym oporu zabawić się tobą- wyszeptał-zawsze mogę sprawić, że się upijesz nawet nie tykając alkoholu-oznajmił znowu zatapiając kiełki w tym samym miejscu, spijając o wiele więcej jej krwi wywołując tym samym większą przyjemność. Zadrżała bezradnie w jego uścisku. Po paru solidnych łykach wysunął kiełki i liznął jej szyję-uznaj to za ostatnie ostrzeżenie-powiedział lodowatym głosem-następnym razem sprawię ci ból, niesłychany ból jakiego nigdy nie doznałaś i nie doznasz-wyszeptał do jej ucha po czym puścił ją i zniknął pojawiając się na dachu szkoły. Upadła na ziemię roztrzęsiona. Podparła się dłońmi podłogi, wpatrując się w nią.
- A jednak tego nie zrobiłeś, co cię powstrzymuje..? – spytała samą siebie – w końcu byłam bezbronna, mogłeś śmiało mnie zgwałcić, idioto – mruknęła do siebie i wstała na odrobinę chwiejnych nogach, idąc w stronę okna, usiadła spokojnie na parapecie czekając aż wróci. Uśmiechnęła się lekko. Miała racje, nie zrobiłby tego.
                Położył się na dachu po czym zaśmiał się jak szaleniec zmienionym głosem 
"Ona naprawdę myślała, że bym to zrobił ,ale idiotka"- pomyślał, uśmiechając się wrednie pod nosem, czując a raczej słysząc co powiedziała przez bransoletkę, pokręcił głową w załamaniu
"raczej wątpię by uwierzyła w to, że wyrwałem serce przyjacielowi, chociaż nigdy nic nie wiadomo" -stwierdził w myślach.
-„Ech, szkoda tylko, że udawała, ciekawe jakby zareagowała naprawdę?” Zamknął oczy i sobie przysnął, podczas gdy Rozalia siedziała na parapecie, wpatrując się w widok za oknem.


***

                Obudził się przed zachodem słońca, przeciągnął jak kot i spokojnie zaczął iść w stronę pokoju, podczas gdy Rozalia znudzona czekaniem na niego, zaczęła czytać książkę na parapecie. Wszedł po jakimś czasie spokojnie do pokoju i jakby nigdy nic położył się na swoim posłaniu zamykając oczy.
- O, wróciłeś? Przyszedłeś błagać mnie na kolanach o zdjęcie zaklęcia czy może chcesz więcej..? – spytała, spokojnie przewracając stronę w książce, nawet na niego nie patrząc.
- He, mówiłaś coś? -zapytał otwierając jedno oko by na nią spojrzeć, zakrył usta ziewając. Zamknął z powrotem oko. Brew jej zadrgała nerwowo, odłożyła książkę.
- Tak, mówię do ciebie zboczony, kłamliwy i podstępny, wyglądający jak imitacja kota sługo – powiedziała na jednym wdechu, nawet nie mrugając. Wstała i podeszła do niego z założonymi na piersi rękami i mierzyła go wzrokiem.
- A więc „chciałeś się ze mną zabawić”, co? – wycedziła wściekle, zaśmiała się jak demon – czekałam aż wrócisz, nakopałabym ci za tę zniewagę, ale szkoda mojego wysiłku, głaz mógłby cię przygnieść a nawet by cię nie zarysowało – powiedziała i prychnęła w bezradności – no więc, nie udało ci się mnie przestraszyć, naprawdę sądziłeś, że ci uwierzę? Zabawne – parsknęła śmiechem, patrząc na niego – no a wracając do tematu, wróciłeś bo masz zamiar zabawić się ze mną raz a porządnie, zabić mnie a może spróbować zdjąć czar? – klasnęła w dłonie zadowolona ze swojej zabawy – a wiem! Przyszedłeś aby twoja pani cię troszkę popieściła, uroczy koteczku! Chodź do pańci to ci futerko wygłaszcze! – ukucnęła przy nim i zaczęła go w złośliwości tulić i mierzwić mu uszka na głowie – jaki uroczy! Może rzeczywiście cię takiego zostawię? Byłoby zabawnie, mama miała psa a ja będę mieć kiciusia! – dodała, nie przestając go denerwować, ciekawa czy zareaguje na te prowokacje.
Ostrzem zranił jej przedramię co wyglądało jakby ją zadrapał pazurkiem.
- Koty mają ostre pazurki, nie zapominaj-powiedział spokojnie. Spojrzała na zadrapanie i na niego, po czym się uśmiechnęła pod nosem.
-Nie dasz mi się nawet zemścić..? Okrutny.. – zrobiła smutna minkę i go puściła, tak, że spadł głową na zimną podłogę – zawsze można je podpiłować, mam ci może przypomnieć, że nie jesteś w stanie mnie skrzywdzić..? – wstała jak gdyby nigdy nic i podeszła do biurka, wzięła różdżkę i wcelowała w niego, rozległ się wybuch, jednak gdy dym opadł nadal miał kocie uszy, które zamerdały uroczo. Westchnęła – jednak nie potrafię tego zdjąć – stwierdziła w załamaniu, przygryzła koniec różdżki w zamyśleniu – cholera, zazwyczaj tego zaklęcia używa się inaczej, jednak że użyłam go przypadkowo na tobie, bez przygotowania wyglądasz tak jak wyglądasz – mruknęła, patrząc na niego – nie mogę iść z  tym do Dyrektora, bo jak się dowie, że używam zakazanej magii to mnie załatwi a w najlepszym wypadku zawiesi – westchnęła w załamaniu – może Rachel albo Gilbert znają sposób aby się tego pozbyć, sprawdzimy to jutro a na razie się z tym prześpij, istnieje szansa, że samo zejdzie – powiedziała i ukucnęła przy nim, patrząc na niego. Uśmiechnęła się do niego – przepraszam za to – powiedziała bardzo szczerym głosem, po czym nie mogąc się powstrzymać wyciągnęła z kieszeni ciastko w kształcie ryby i mu pokazała – rybkę na zgodę..? – spytała niewinnym głosikiem.
Powęszył cicho.
- Nie mówcie mi, że u was też robią tayaki- powiedział spokojnie, patrząc na ciastko. Spojrzała na niego zaskoczona, że to zna, przypomniała sobie radość jej ojca gdy też to zobaczył.
- Macie takie też w waszym świecie..? No to masz podwójna radochę, koteczku – powiedziała z niewinnym uśmieszkiem – to chcesz rybkę..? – spytała, wymachując mu nią kusząco przed oczami.
-Niestety odmówię nie jestem głodny-powiedział spokojnie nieco obojętnym głosem, ułożył się na swoim łóżku i zamknął oczy. Uśmiechnęła się patrząc na niego i schowała smakołyk.
- Ładnie ci z tymi uszkami – szepnęła – nie martw się, zrobię wszystko aby to naprawić, tylko daj mi trochę czasu – powiedziała cicho, obwiniając się za to i wstała. Przebrała się w koszulę nocną i położyła się spać, było już bardzo późno.
- Dobranoc Tsusen! – zawołała i zamknęła oczy.
- Nie masz za co przepraszać- powiedział spokojnie -brakuje mi ogona i wyglądałbym jak mój i twojego ojca znajomy-powiedział z rozbawieniem -mam nadzieję, że jego siostra go nie zacałuje na śmierć-mruknął do siebie pod nosem.
- Kto powiedział, że przepraszam..? Sam wszedłeś na linię ognia – powiedziała z łóżka rozbawiona – wasz świat jest naprawdę ciekawy, chciałabym wiedzieć o nim więcej – powiedziała, wtulając się w poduszkę – niech ci się przyśnią rybki – zażartowała – słodkich  snów – dodała i po chwili zasnęła.
- Ta, siedząc podszedłem ci pod linię ognia-mruknął pod nosem, westchnął tylko w załamaniu i powoli zasnął.



***


                Myślała przez całą noc nad nieudanym zaklęciem, co chwile budząc się i zasypiając. Nie mogą wymyślić jak przywrócić Tsusena do pierwotnej postaci. Myślała  nad tym do tego stopnia, że w jednym ze swoich snów przyśnił jej się Tsusen goniący myszy, który z wielkim zapałem oznajmił jej, że to jest naturalne i że to jego obowiązek.
                Natomiast obudziła się dopiero rano i gdy wstała, podeszła do niego z zawiedzionym wyrazem twarzy stwierdziła, że jego kocie uszka nadal tam są.
- No to mamy problem, najwidoczniej jeszcze nie zniknęły – westchnęła i nie mogąc się powstrzymać sięgnęła do śpiącego Chowańca i dotknęła jego uroczych, kocich uszek i je pogładziła delikatnie.
- Specjalnie to zrobiła bym ją bardziej kusił-wybełkotał jak przez sen, przekręcił się na bok-ona chce by wszystkie mi nie dawały spokoju-dodał, chowając głowę w poduszce, nie spał od momentu w którym dotknęła jego uszek ale ćśś. Zarumieniła się i spojrzała na niego naburmuszona.
- To nie było celowo, głupku – powiedziała pod nosem myśląc że śpi – nadal uważam, że jesteś słodki z tymi uszkami – dodała i zachichotała pod nosem, pogłaskała go po głowie a on dla zabawy zamruczał, na co zachichotała i  wstała, idąc do łazienki a gdy do niej weszła, wstał spokojnie.



***


                Minęło kilka minut i była gotowa, wyszła z łazienki ubrana w mundurek i z włosami spiętymi w wysoki kucyk, schował różdżkę  i spojrzała na niego.
- O, już wstałeś? – spytała i umalowała się lekko, zerknęła na pocztę i otworzyła pierwszy z brzegu list.
- Jak ci twoja pani molestuje głowę we śnie to aż chce się szybko wstać- powiedział z wrednym uśmieszkiem a ona spłonęła rumieńcem i odwróciła się jego stronę jak oparzona.
- Nie spałeś wtedy…!? – wydukała, czerwieniąc się i niechcący skaleczyła się nożem do otwierania kopert, stróżka krwi spłynęła jej po palcu – aua – powiedziała cicho pod nosem – podaj mi apteczkę - poprosiła i westchnęła, patrząc na krew na palcu i niewielkie przecięcie – powinna być tam gdzie trzymam wino – dodała i przyłożyła chusteczkę do rany.
- To mnie nawet jak śpię już molestujesz? –zapytał, przekrzywiając na bok głowę, westchnął w załamaniu i dla zabawy opuścił uszy pokazując swój smutek.
- To nie prawda, nie smuć się! Tylko chciałam sprawdzić czy uszka ci zeszły i.. spałeś tak słodko.. – powiedziała cicho, patrząc się w zakrwawioną chusteczkę, podszedł spokojnie do niej, wziął jej dłoń i powoli przejechał językiem po jej skaleczonym palcu, spłonęła rumieńcem -i gotowe-powiedział po tym jak zaleczył jej rankę.
- Dz…dziękuje – wydukała cała czerwona na twarzy i szybko odsunęła się od niego, omal się nie potykając, podparła się dłońmi toaletki po czym szybko wzięła list i zaczęła czytać –t…tata chce abyśmy ich odwiedzili u mnie w domu – wydukała – za kilka dni wyjedziemy jeśli nic nas nie zatrzyma - dodała.
- No ciekawe co twój ojczulek powie jak zobaczy swojego przyjaciela w takim stanie-powiedział spokojnie-i mogę wiedzieć dlaczego się zarumieniłaś?- szepnął przy jej uszku, mogła zobaczyć jak jego uszka lekko i nieco kusząco się poruszają, znowu się zarumieniła. Nie wiedziała co powiedzieć, więc skorzystała z pierwszej lepszej wymówki jaka przyszła jej na myśl, dotknęła dłonią jego uszek.
- Uszka..! <3 – powiedziała z dziecięcym zafascynowaniem, miziając je w dłoni z uśmiechem – są takie słodkie, że aż się rumienie – zachichotała uroczo, cofając się na bezpieczną odległość.
-A ja myślę, że to dlatego iż ci się podobam-wyszeptał blisko jej ust, a ona spaliła buraka.
- N.. nie żartuj sobie! Niby z jakiej racji miałbyś mi się podobać..? – spytała, krzyżując ręce na piersi i patrząc w bok  – a, właśnie – popatrzyła na jego uszka –  nie wiem na razie jak się tego pozbyć, może Rachel albo Guishe będę wiedzieli – powiedziała w zastanowieniu – chodźmy najpierw do Rachel – powiedziała, idąc w stronę drzwi.
- A to dlatego, że cię kuszę? -szepnął jej za uszkiem, ciągnąc temat, którego tak bardzo chciała uniknąć  i  spokojnie  za nią idzie w stronę Rachel mając nadzieję ,że obie go nie zabiją . Brew jej zadrgała, chwyciła go za kocie ucho i przyciągnęła do siebie.
- Słuchaj kiciusiu, mnie wcale nie zależy, więc jeśli nie chcesz przez resztę życia mieć ten koci zestaw to lepiej daruj sobie takie docinki, bo ja wcale korzyć się przed tą wstrętną larwą nie chce, zrozumiano? – wycedziła – robię to tylko i wyłącznie dlatego, że przyrzekłam ci że to cofnę a ja danego słowa dotrzymuje, więc zrób coś dla mnie i zamknij się! – warknęła i go puściła, idąc wkurzona korytarzem i zaciskając pięści.
                 Nie powinien się jej dziwić, na myśl o proszeniu Rachel o przysługę, gotowało się w niej i nad sobą nie panowała, już słyszała jak się z niej nabija, że zawaliła zaklęcie i urządziła tak Tsusena. Prychnęła. Brew jej niebezpiecznie drgała ale starała się opanować.
- Ja ci nie karzę się przed nią korzyć-powiedział spokojnie, idąc dalej za nią.
-"zawsze mogę je sobie wyrwać tylko sporo bym krwawił"- stwierdził w myślach.
- To co zrobisz..? wyrwiesz je sobie..!? zapewne pojawią się znowu – mruknęła, jakby czytała mu w myślach, westchnęła – nienawidzę jej, prędzej bym ci buty wylizała niż prosiła ją o przysługę, ale … - zaklęła pod nosem – zna się lepiej na magii niż ja, oby wiedziała czego użyć – westchnęła w załamaniu – w razie jakbym chciała ją zabić gdy zacznie się nabijać, powstrzymaj mnie – mruknęła pod nosem i niechętnie zapukała do jej drzwi, krzyżując ręce na piersi, brew jej lekko drgała, tupała nogą ze zniecierpliwieniem i stukała palcem w łokieć zdenerwowana.
- Zawsze możesz to zwalić na mnie-powiedział i w razie czego aktywował bransoletkę by łatwiej mu było powstrzymać Rozę. Położył jej dłoń na ramieniu i lekko ją poklepał, przymknął oczy i zabrał dłoń z ramienia dziewczyny. Zarumieniła się lekko i uspokoiła. Westchnęła gdy drzwi pokoju Rachel się otworzyły i spojrzała na nią z wyższością.
- Hm.. nie często u mnie bywasz, co cię tu.. – spojrzała na Tsusena  - Kya! – zawołała i się na niego rzuciła, tuląc go do swojego wielkiego biustu i wciągając do pokoju – ale słodziak!- zaczęła go głaskać i mierzwić mu kocie uszy zauroczona. Lekko się zaśmiał
-Ty chcesz mnie udusić w swoich piersiach?- zapytał, próbując ją jakoś odsunąć, ale zrezygnował bo to mało możliwe- dlaczego tak molestujecie me uszy? -mruknął smutnym głosem, opuszczając uszy ku sobie, Roza tylko na to prychnęła.
- Mogłabyś przestać molestować mojego Chowańca!? –warknęła, odciągając go szybko od niej i  sadzając na ziemi przed nią, po czym opowiedziała jej wszystko a  ona zaczęła się śmiać, na co Rozie zaczęła niebezpiecznie drgać brew.
- Jakim cudem zmieniłaś go w kota..!? Nie mogę! – złapała się za brzuch i zaczęła jeszcze głośniej śmiać – z ciebie to naprawdę jest prawdziwa oferma! Żeby wcelować właśnie w niego..!? Nie mogę, trzymajcie mnie..! – śmiała się dalej, nie zwracając uwagi na coraz bardziej rosnącą wokół Rozy mroczna i groźną aurę oraz jej wzrok, który gdyby mógł zabijać byłby śmiertelną bronią. Wykorzystał swoją moc i przesłał Rozie trochę spokoju.
- Em, to też trochę moja wina-stwierdził z rozbawieniem -to jak, potrafisz to zdjąć?- zapytał ruszając lekko uszami patrząc na Rachel swoim złotym wzrokiem.
- Mogę spróbować, ale niczego nie obiecuje, moją specjalnością jest element ognia a nie zakazane zaklęcia – powiedziała, wyciągając różdżkę – choć na pewno nie będzie gorzej – zakpiła i zaczęła coś mruczeń pod nosem, wcelowała w Tsusena, ale cos poszło nie tak i po chwili wylądował na ziemi w chmurze dymu a gdy się rozwiał… machał za nim uroczy biały ogonek. Roza zatkała usta powstrzymują nagły atak śmiechu, ale nie trwało to długo ponieważ zaraz potem roześmiała się w najlepsze widząc Tsusena a Rachel widocznie zaczęła pulsować żyłka na czole, patrząc na jej radoche.
Gdy leżał na ziemi po chyba nieudanym zaklęciu Rachel zaczął kichać bo zakręciło mu się w nosie przez co na boki poruszał się kusząco jego biały ogonek oraz uszy aż się Roza i Rachel na to zarumieniły, był taki uroczy. Roza jednak postanowiła dobić te słodką istotkę.
- Muszę przyznać, że wyglądasz coraz ciekawiej – powiedziała, biorąc małe lusterko z biurka Rachel i podając mu go aby widział swój koci ogonek, nie mogła się oprzeć i zaśmiała się wrednie.
- Oho, cóż to? Wspaniała i wielka Rachel nie dała sobie rady z tak banalnym zaklęciem, co się stało..? – popatrzyła na nią wrednie z chytrym uśmieszkiem.
- Zamknij się, pewnie twoja beznadziejność jest zaraźliwa – mruknęła, krzyżując ręce na piersi i patrząc na nią kątem oka, aż Rozie zaczęła drgać brew.
- Coś ty powiedziała wstrętna larwo!?
- To co słyszałaś zerowy talencie.
- Szmata.
- Cnotka.
Kłóciły się na całego, a Rozie coraz bardziej drgała brew, sprawiały wrażenie jakby zaraz miały się pozabijać, warczały lekko na siebie z tej złości. W końcu przerwały i odwróciły się każda w swoją stronę.- Mówiłam, że moją specjalnością jest element ognia, jeśli chodzi o to badziewie zaklęcie pogadajcie z Gilbertem, jego specjalnością jest element ziemi, pewnie coś uda mu się wymyślić – mruknęła.
- Taki właśnie miałam zamiar – odparła Roza i obie prychnęły a Tsusen  westchnął w załamaniu.
- Wyglądam jak mój znajomy-mruknął do siebie i pomachał głową by mu włosy się roztrzepały, po czym powoli się podniósł i otrzepał ubranie.
-To ja tu jestem kotem, a wy się żrecie gorzej niż nie jedno zwierze-stwierdził spokojnie -jak nie będziecie się lepiej zachowywać obie zwiążę i będę torturował łaskotkami-zagroził i trzymając dłonie z tyłu głowy spokojnie skierował się do wyjścia z pokoju ruszając lekko na boki ogonem.
- Śmiało koteczku, nie mam łaskotek ale związać mnie możesz - zawarczała mu blisko uszka Rachel
- Kusząca myśl-powiedział z uśmiechem-ale łaskotki to nie jedyna prosta acz skuteczna tortura -oznajmił-jest jeszcze prostsza, a działa bardzo dobrze-powiedział dotykając palcem jej czoła, aż ta popatrzyła na niego jak na wariata - jak mnie zezłościsz to wykorzystam ją i będziesz miała wrażenie dziury w głowie-wyszeptał i odwracając się niechcący ogonem przejechał po jej piersiach, nie za bardzo panował nad nim. Po chwili wyszedł z pokoju. Rachel zawarczała cicho aczkolwiek niebezpiecznie. Nie minął moment a znalazła się tuż przed nim i musnęła seksownie palcem jego podbródek, kierując tak na siebie jego spojrzenie. Uśmiechnęła się dwuznacznie.
- Robiąc tak, sprawiasz że jeszcze bardziej chce cię ujarzmić, kotku, nie prowokuj mnie – wyszeptała, patrząc na niego zalotnym wzrokiem, który gdyby mógł rozebrałby go w całości. Westchnęła, spuszczając wzrok w dół, po czym spojrzała na niego śmiertelnie groźnym wzrokiem a jej czerwone paznokcie zacisnęły się lekko na jego podbródku, ujmując całkiem jego twarz w dłoni – a więc jestem tak zeszmacona jak moja krew, tak? – wycedziła i przyparła go do ściany, tuż obok drzwi.  Momentalnie uderzyła kolanem w ścianę tuż pod jego krokiem. Zmierzyła go groźnym spojrzeniem.
- Nie jestem tak słaba jak ci się zdaje, wampirze – wycedziła – nie warto mnie denerwować – dodała po czym uśmiechnęła się kącikiem ust – czy Roza może wspomniała ci, że moja rodzina zajmuje się wydobyciem srebra..? – spytał z niewinną minką – pierścionki, bransoletki, łańcuszki, łańcuchy a także broń i inne rupiecie – wymieniła spokojnie, oglądając ostro czerwony lakier na swoich długich paznokciach – może kiedyś cię tak zabiorę..? Miło by było jakbyś pozwiedzał, cuchnie tam srebrem na kilometr, a twój zapach jest taki miły i słodki, byłbyś świetnym odświeżaczem powietrza podczas wizyty w tamtym miejscu – powiedziała, szepcąc mu kusząco do uszka, po czym go puściła i jak gdyby nigdy nic weszła z powrotem do swojego pokoju, oparła się o framugę drzwi.
                - Na razie koteczku, ty także  zerowcu – powiedziała z uroczym chichotem gdy Roza wręcz wyskoczyła z jej pokoju i podeszła do Tsusena, przekrzywiając nieco głowę w zastanowieniu, przyglądając się jego ogonkowi. – Uważaj na siebie Tsusen,  o takie ciało trzeba dbać – dodała, puszczając mu oczko, zawarczała seksownie i weszła do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
- No to.. idziemy dalej? – spytała, powstrzymując ledwo śmiech gdy patrzyła jak jego uszka i ogonek poruszają się niekontrolowanie, po czym nagle jej wzrok spoważniał i spojrzała mu w oczy – hm.. nie sądziłam, że ci o tym powie, no cóż w Germanii jest wysokie wydobycie srebra, którego ty tak nie cierpisz – oznajmiła i prychnęła –  a ona nienawidzi mnie, nie wiem czemu, odkąd tylko pojawiłam się w tej szkole gnębi mnie ile się da, też sobie znalazła hobby, nasze rody już o wielu lat nie są skłócone, więc cholera jasna czemu!? Grr! Nic jej nie zrobiłam! – brew jej drgała coraz bardziej, po czym westchnęła w załamaniu – chodź, idziemy – oznajmiła idąc dalej – Gilbert powinien być na dziedzińcu z dziewczynami – oznajmiła, schodząc powoli schodkami.
"To już wiem jakie miejsce będę musiał kiedyś zniszczyć"-  pomyślał
                - Cóż srebro może mnie zabić ale znam sposób jak się przed nim uchronić – powiedział spokojnie i oboje wyszli na dziedziniec – wystarczy, że pozbędę się zatrutej nim krwi – oznajmił, szli przed siebie aż spotkali Gilberta podrywającego jakąś młodą damę z klasy pierwszej.
- Porywam na chwile Romea – mruknęła i wytargała go za kołnierz i wyciągnęła aż za zamek, puszczając go przy ścianie – Gilbercie – spojrzała na niego zalotnym wzrokiem, uśmiechając się promiennie i życzliwie, co mogło aż przyprawić o dreszcze – mam do ciebie prośbę .
- Twe życzenie jest dla mnie rozkazem, jakże mógłbym odmówić twej pięknej prośbie, nie zasmuciłbym cię w żaden sposób aby tw..
- Do rzeczy – przerwała mu zirytowana – coś mi nie wyszło – zarumieniła się zawstydzona – czy umiałbyś to z niego zdjąć? – spytała – mam na myśli te uszka i ogon.
- Mogę spróbować – oznajmił – ale to nie będzie proste, nawet gdybym chciał to jest jedno z zakazanych zaklęć, nie wiem czy mój czar zadziałałby, jednak nic nie zmusi mnie bym nie spróbował ziścić twego życzenia, madame- wziął jej dłoń i ucałował a ona wpatrywała się w mury zamku z politowaniem, pytając losu co takiego złego uczyniła, że musi przez to przechodzić.
- Zbliż się wieśniaku! – rozkazał do Tsusena, wyciągając różdżkę – i nie ruszaj się najlepiej.
- Mam ci przypomnieć, że ten wieśniak pokonał cię z łatwością -powiedział spokojnie -i chyba zapomniałeś o drobnej umowie jaką ze mną zawarłeś, prawda?- zapytał, unosząc lekko kącik ust ukazując wampirzy kieł, schował dłonie do spodni i podszedł nieco do niego, strzelając dość przeraźliwie karkiem by go sobie rozgrzać, a Gilberta przeszedł przeraźliwy dreszcz aż po sam czubek głowy.
- Masz racje! Wybacz mi te złe uwagi! Nic złego nie zrobiłem tej panience! Gdzieżbym śmiał! – zawołał, roztrzęsionym i błagalnym głosem a Roza nieco się na to zaśmiała. Uniósł różdżkę i powiedział jakiś czar jedwabistym głosem, jednak nic się nie wydarzyło, poza tym że na ogonku Tsusena pojawił się ni stąd ni zowąd czerwona kokardka, na której widok Roza nie mogła się opanować i wybuchnęła głośnym śmiechem, opierając się o ścianę zamku.
- Nie mogę! To się robi z każdą chwilą coraz zabawniejsze! – zawołała, śmiejąc się w najlepsze.
- Wiem, wiem tylko po prostu nie łam im serca bo ja ci złamię ręce-powiedział wzruszając ramionami-a przynajmniej trochę obiję-stwierdził, spojrzał na swój ogon i westchnął -ja cię kiedyś zabiję Roza-powiedział na głos, zdejmując kokardkę i wiążąc ją specjalnie, dość mocno, na jej szyi, by ją lekko poddusić.  "Nieświadomie" jednak zrobił to odrobinę za mocno. Roza z trudem łapała oddech,  dusiła się chodź minimalne ilości tlenu które z trudem wywalczyła szarpiąc wstążkę pozwoliły jej zachować świadomość. Tsusen dotknął palcami wstążki -i proszę, prezent urodzinowy jak się patrzy- powiedział klaskając w dłonie i patrząc na Rozę z uroczą kokardką, uśmiechnął się wrednie i skierował spokojnie do zamku.
                 Gdy się oddalił nie czekała ani chwili i zerwała kokardkę z szyi, łapiąc głęboki oddech, kaszląc. Gdy się otrząsnęła  pobiegła za nim widocznie zdenerwowana.
„Co za idiota!”
                Dogoniła go.  Razem przeszła z nim aż znaleźli się w murach zamkowych. Stanęła przed nim zagradzając mu drogę.
- Chciałeś mnie udusić  idioto..!? – krzyknęła na niego
- Gdybym chciał cię udusić po prostu bym to zrobił-powiedział spokojnie –niestety nie potrafię za dobrze kontrolować swej siły jako kot-powiedział z wyczuwalną ironią i złośliwością a jej aż brew zadrgała ze złości.
- A mi się coś wydaje, ze świetnie sobie radzisz i najwidoczniej jeszcze cię to bawi! – rzuciła oskarżycielsko i zawiązała mu kokardkę na ogonie bardzo, bardzo mocno  w kokardę – ale ślicznie ci tak kotku! – dodała z niewinnym uśmiechem – tym razem to ja ci ją zawiązałam a nie zaklęcie Golberta, cieszysz się? – spytała z promiennym uśmiechem – mój śliczny kiciuś, jak będziesz grzeczny dam ci kocimiętki – oznajmił czochrając i mierzwiąc mu włosy i uszka,  widocznie zła. Chcąc go wkurzyć w ramach zemsty.
- Hmm- mruknął cicho-uważaj by ta kokardka niezwykłym trafem nie znalazła się na tobie, w dość..hm, ciekawej kompozycji -powiedział spokojnie z wyczuwalnym podtekstem ale i groźbę w głosie-udowodnić ci, że mogę to zrobić?- zapytał i nim Roza zdołała coś odpowiedzieć miała na głowie swój stanik.
- C..co, skąd to się tu.. kiedy!? - poróżowiała natychmiast gdy się spostrzegła. Rozwiązał wstążkę związując Rozie ręce za plecami i spokojnie zniknął pojawiając się na swoim posłaniu.
- T..ty!  - zawołała, kuląc się zawstydzona i cała czerwona. Udało jej się ściągnąć stanik i chwycić go za plecami w związane dłonie i pobiegła szybko do pokoju. Kopnęła drzwi, otwierając je na oścież i wparowała do pokoju -  ZBOCZENIEC! – krzyknęła na niego, zdyszana i cała czerwona, kuląc ramiona by spod rozpiętej koszuli nie było widać nagich piersi – rozwiąż to natychmiast! – warknęła groźnie.
- Wiesz, mogłem ściągnąć ci coś innego -powiedział spokojnie mając zamknięte oczy. Machnął ręką zamykając drzwi -i kto tu jest zboczeńcem skoro co chwila mnie molestujesz, hmm? –zapytał,
uchylając jedno oko i zerkając na nią -nie masz mnie czym zaskoczyć-powtórzył to po raz któryś. Spokojnie wstał i podszedł do niej-ostrzegałem cię byś mnie nie denerwowała, więc teraz cierp-szepnął jej blisko ucha nawet lekko je dotykając ustami przez co wypieki na jej twarzy stały się bardziej intensywne.  Szarpnęła bezradnie  wstążką.
-To była kara za to durne zaklęcie-warknął rozwiązując ją i wyrzucając tą wstążkę-dam ci ostatnią szansę na spróbowanie byś odczyniła ten czar bo inaczej pozbawię cię czegoś innego niż garderoby-stwierdził oczywiście w żartach. Dopiero udało jej się odrobinę uspokoić a na jego groźbę, znów spłonęła wstydliwym rumieńcem  otwierając szeroko oczy i nieruchomiejąc.
-  Ty.. – powiedziała cicho – zboczony wampirze z nadętym ego! – dodała mrocznym głosem, przepełniała ją ogromna złość i zażenowanie. Przewróciła go w tej złości na ziemię.
- Mówię ci po raz nie wiem który, ze to był przypadek, jasne!? – wycedziła – przez KOGOŚ muszę znowu założyć sta.. bieliznę .. – mruknęła, czerwieniąc się bardziej – oraz.. Jak mówiłam, że to naprawię to, to naprawię, więc z łaski swojej wielkiej nie denerwuj mnie bo nie ręczę za siebie! – zawołała, roztaczając wokół siebie pełną mroku aurę. Odwróciła się zażenowana do niego plecami i zsunęła sobie bluzkę, zawieszając ją w pasie.
- Nawet nie wiesz jaką mam ochotę w złośliwości zagwizdać-powiedział z lekkim rozbawieniem gdy zsuwała koszule. Westchnął tylko by się uspokoić a raczej okiełznać swoją wrodzoną, wredną naturę, a jej zadrgała niebezpiecznie brew gdy to powiedział i poczerwieniała  znowu. Zaczęła zakładać powoli stanik, poprawiła go na sobie. Założyła na siebie z powrotem koszulę i zaczęła powoli ją zapinać, mamrocząc coś pod nosem.
- Będę musiała jednak iść do Dyrektora, nie ma rady.. mam tylko nadzieje, ze mnie ze szkoły nie wyrzucą za używanie zakazanych zaklęć – mruknęła.
- W takim razie chodźmy do dyrektora, powiesz że przypadkiem cię wystraszyłem i dostałem zaklęciem, albo nie w sumie i tak co chwila mnie wysadzasz więc nie będzie różnicy-stwierdził spokojnie-w takim razie prowadź-dodał.
Westchnęła i wyszła z pokoju, kierując się do gabinetu Dyrektora.


***

                 Szedł spokojnie za nią w kierunku gabinetu Dyrektora z rękami w kieszeni. Macha spokojnie na boki ogonem. Roza zapukała do drzwi wpatrując się w wielkie mahoniowe drzwi. Westchnęła lekko.
-Wejść – rozległ się głos Dyrektora szkoły magii Tristtein.
Powoli uchyliła ciężkie drzwi, przełknęła ślinę chcąc uspokoić nerwy. Nie raz lądowała na dywaniku u dyrektora ale nigdy za używanie zaklęć zakazanych. Spokojnym, powolnym krokiem skierowali się na środek niewielkiego dyrektorskiego gabinetu. Jak zwykle w powietrzu roztaczał się zapach fajki, a gdzieś z kąta gabinetu dochodził cichy stukot na maszynie do pisania asystentki Dyrektora. Asystentka spojrzała czujnie na uczennicę spod gustownych okularów ze szkłami w kształcie półksiężyców, badając ją wzrokiem. Ciekawska jak zawsze. Podeszli razem do biurka z ciemnego drewna na którym stało parę dokumentów i wieczne pióro. Stosy ksiąg w biblioteczce w kącie pomieszczenia nadawały mu atmosfery skupienia, chodź sam Dyrektor nie należał raczej do najnormalniejszych.
- Dyrektorze, mam pewną sprawę – powiedziała.
- Tak? O co chodzi, Rozalio? Czy coś się stało? – spytał, odkładając swojego jakąś książkę na biurko.
- Niechcący użyłam złego zaklęcia i Tsusen teraz wygląda tak – oznajmiła, pokazując mu Tsusena z załamaniem – nie potrafię tego odwrócić – dodała, spuszczając głowę.
- Nie wolno używać zakazanych czarów, to twoje pierwsze takie wykroczenie więc przymknę na to oko.
„Właściwie to nie pierwszy raz..” – stwierdziła w myślach i niewinnie się zaśmiała.
Dyrektor wstał zza biurka i podszedł do nich, uniósł różdżkę.
- Powinno zadziałać – stwierdził i uniósł różdżkę, zaczynając jakąś inkantacje. Wcelował w Tsusena a gdy pył się rozszedł wyłonił się z niego mały kotek ze srebrną grzywą i złotych oczach.
- Ups.. nie udało się, to jeszcze raz – podciągnął rękawy do łokci gotów rzucić kolejne zaklęcie.
-Ej ja się nie pisałem na królika doświadczalnego. Spieprzam stąd!- wykrzyczał i wybiegł przez uchylone drzwi.
- Tsusen…! Znaczy, sługo!? – zawołała za nim, wyciągając dłoń w jego stronę, ale jego już nie było.
- Ohoho, uciekł, no cóż, z czasem ten efekt powinien sam minąć – stwierdził dyrektor przeczesując swoją długą, siwą brodę.
- Muszę go teraz złapać, dziękuje za wszystko Dyrektorze! – zawołała i pobiegła za nim. Jednak. Zatrzymała się w pewnej chwili. Uśmiechnęła się pod nosem, wiedziała gdzie prędzej czy później się schowa. Spokojnie poszła w tamtym kierunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz