środa, 26 czerwca 2013

Rozdział V

           Rano obudziła się i usiadła na łóżku. Przetarła oczy, zauważyła, że nie ma Tsusena.
- Gdzie on jest..?- mruknęła pod nosem. Wstała i poszła powoli do łazienki. Po jakimś czasie, wyszła już ubrana i gotowa do wyjścia, założyła swój kapturek, jednak jej Chowańca nadal nie było. Westchnęła.
- Sługo..!?- zawołała zirytowana. – Sługo..!?- nawoływała dalej, wyjrzała za okno, rozglądając się za nim. Przeciągnął się na dachu
- Ach! Miła drzemka, tylko muszę znaleźć ciuchy-mruknął do siebie, schodząc z dachu po schodach.
- Sługo!- wołała zirytowana Roza. Widząc przed szkołą skrzynię przysłaną przez powóz, wzięła koszulę Tsusena, którą ją wczoraj odkrył, gdy wracali i zbiegła po schodach. Wpadła na niego, wywróciła się i rozmasowała sobie tył głowy, leżąc na schodach. - Aua…- mruknęła, rzucając w niego koszulą.- Gdzieś ty był..!?- warknęła- załóż to i zejdź na dół, znajdziesz tam skrzynię. Przynieś ją do pokoju- rozkazała chłodnym tonem, wstając obolała ze schodów. Westchnął załamany. Założył koszulę i zszedł na dół. Zabrał skrzynię i położył ją w pokoju. - Nie tutaj- mruknęła- tam- wskazała miejsce pomiędzy oknem a jego posłaniem. - Połóż ją tam i otwórz- rozkazała zniecierpliwiona.
- Jakby sama nie potrafiła tego otworzyć-mruknął do siebie, postawił kufer w wyznaczonym miejscu.
- To nie moje, więc dlaczego ja mam to targać i jeszcze otwierać..?- mruknęła, słysząc jego komentarz.- Otwórz to, szybko! Straciłam przez ciebie już pół dnia, niedługo będzie obiad..- dodała zirytowana. Odwróciła głowę w stronę okna.
- Ciesz się ,że nie zniszczyłaś mi do końca ubrań, bo musiałbym chodzić nago po zamku-powiedział spokojnie, otwierając skrzynie. Zignorowała jego uwagę, choć brew zaczęła jej drgać. - Niby kogo to jest ,co?- zapytał.
- Twoje- oznajmiła. Skrzynia byłe pełna męskich ubrań, w jego rozmiarze. Na materiale leżał szkicownik, oprawiony skórą i parę przyborów do rysownia, w tym jakiś stary ołówek. - Zniszczyłam ci ubrania, więc je odkupiłam. Jesteś moim Chowańcem, więc powinieneś odpowiednio wyglądać. Od teraz są twoje – oznajmiła- uprzedzając jedno z twoich głupich pytań, bielizny ci nie wybrałam. Ojciec to zrobił, nawet na nią nie patrzyłam – wycedziła- Trochę mu to zajęło, więc przesyłka przyszła dopiero teraz – dodała- sądząc po twojej koszuli, powinny ci pasować, starałam się, by przypominały twoje ubrania. W końcu ty masz w nich chodzić. Skrzyżowała ręce na piersi. Westchnęła. - M-m-mówiłeś k-kiedyś, że „nar-rysowałeś m-m-mnie na-ago”- wydukała- co prawda to była tylko ironia, ale wnioskując po tym co powiedziałeś, przypuszczam , że umiesz rysować. Kupiłam ci szkicownik, abyś miał tu coś swojego- powiedziała.
Widząc szkicownik, uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje wampirze kły, które były niewiele większe od ludzkich kłów, gdyż je zmniejszył. Każdy wampir ma taką umiejętność . Chociaż jemu troszkę lat zajęło kontrolowanie tego. -.. Ostatnio ciągle mnie denerwujesz, ale mimo wszystko… jesteś dobrym Chowańcem, a na twojej pierwszej misji spisałeś się..- spojrzała w bok-..d-dobrze- wydusiła z siebie. - Ten ołówek znalazłam w miejscu, w którym cię przywołałam, podejrzewam że jest twój- dodała. Wziął stary ołówek do ręki. -Rany, przeżył prawie tyle co ja, a nadal jest w miarę dobry-powiedział do siebie pod nosem. -Tak ,potrafię rysować. Jak pani będzie chciała, może kiedyś jej pokażę, jak rysuję-oznajmił.
Uśmiechnęła się przez moment, po czym odwróciła się w stronę drzwi. - Tak czy inaczej, nie zawiedź mnie- oznajmiła – odbędzie się jutro  „Pokaz Chowańców”. Na nim magowie przedstawiają innym uczniom swoich towarzyszy. Musisz na tym zaprezentować „swoje talenty”. Pomyśl nad tym, co chcesz pokazać. Królowa przyjedzie go zobaczyć, wszyscy uczniowie i nauczyciele także – powiedziała spokojnie.
- Ubierz się. Poczekam za drzwiami. Pospiesz się- oznajmiła.
         Poszła w stronę drzwi, zatrzymała się przy framudze, przytrzymując się jej. Chwilę nad czymś myślała, po czym przeszła przez drzwi i oparła się o ścianę za nimi. Gdy Roza wyszła, postanowił nieco naprawić swoje dotychczasowe ubranie. Cóż, żyje wiele lat, więc tego i owego się nauczył. Znalazł w kufrze kilka skrawków materiału, dzięki czemu szybko naprawił ubrania. Ubrał czarny podkoszulek i założył koszulę na niego. Zabrał szkicownik ze swoim ołówkiem. Przytroczył ostrze pod koszulą po czym wyszedł z pokoju.
-Na tym pokazie będą też twoi rodzice? –zapytał, patrząc na twarz Rozy. Nagle ocknęła się z zamyślenia i uświadomiła sobie, że stoi przed nią Tsusen. - Jak tak, to poproś swojego ojca o pomoc, uwierz że to będzie bardzo ciekawy pokaz-mówiąc to, puścił jej oczko. Zacisnęła dłonie na spódniczce, patrząc na niego.
- Mam nadzieję- odparła, odchodząc od ściany i kierując się w stronę stołówki- moi rodzice przybędą jutro rano. Będziesz mógł porozmawiać wtedy z moim ojcem- oznajmiła. Dotknęła dłonią drzwi wejściowych do stołówki. - Pokaż im, że jesteś najlepszy. Ufam ci- powiedziała i weszła do sali. Usiadła przy stole, nie zwracając uwagi na przykre docinki pod jej adresem. Chowaniec wszedł spokojnie za Rozą i jak zwykle usiadł w kącie, zamiast coś jeść, otworzył zeszyt i coś sobie tam rysował. Słychać było brzdęk talerza.
- Och! Przepraszam, Roza, jednak jesteś takim Zerem, że cię nie zauważyłam!- Roza zacisnęła mocno dłonie, nic nie odpowiadając Rachel. Zupa powoli spływała po jej włosach i ubraniach, jednak stała spokojnie obok niej, słysząc śmiech osób siedzących przy stole, obok którego stały. - Naprawdę! Wybacz mi, nie chciałam tego na ciebie wylać, ale nie martw się! Na pewno szybko sobie z tym poradzisz!- oznajmiła z chytrym uśmieszkiem, przyglądając się swojemu „dziełu”. Zaczęła bawić się swoją różdżką w dłoniach, dając Rozie do zrozumienia ,czego od niej wymaga. - Mogę to za ciebie zrobić, jeśli sobie nie poradzisz. Co prawda moje czary nie są tak „efektowne” jak twoje, ale chyba wystarczą- dodała rozbawiona.
Roza wstała, odsunęła się od stołu i spojrzała na nią.
- Nie trzeba, sama sobie poradzę- oznajmiła, unosząc różdżkę. Na próżno jednak starała się przywrócić do porządku. Miejsce, w którym stała, eksplodowało, zaraz po tym gdy użyła zaklęcia. Zakrztusiła się dymem. Nie było śladu po jedzeniu na włosach i ubraniach, jednak na twarzy i kosmykach włosów miała sadzę i szary pył spowodowany wybuchem. Ubrania praktycznie szare, lekko porozpinane wyglądały równie żałośnie co przedtem.
 - Tak jest zdecydowanie lepiej!- roześmiała się głośno Rachel. Roza stała w bezruchu, słuchając tego spokojnie, powstrzymując łzy cisnące się jej do oczu. Nie mogła dać po sobie poznać co czuje, jak zwykle. Zwyczajnie nie mogła dać im tej satysfakcji. - Roza Zero nigdy nas nie zawiedzie! Wrażenia przy niej są niezwykle wybuchowe!- dodała.
- Naprawdę cię to bawi? Nie sądziłam, że upadłaś aż tak nisko Rachel- oznajmiła spokojnie, kierując się w stronę drzwi. Gdy tylko przez nie przeszła, puściła się biegiem. Zatrzymała się na jednym z korytarzy, starając się opanować. Zacisnęła mocno dłonie w pięści, chowając twarz za kapturem.

***

        Kiedy Roza wyszła, jej Chowaniec westchnął bezgłośnie. Wstał spokojnie na nogi i spojrzał w stronę Rachel, złośliwie kusząc ją swoim złotym, zmysłowym wzrokiem. Zamknął szkicownik i ,jakby nigdy nic, wyszedł z sali. Z jakiegoś powodu na włosach Rachel i jeszcze paru innych osób znalazły się resztki jedzenia. Tsusen usłyszał tylko piski dziewczyn, co świadczyło o tym, że zorientowały się, jak wyglądają. Odnalazł Rozę opartą o ścianę w kącie korytarza.
- Nie warto tym śmieciom pokazywać swoich uczuć-powiedział, stojąc przed dziewczyną. Podniosła na niego wzrok zaskoczona- a teraz doprowadź się do ładu. Jutro wszyscy zobaczą, kto posiada najlepszego Chowańca -powiedział ,obnażając swoje wampirze zęby. Na chwilę się uśmiechnęła.
- Jakbym tego nie wiedziała, głupi sługo- powiedziała pewnie, jednak w jej głosie nie było słychać zwykłej złośliwości. Naciągnęła kaptur bardziej na oczy. - Nie wmówią mi, że jestem kimś, kim nie jestem. Znam swoją wartość – powiedziała. Łza spłynęła jej po policzku, lecz natychmiast ją starła, aby on tego nie zauważył. Nie wiedząc, skąd wzięła się ta łza, naciągnęła kaptur na oczy jeszcze bardziej. - Pokaż im, na co stać Chowańca otchłani- dodała pewnym i zdecydowanym głosem.
- Oj, uwierz mi, że zobaczą na co mnie stać-powiedział z uśmieszkiem. Uniosła na niego wzrok spod kapturka i mimowolnie się uśmiechnęła.
- Wierzę ci- odparła. Poprawiła ubrania, strzepując z nich szarą sadzę. Ułożyła sobie włosy, oczyściła je z pyłu. Otarła dłonią twarz, założyła z powrotem kapturek na głowę – na policzku nadal miała trochę sadzy, nie zorientowała się jednak. - Tak właściwie, do czego ci potrzebna pomoc mojego ojca?- spytała jak gdyby nigdy nic.
- To tajemnica-powiedział z uśmiechem. Starł resztki sadzy z jej twarzy i ruszył przejść się po terenie zamku.          
Dotknęła policzka, patrząc jak Tsusen znika wśród korytarzy szkoły. Naciągnęła bardziej kapturek na oczy i wróciła do pokoju.
"Nie zawiedź mnie" , pomyślała.


 ***

        Następnego dnia Tsusen cały poranek spędził z jej ojcem. Umierała z ciekawości. Słońce mocno świeciło, a ona stała teraz na placu, gdzie była ustawiona ogromna scena. Obok w namiocie siedziała Królowa Henrietta, oglądając wspaniałe występy. Ognik Rachel, salamandra, właśnie zakończył swój występ, zachwycając wszystkich ognistymi wzorami na niebie. Profesor Colbert wyczytał z listy kolejną osobę i głaz z wielkimi niebieskimi oczami wtoczył się na scenę. Niedługo była kolej Tsusena, Roza zaczęła się niecierpliwić, odpinając jeden guzik więcej u koszuli i ukazując dekolt.
- Ten upał to jakiś okrutny żart niebios. Mam już tego dość…- mruknęła pod nosem.- Gdzie on jest!? Rozejrzała się w poszukiwaniu swojego Chowańca, widząc jak wodny wąż Emilien wpełza na scenę.
- Tu jestem-powiedział, stojąc w cieniu między kątami ścian zamku. Miał przymknięte oczy oraz nieco płytki oddech. Spojrzała na niego i poszła w jego kierunku. - Cholerne słońce-mruknął, zasłaniając dłonią oczy.
- Wszystko w porządku, sługo?- spytała, przyglądając się mu.
- Za mocne słonce mnie osłabia i wymęcza-stwierdził. - Masz jakąś taśmę lub wstążkę, bym mógł zasłonić oczy?- zapytał.
Zastanowiła się chwilę. - Niestety- westchnęła- mam tylko chustkę- wyciągnęła ją z kieszeni- jednak jest za mała, abyś mógł tym zawiązać oczy- stwierdziła, po czym spojrzała w słońce, naciągając kapturek na oczy w zastanowieniu- mogę pożyczyć ci mój kapturek, osłoni cię trochę przed słońcem – stwierdziła, opuszczając go na ramiona. Słońce rozświetliło jej włosy i oczy.
- Nie trzeba-powiedział, odrywając pas materiału ze swojej podkoszulki – ostrzem sztyletu naciął go, aby zrobić niewielkie szparki i zawiązał sobie oczy. Schował ostrze, czekając na swój pokaz.
- Na pewno dasz sobie radę?- spytała, zakładając z powrotem kaptur na głowę.
- Jasne, w gorszych upałach już walczyłem-powiedział z lekkim uśmiechem. - Jak masz trochę wody, byłbym za nią wdzięczny-dodał, patrząc na nią.
- Wody?- spytała. Sięgnęła do torby przewieszonej w pasie, wyciągając niewielką manierkę z wodą. Rzuciła mu ją- łap- mruknęła. Naciągnęła kaptur na oczy. Słychać było głos Profesora, który wyczytał właśnie jej imię oraz Tsusena. Odwróciła się. - Nie zawiedź mnie- mruknęła cicho, kierując się w stronę sceny.            
         Wszyscy stali w rozbawieniu, nie mogąc się doczekać. Rozbrzmiały ciche szepty i śmiechy. Roza przygryzła lekko wargę, zaciskając dłonie w pięści. Stanęła przed sceną, zasłaniając się perłowym materiałem swojego kaptura. - Do dzieła, sługo- powiedziała, oczekująco unosząc wzrok na scenę. - Dziękuję-powiedział, wziął łyka wody i polał sobie całą głowę. - Zapowiedz pomoc swojego ojca-powiedział, kierując się na scenę. Kiwnęła głową.
- Tsusen Hirage wystąpi wraz z moim ojcem: Saitem Hiraga-Valliere- ogłosiła dumnie. Rozbrzmiał śmiech i poszeptywanie.
- Widzicie to!? Chowaniec „niesamowitej” Rozy Zero, nie potrafi wystąpić sam. Ciekawe co nam pokaże jej „wspaniały” Chowaniec- rozbrzmiał roześmiany głos. Roza tylko się uśmiechnęła.
"Pokaż im kto jest najlepszy, sługo!"
Stanęła przed sceną. Sama była ciekawa, co wymyślił. Wiedziała jednak, że jej nie zawiedzie. Celowo nie powiedziała, iż jest wampirem – stwierdziła, że to jego wybór, czy chce, aby inni o tym wiedzieli. Skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na niego. Wszedł spokojnie na scenę, Saito również.
- Gotowy?- zapytał Chowaniec, trzymając ręce za plecami. Saito kiwnął głową i ruszył na niego ze swoim mieczem. Tsusen spokojnie robił uniki. - Masz, wypij to będziesz przez pewien czas miał siłę i szybkość wampirów-powiedział po japońsku, Saito złapał fiolkę, którą mu rzucił i wypił jej zawartość. Można było wyczuć w powietrzu siłę. - Teraz będzie zabawa-oznajmił wampir, łapiąc w ręce klingę miecza Saito. Odepchnął go kopniakiem w brzuch. Roza nie spuszczała z nich wzroku. Nikt nie odważył się im przerwać, nawet pisnąć. Saito po chwili ruszył na przyjaciela, który akurat ziewnął. Ostrze dotknęło jego włosów. Zniknął. Miecz przebiła deski w miejscu ,w którym przed chwilą stał Tsusen.
- Zniknął!?- wszyscy wstrzymali oddech. Roza sama usiłowała go wypatrzyć. Obok nogi Saito wyłoniły się ręce, które wciągnęły jego stopy pod scenę. Za ojcem Rozy spod sceny wyszedł Tsusen. Wszyscy byli w szoku.
- To na pewno Chowaniec Rozy Zero!? – gdy Królowa zaczęła klaskać, inni też sie odważyli.
- Niesamowite…- szepnęła do siebie Roza, słysząc oklaski wszystkich wokół. - Świetnie, sługo- skomentowała, patrząc jak zeskakuje ze sceny. Zatrzęsła się ziemia. - Co to!?- krzyknęła. Zaczęła się rozglądać. Nie wierzyła własnym oczom. Brunatna ziemia zlepiła się w ogromnego golema. Rósł. Coraz bardziej. Dało się słyszeć krzyki.
- To nie część uroczystości! Uciekać! Już!- zabrzmiał donośny głos Profesora Colberta.
        Wszyscy się rozbiegli. Roza jednak stała dalej, patrząc się na golema, który mierzył już ponad mury zamku. Ogromne kamienne nogi zaczęły prowadzić go w stronę namiotu Królowej. Strażnicy natychmiast zareagowali. Uderzył ogromną ręką o ziemię i rozgromił ich w kilka sekund. Padli na ziemię.
 - Zamach..!?- wycedziła wpatrzona w potwora.
-Idź, zajmij się Królową, a ja zabawię się z potworkiem-powiedział, strzelając głośno karkiem. Po chwili był przy golemie – swoim ostrzem przeciął jego nogę . Potwór upadł na plecy. Nie minęło kilka chwil, kiedy znów wstał, wyciągając rękę w stronę Henrietty. - Królowa!- krzyknęła Roza. Chwyciła różdżkę i dobiegła do namiotu. Stanęła przed potworem. - Ani kroku dalej…- wycedziła. Powietrze wokół jej różdżki iskrzyło jednak Golem zrobił coś, czego się nie spodziewała: sięgnął do niej ogromną ręką. - Jest szybszy..!- nie zdążyła nic zrobić. Uniósł ją wysoko nad ziemią, zaciskając kamienną rękę.
"Jakim cudem to się tak szybko porusza..!?"
Spojrzała na niego zdezorientowana, celując w niego.
Zacisnął mocniej dłoń.
- A!- krzyknęła, czując niesamowity ból zgniatanego ciała.
Upuściła różdżkę.
Jego dłoń miażdżyła coraz bardziej jej drobne ciało, pozbawiając ją oddechu.
 Dusiła się...


poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział IV


         Po południu pod bramą Akademii Magii Tristtein czekał już powóz. Elegancka karoca wykonana z jasnego , brązowego drewna przyozdobiona w niektórych miejscach frędzlowatymi wzorami. Na czele powozu siedział już przygotowany do drogi Ryshard – zaufany woźnica panienki Valliere, zajmujący się również jej osobistymi końmi w szkolnej stajni. Do wyruszenia na pierwszą w tym roku misję brakowało tylko… no właśnie – Panienki Valliere i jej Chowańca.
- Nie ociągaj się, sługo- zabrzmiał surowy głos Rozalii, która właśnie w tym momencie zabrała z biurka rozkaz od Królowej Henrietty oraz swoją różdżkę – dość niebezpieczną w jej rękach. - Zastanawia mnie miejsce, do którego mamy się udać- westchnęła.- Mam nadzieję, że nie będzie problemów…- mruknęła pod nosem w załamaniu. Nałożyła kapturek na głowę i ukryła oczy pod białym materiałem. Podeszła do drzwi.- Idziemy- rozkazała. Chowaniec mruknął tylko coś pod nosem, po czym ruszył za Rozą.


***

       Nie minęło kilka chwil, kiedy byli już przed powozem.
- Otwórz, sługo…- mruknęła do Tsusena, podchodząc do drzwiczek a on otworzył drzwi powozu, jak kazała.
-Proszę, Pani -mruknął, przewracając wzrokiem. Poczekał, aż wejdzie do środka, po czym zamknął drzwi. Usiadła na swoim miejscu. Zauważyła, że nie wsiadł.
- Wsiadaj…- mruknęła.- Czekasz na moje zaproszenie..!?- warknęła na niego z powozu.
- Czekam , aż powóz ruszy-powiedział, wzruszając ramionami. Westchnęła w załamaniu.
- Mam rozumieć, że masz zamiar wsiadać podczas jazdy…? Rzeczywiście lubisz wyzwania…- mruknęła.- A może wolisz biec za powozem..? Mnie to szczerze nie interesuje, jeśli chodzi o misję, i tak nie znam wszystkich szczegółów, tylko cel dojazdu…- dodała - rób co chcesz- oznajmiła, przewracając oczami . Zerknęła za okno czekając aż powóz ruszy.


 ***

       Gdy powóz ruszył, założył słuchawki i zaczął spokojnie biec obok. Roza po jakimś czasie zerknęła na niego przez okno z ciekawości.
- … On naprawdę biegnie za powozem… - stwierdziła w załamaniu. Tsusen zsunął jedną słuchawkę z ucha, biegnąc obok karety. Rozmawiał z woźnicą, tak jakby byli dobrymi przyjaciółmi, na co ukradkiem patrzyła Roza. Czas powoli mijał, było dość spokojnie. Przyjemne wiosenne słońce oświetlało powóz mijający piękne bory, z których od czasu do czasu wyłaniała się sarna lub inne leśne zwierzę. Niewielkie stawy i pagórki nadawały piękna temu światu,a w niektórych miejscach w spokoju pracowali wieśniacy zbierający zbiory typowe dla tej pory roku. Wszystko wydawało się takie spokojne. Pod wieczór dotarli wreszcie do celu podróży- niewielkiego baru, tętniącego życiem i zabawą. Na szyldzie widniał napis " Maid ". Roza wyszła przed powóz, który natychmiast odjechał ,aby nie rzucać się w oczy. Zwróciła uwagę na szyld.
- To tutaj…- oznajmiła, patrząc jeszcze raz na adres, napisany starannym pismem przez Królową Henriettę. Naciągnęła bardziej kaptur. - Nie rzucaj się w oczy… jesteśmy tutaj pod przykrywką, nikt nie może wiedzieć, że jestem szlachcianką. Rozumiesz…?- szepnęła i minęła go, kierując się w stronę wejścia do tawerny.
- Jak tam chcesz-mruknął obojętnie, jakby rozmawiał z przyjaciółką. Jego ubranie wyglądało na bardzo zniszczone, więc raczej nie rzucał się w oczy. Spokojnie wszedł za Rozą do budynku, który wyglądał jak każda inna gospoda. Drewniana, z wieloma filarami również z jasnego drewna. Jednak o tej porze oświetlone przez szeregi świec zawieszonych na ścianach i stojących na niewielkich, okrągłych stolikach, wnętrze tawerny wydawało się ciemne, dodając mroku temu miejscu. Przy każdym stoliku stało po kilka krzeseł zajętych przez mężczyzn: starych, w średnim wieku ale też i młodych, w kwiecie wieku. Mało jednak było kobiet… co zauważyła Roza, praktycznie jedna albo dwie…
- Tu są sami mężczyźni…- stwierdziła pod nosem i nagle odkryła dlaczego. - Już idę, Panie! ~ ♫ - zabrzmiały melodyjnie kobiece głosy wchodzących do pomieszczenia dziewczyn poprzebieranych w czarne, dość kuse stroje pokojówek z uroczymi nakryciami głowy, typowymi dla tego typu kelnerek. Przynosiły napoje, były na każde zawołanie klientów uśmiechnięte od ucha do ucha, innymi słowy… damy do towarzystwa. Bar pokojówek. Rozę zatkało. - To wiele wyjaśnia…- mruknęła. Skinęła na Tsusena dłonią i skierowała się na zaplecze. Czekała tam już na nich młoda kobieta, właścicielka gospody, widocznie zirytowana i zniecierpliwiona. Stała z rękami skrzyżowanymi na piersi. - Rozalia Valliere, przybyłam z rozkazu Królowej Henrietty, ten tutaj to mój Chowaniec, Tsusen.- oznajmiła, wskazując na niego od niechcenia.
- Nareszcie…- mruknęła kobieta.- Jestem Jessica- odparła krótko – właścicielka.- dodała.- Nie mam na to czasu, więc przejdźmy do rzeczy. Ostatnio jacyś mężczyźni źle traktują moje pracownice - odparła chłodno.- Molestują je, grożąc im, że zniszczą ich rodziny jeśli się sprzeciwią. Tak… chodzi o jakieś szlacheckie szumowiny. Nie pozwolę na to w mojej gospodzie. Straszą moje kelnerki, przez co te boją się przychodzić do pracy. Kilka z nich skrzywdzili, jak możecie się domyślić. Po tych słowach, nie słuchając sprzeciwów Rozy, chwyciła ją za nadgarstek, bardzo mocno i zaczęła ciągnąć do jakiegoś pokoju, wepchnęła ją tam.
- Ej..! Nie pozwalaj sobie! – mruknęła zirytowana Roza.
- Nie narzekaj, paniusiu, w mojej tawernie rządzę ja a nie ty. Będziesz udawać moją pracownicę, tylko nie przynieś wstydu mojej gospodzie - mruknęła.
- Będziesz mnie jeszcze błagać, abym ci wybaczyła te oszczerstwa…- wycedziła pod nosem.
- Możesz być klientem - dodała do Tsusena cieplejszym tonem i z promiennym uśmiechem, nie kryjąc tego, iż jej się spodobał.- Poczekaj momencik - dodała i weszła za Rozą do pomieszczenia. Kilka minut po tym wyszła, widocznie zirytowana, otwierając szeroko drzwi. Stanęła obok z rękami skrzyżowanymi na piersi… jednak Roza nie wyszła.
- Wyjdziesz wreszcie!?- warknęła na nią.
- Ten strój jest poniżający! – krzyknęła zza drzwi, ani myśląc o wyjściu tak ubranej.
- Hooo… a myślałam, że jesteś profesjonalistką. Najwidoczniej się myliłam – wzruszyła ramionami. Nie minęło kilka sekund, a Roza wyszła z pomieszczenia. Brew jej lekko drgała. Czarny strój pokojówki idealnie podkreślał jej kobiece walory. Miała odsłonięte ramiona i wyeksponowany biust. Gorset podkreślał jej figurę, a spódniczka była stanowczo za krótka. Wszystko było zakończone białą koronką, a głowę zdobiło typowe dla takiego stroju nakrycie głowy. Na długich, smukłych i pięknych nogach miała czarne zakolanówki, a na stopach cienkie, również czarne pantofelki. Z tyłu zawiązana była czarna wstążka, dodająca strojowi uroku, tak samo jak mały biały fartuszek. Natomiast włosy miała rozpuszczone, sięgały jej parę centymetrów za ramiona - teraz wydawały się tak ciemne, że aż prawie czarne.
- JESTEM profesjonalistką- wycedziła. Można było odnieść wrażenie, że między nimi sypią się iskry - mierzyły się groźnymi spojrzeniami, lepiej było nie wchodzić im w drogę. Roza naciągała rozpaczliwie spódniczkę, nadal jednak nie przerywając walki na spojrzenia z właścicielką. Prychnęła i odwróciła się do Tsusena. Automatycznie poczerwieniała. Czuła, że ten strój ją poniża, nie powinna się tak pokazywać , zwłaszcza słudze.
- Ani słowa- wycedziła. Patrzyła na niego groźnie, naciągając jeszcze bardziej spódniczkę.
- A czy ja coś mówię? -zapytał spokojnie, przekrzywiając głowę na bok. Skrzyżowała ręce na piersi i udając, że tego nie słyszała, spojrzała w stronę zapełnionego lokalu.
- Ja będę raczej udawał ochroniarza-powiedział, uśmiechając się lekko w stronę właścicielki lokalu. - Jeżeli to nie byłby problem, mogła by pani znaleźć jakiś pokój i przyprowadzić pojedynczo te skrzywdzone dziewczyny?- zapytał z miłym uśmiechem- Chciałbym im zadać kilka pytań-dodał.
- Z tym akurat może być problem…- odparła właścicielka, drapiąc się w tył głowy w zastanowieniu.- One boja się mówić o czymkolwiek. Nocują tutaj, mają przydzielone pokoje – wskazała na piętro i westchnęła.- Trudno było z nich cokolwiek wyciągnąć, nawet nie chciały powiedzieć , kto im to zrobił. Wiem tylko, że była to grupa szlachciców, jednak, jak widzicie, często tu tacy bywają, więc nie wiemy dokładnie, kto zastrasza moje pracownice - oznajmiła, po czym spojrzała z pogardą na Rozę. Najwidoczniej nie przepadała za szlachtą, co dziewczyna zauważyła, bo sama też nie pałała do kobiety sympatią. - A co do ciebie …- wycedziła.- Nie waż się zszargać dobrego imienia mojego lokalu, jest dzisiaj kilku stałych klientów- mruknęła do niej.
- Nie martw się o to - warknęła Roza, mierząc się z nią wzrokiem, po czym rozwiała sobie dłonią włosy, prychnęła i udała się na salę.
 -Rozumiem, w takim razie pod koniec zlecenia wykorzystam swój drobny talent, by zapomniały o tym incydencie, mam swoje sposoby-oznajmił Tsusen ,stając w rogu. Zupełnie zniknął w jego cieniu, jakby w ogóle go tam nie było. Zamknął oczy i nasłuchiwał. W tym samym czasie Roza wcieliła się w swoją rolę z niesamowitą precyzją. Poruszała się z gracją po sali, przynosząc klientom ich zamówienia z uroczym, pełnym ciepła uśmiechem na ustach. Nie trwało długo kiedy wszyscy polubili nową kelnerkę. Właścicielka patrzyła na nią z lekkim grymasem na twarzy, nie spodziewała się, że jest taka dobra.
 - Już idę, Panie..!- dało się słyszeć delikatny i uprzejmy głosik Rozy, chociaż w myślach przeklinała całą tę sytuację. Wiedziała jak rozkochać w sobie mężczyznę, co było bardzo przydatne w zdobywaniu informacji. Była bardzo dobrą aktorką. Spełnianie zachcianek klientów ją denerwowało, jednak nie mogła się poddać, o nie! Na pewno nie pokaże słabości przed tą kobietą! Zacisnęła dłoń w pięść, odreagowując frustrację. Z trudem powstrzymała drganie prawej brwi na myśl o właścicielce baru i tych mężczyznach. Gdy ochłonęła, odwróciła się z powrotem do gości gospody z życzliwym uśmiechem. Znowu dało się słyszeć brzdęk spadającego widelca i pstryknięcie. Klienci robili wszystko, aby choć na chwilę przywołać Rozę do siebie- rozlewali piwo, upuszczali sztućce, zamawiali coraz więcej alkoholu i innych rzeczy. Denerwowało ją to coraz bardziej, jednak nie mogła wyjść z roli, nadal uparcie w niej tkwiła, czekając aż zjawią się ci, dla których musi to znosić. Za wszelka cenę doprowadzi misję do końca, nie może zawieść Królowej. Ta myśl dawała jej siłę i opanowanie. W końcu dało się słyszeć kolejny już tego dnia dźwięk dzwonka u drzwi gospody i do zatłoczonego lokalu weszła grupa mężczyzn. Drogie ubrania i miecze podpięte do pasów dowodziły, że byli to szlachcice. Usiedli razem przy jednym ze stolików. Roza od razu wpadła im w oko - zawołali ją, a ona podeszła do nich z uśmiechem. - Co mogę dla was zrobić, Panie?- spytała z kobiecym urokiem i delikatnością. - Jest coś, co możesz dla nas zrobić, panienko- oznajmił, zaciągając ją do siebie i sadzając sobie na kolanach. Wyszczerzył zęby w chytrym, podejrzanym uśmiechu i przeczesał dłonią jej włosy. - Milcz i nie rób żadnych fałszywych ruchów, inaczej zniszczę ciebie i twoją rodzinę- szepnął jej do ucha, sprawiając, że zamarła w bezruchu.
" To są oni, to ich szukamy!" Zorientowała się szybko, jednak musiała mieć stuprocentową pewność, zanim wykona jakikolwiek ruch. Siedziała odwrócona tyłem do mężczyzny, czując jego ręce na swoich ramionach, bawiła go ta sytuacja. Nagle poczuła, że dłonią zmierza do dolnej części jej bielizny, sunąc palcami po wewnętrznej stronie jej ud. Drugą dłoń wsunął jej pod ubranie, sięgając do jej piersi. Było to dość łatwe pomimo gorsetu, gdyż w tej części materiał był luźny - gorset był zawiązany pod linia biustu. Ścisnął jej pierś, jednocześnie docierając dłonią pod spódniczkę i w tym momencie coś w niej pękło… Brew zaczęła jej niebezpiecznie drgać, przestała się kryć: była wkurzona – ten parszywy śmieć śmiał jej dotknąć.
- Weź… te… łapy- wycedziła przez zęby, gotowa w każdej chwili wyciągnąć różdżkę i wysadzić go w powietrze. Jednak zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, tuż obok niej i tych mężczyzn, znikąd pojawił się Tsusen. Złapał ją za dłoń i przyciągnął do siebie.
- To moja osobista pokojówka, więc łapy przy sobie-powiedział opanowanym głosem. Spojrzała zszokowana na niego.
"Kiedy on…?"
- Zgromadź ludzi w innej części pomieszczenia-szepnął Rozie wprost do ucha, chcąc ,by tylko ona to usłyszała. Kiwnęła głową, po czym coś sobie uświadomiła.
"Moja osobista pokojówka..!? … poczekaj, niech tylko misja się skończy!"
- No, zmiataj już- poklepał ja po plecach, jednak napastnicy mogli zobaczyć jak klepie ją w pośladek. Podeszła do zdezorientowanych gości z życzliwym uśmiechem. Zarumieniła się delikatnie, udając onieśmieloną. Nie trwało długo, jak oczarowani jej uroczym uśmiechem, bez pytań udali się w skazane przez nią miejsce. Lokal nie był duży, więc wszyscy musieli zmieścić się w kącie. Roza przygryzła lekko dolną wargę- tak nie zdoła ich odseparować, postanowiła więc w inny sposób odwrócić ich uwagę.
- Czy mogę w czymś pomóc, Panowie…? – spytała z lekkim rumieńcem, a wszystkie oczy zwróciły się na nią.- Wiem… przeze mnie znosicie niewygody… przepraszam… - w chwili gdy to powiedziała, nie wiedząc czemu, klienci dostali palpitacji serca, aż oczy im się zaświeciły- zawołali chórem:
- Nic nie szkodzi, Roza-chan <3
-Spać-wycedził przez zęby, a jego oczy zabłysły.
 Zasnęli . 
 Chwycił mężczyznę za ubranie i rzucił nim o ścianę. Złapał go za gardło i uniósł do góry. Mężczyzna zaczął się szarpać, starając się wyrwać z jego uścisku. Coś strzeliło w nadgarstku Tsusena.
– Tam skąd pochodzę za takie działanie mógłbyś mieć odcięte dłonie – to mówiąc, wbił ostrze sztyletu między nogi mężczyzny, zobaczył w jego ślepiach strach- i coś innego – dodał. - Jednak zamiast tego sprawię, że twoi towarzysze będą cię kochać jak kobietę -wycedził mu tuż przy uchu. Zacisnął pięść i uderzył go z całej siły w brzuch . Mężczyzna splunął krwią i zemdlał.
"Więc to jest siła wampira…" Pomyślała Roza, patrząc na śpiących na ziemi mężczyzn oraz nieprzytomnego szlachcica. Przyjrzała się dokładnie swojemu Chowańcowi. Prawą ręką wyciągnął ostrze i kopnął faceta z całej siły w kroczę. Opuścił go na ziemię. Schował sztylet i związał mężczyźnie ręce i nogi. Przeszukał go, wyciągając pieniądze. To samo zrobił z pozostałymi , po czym wrzucił ich wszystkich do jednego pokoju niedaleko zaplecza. Dał pieniądze właścicielce jako wynagrodzenie za „szkody”, jakie wyrządził. Zabrał skrzypce od jednego z grajków, zamknął oczy i zaczął grać . Melodia była tak piękna i czysta, że wszyscy zapomnieli o tym, co się wydarzyło. Oczarowani dźwiękiem skrzypiec przerwali swoje zajęcia i zatrzymali się, patrząc na Tsusena. Lewy rękaw nieco mu się zsunął, przez co było widać lekko spuchnięty nadgarstek. Roza patrzyła na niego jak zahipnotyzowana, nie sądziła, że potrafi tak pięknie grać na skrzypcach.
"Jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiem…" Przeszło jej przez myśl. Coś zwróciło jej uwagę, przyjrzała się bardziej jego nadgarstkowi. Gdy skończył grać, oddał skrzypce. - Użyj trochę oliwy na smyczku, by gładziej przesuwał się po strunach- doradził, lekko klepiąc mężczyznę po ramieniu, po czym, jak gdyby nigdy nic, usiadł przy jednym ze stolików. Schował ręce pod stół, spod którego słychać było tylko ciche strzelanie kości. Wziął szklankę wody stojącą na blacie i po prostu upił z niej delikatny łyk, nie zwracając zbytniej uwagi na ludzi. Roza podeszła do niego i uderzyła z całej siły pięścią w stół, widocznie wkurzona. Brew jej drgała. - „Moja osobista pokojówka..!?” – warknęła, wpatrując się w niego widocznie zirytowana. Spojrzał na Rozę kątem oka. - W końcu musiałem jakoś cię stamtąd wyciągnąć-powiedział spokojnie. - A co? Wolałabyś, bym nazwał cię swoją kochanką czy może dziewczyną?- zapytał, odstawiając szklankę . Roza spłonęła rumieńcem, nie wiedząc co mu na to odpowiedzieć -mamy czekać do przyjścia straży, by zabrali te śmiecie? –zapytał, wskazując na pokój, w którym ich zamknął . - Nie- oznajmiła chłodnym tonem, patrząc na drzwi do pokoju – Nie stanowią już zagrożenia, a strażnicy niedługo się zjawią ..- popatrzyła na jego opuchliznę, mówiąc coraz ciszej. Westchnęła. Chwyciła delikatnie jego nadgarstek, przyciągając lekko do siebie. Nie był już uszkodzony. Zauważyła, że go nastawił, jednak ciągle był spuchnięty, zapewne jeszcze bolał. Wyciągnęła mały pojemniczek i otworzyła go. W środku była ciemnoszara maść. Nałożyła odrobinę na palec i wtarła ostrożnie w spuchnięte miejsce. Zamknęła pojemniczek z maścią i schowała go z powrotem za dekolt, ponieważ w tym stroju to była jedyna możliwość. Odwróciła się do niego plecami, krzyżując ręce na piersi i patrząc w stronę zaplecza. Ból nadgarstka całkowicie ustał, a opuchlizna powoli zniknęła. Była to maść na siniaki i opuchlizny, której często używała. - Ile można czekać!?- mruknęła- poszła tylko po moje ubrania – prychnęła zirytowana. - Niestety nie mogłam znaleźć twoich ubrań, zapewne ktoś je ukradł. Zostało tylko to- powiedziała właścicielka z wrednym uśmiechem, trzymając w dłoniach tylko jej kapturek. - Co..!? Chyba żartujesz! – powiedziała w załamaniu, była pewna, że to ona stała za tym „zniknięciem”. Wzięła od niej kapturek, mierząc ją wzrokiem. - Ale nie martw się- machnęła ręką – pozwolę ci to zatrzymać, panienko szlachcianko- powiedziała z uśmiechem, wskazując na seksowny uniform pokojówki. - Co..!? Nie mogę tak wyjść!- zawołała widocznie załamana. Jeśli ktoś ją w tym zobaczy, dopiero stanie się pośmiewiskiem. "Szlachcianka z rodziny Vallier’ów w takim lubieżnym stroju…" Oparła się rękami o blat stolika w załamaniu. Jessica odeszła zadowolona. - Zamorduje tę wredną babę…- mruknęła, zakładając swój kapturek i naciągając go na oczy. - Ty to masz pecha –stwierdził Tsusen, zdjął swoją koszulę i zarzucił jej na ramiona. Spojrzała na koszulę zaskoczona. Była dość ciężka i miała ma sobie jego zapach. Naciągnęła ją bardziej na siebie. - Poczekaj chwilę-dodał i ruszył na zaplecze. Wymazał kobietom złe wspomnienia i wrócił do niej. - Możemy iść, Pani- powiedział, kłaniając się nisko przed Rozą, jego koszula wyglądała na niej jak płaszcz. Kiwnęła głową. - Idziemy- rozkazała i skierowała się w stronę drzwi. Przed lokalem czekał już na nich powóz. Tsusen ruszył spokojnie za Rozą, otworzył jej drzwi i wszedł za nią do środka, siadając w kącie, patrząc za okno. Roza zerknęła na niego zdziwiona. - O… widzę, że ci się odwidziało. Już nie biegniesz…?- spytała z wrednym uśmiechem. Popatrzyła mu w oczy, po czym spojrzała przez okno, naciągając bardziej kaptur. Powóz ruszył. - Dobra robota, sługo- powiedziała ,nie spuszczając wzroku z okna, wciąż kryjąc się za swoim kapturem. - Robota jak każda robota- stwierdził obojętnie. - Skoro tak mówisz – mruknęła pod nosem, nie spuszczając wzroku z okna. - Kiedy dojedziemy, zdradzę ci pewną informację o sobie, jakiej nikomu jeszcze nie zdradziłem- oznajmił spokojnie. Zaciekawiona Roza odwróciła głowę w jego stronę. - Hm.. jestem ciekawa, co mi powiesz – oznajmiła spokojnie, zawsze była ciekawa. – Mam nadzieję, że wszyscy w szkole już śpią- powiedziała, patrząc znowu przez okno. Powóz zatrzymał się na dziedzińcu szkoły. Roza naciągnęła bardziej kaptur i poprawiła koszulę Tsusena, gotowa do wyjścia z powozu. Chciała wreszcie zdjąć z siebie ten strój. Gdy otworzył jej drzwi i podał dłoń, by pomóc jej wyjść, chwyciła ją i wysiadła z powozu. Była spokojna i ciemna noc. Wszyscy najwidoczniej już spali. Skierowali się do pokoju. Roza od razu weszła do łazienki. Dość długo tam siedziała. Gdy w końcu wyszła, nie miała na sobie nakrycia głowy pokojówki, jednak nadal była w tym stroju, widocznie sfrustrowana. Spojrzała na siedzącego na swoim posłaniu Tsusena. Westchnęła. "Nie ma rady…" Podeszła bliżej i odwróciła się do niego plecami, pokazując ciasno zapięty gorset. - Nie mogę tego zdjąć, jest za ciasno, zaraz się uduszę. Zdejmij to ze mnie- rozkazała w desperacji, nie patrząc na niego. Podszedł do niej, sięgając do zapięcia gorsetu. - Jak za pierwszym razem…- powiedział pod nosem i zaśmiał się na to wspomnienie, po czym ugryzł się w język. - Mówiłeś coś…?- spytała, zerkając na niego przez ramię. - Nie, nic – odparł. Zwinnym ruchem rozwiązał gorset. W chwili gdy to zrobił, wzięła głęboki oddech, dotykając dekoltu, aby przytrzymać strój. - Proszę bardzo- powiedział, siadając z powrotem na swoim posłaniu. Nie miała już siły wchodzić do łazienki. - Wredna baba…- mruknęła pod nosem- chciała mnie w tym udusić- dodała i usiadła na łóżku, sięgając jedną ręką po koszulę nocną.- Odwróć się, sługo – mruknęła do niego. -Nie masz mnie czym zaskoczyć-powiedział spokojnie, kładąc się na swoim posłaniu i zamykając oczy. Pohamowała chęć zamordowania go na miejscu i wzięła głęboki oddech. - Nie prosiłam o komentarz, jako sługa masz mnie słuchać- wycedziła. Powoli ściągnęła strój, odsłaniając gładką skórę i piękne, młode ciało. Ubranie opadło na ziemię. Wzięła koszulę nocną i założyła ją na siebie. Wyciągnęła włosy spod ubrania i przeczesała je dłonią. Wstała i schowała fikuśny strój do kufra… bardzo głęboko. Zatrząsnęła z hukiem wieczko skrzyni i wstała z ziemi. Usiadła na łóżku ze skrzyżowanymi rękami na piersi i nogą założona na nogę. Spojrzała na niego. - Odwróć się, miałeś mi coś powiedzieć- oznajmiła. - Miałem-powiedział spokojnie, wstając i powoli do niej podchodząc. Złapał ją za policzki. Spojrzała na niego zdezorientowana, zaskoczona że podszedł do niej tak blisko. Odchylił jej głowę lekko na bok, nachylił się do jej ucha, jakby chciał jej coś powiedzieć , ale zamiast tego lekko ją w nie ugryzł i odsunął się, gdy zobaczył jej reakcję. Złapała się za ucho, oblała się rumieńcem, nie wiedząc co robić. - C-co ty r-robisz!?- spytała zdezorientowana. - Nabrałaś się-powiedział obojętnie. Poczerwieniała jeszcze bardziej, po czym spojrzała na niego widocznie wkurzona. - „N-nabrałaś się…?”- wycedziła, sięgając po różdżkę.- T-to był żart…?- podniosła na niego wzrok, z którego aż biła żądna mordu.- To twój koniec… sługo – brew jej drgała, uniosła różdżkę. Wcelowała w niego. Rozległ się wybuch. Spojrzała na niego i zdmuchnęła dymek z różdżki. - Dobranoc, sługo – powiedziała z promiennym uśmiechem i weszła do łóżka jak gdyby nigdy nic. Przykryła się kołdrą i zasnęła. -Jak chciałaś mnie rozebrać, wystarczyło powiedzieć-mruknął, patrząc na swoje całkowicie zniszczone ubranie. Westchnął tylko, wyszedł przez okno i położył się na dachu.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział III

         Chmura dymu i pyłu rozwiała się. Wszyscy pomału otworzyli oczy, chcąc zobaczyć co się za nią kryło.
- Zniknął… on zniknął…- wyszeptała przerażona Roza, zasłaniając usta dłonią.
- Mówiłem, że ten nic nie warty Chowaniec ze mną prz...-szlachcic nie zdążył dokończyć tego, co chciał powiedzieć, kiedy na gardle poczuł chłodną stal, a jego usta zostały zasłonięte przez dłoń Tsusena.
-Teraz powinienem poderżnąć ci gardło i patrzeć, jak twe truchło opada na ziemię-wyszeptał lodowatym głosem wprost do ucha chłopaka - ale tego nie zrobię, o ile przeprosisz te dwie dziewczyny za swój czyn i nigdy więcej nie będziesz tak działał -wycedził groźnie, nieco zwiększając nacisk ostrza na gardło napastnika-rozumiemy się, prawda? - dodał - dało się słyszeć tylko "Mhmm" w odpowiedzi. - Dobry chłopiec-dodał, a blondyn upadł na ziemię z przerażeniem, patrząc jak jego przeciwnik znika i pojawia się kilka metrów dalej, niedaleko Rozy. Spod paznokci spływała mu krew. Jego górna część garderoby była poszarpana, ukazując jego dobrze zbudowane ciało i silne mięśnie. Wąska stróżka krwi spływała mu z czoła, lecz po chwili po ranach nie było śladu. Jedynie co świadczyło, że tam były, to krew.
Nic mu nie jest…
Z jakiegoś powodu poczuła się lepiej. Podbiegła do niego, po czym chwyciła go za pozostałości górnej części ubrania, tak aby na nią spojrzał. Jej wzrok był groźny, nie… „groźny” to źle powiedziane, była wkurzona do granic możliwości.
- Ty… - wycedziła, patrząc na niego z tym samym mordem w oczach.- Co ty sobie do diaska myślisz..!? Głupi , bezużyteczny, nie słuchający swojego mistrza sługo! – warknęła na niego.
- Mógł cię zabić idioto! To szlachcic, a nie pierwszy lepszy człowiek! – dodała, ledwo powstrzymując się przed przywaleniu mu. Ręka, którą trzymała go za ubrania, jej się trzęsła, sama nie wiedziała, czy z gniewu czy z przerażenia na samą myśl, że mogłoby się mu coś stać. - Rety… - dodała uspakajając się, puściła go i wyciągnęła od niechcenia białą, haftowaną chusteczkę z kieszeni i zaczęła przecierać ostrożnie, jak myślała, ranę na jego głowie. Otwarła szerzej oczy, gdy starła mu krew z czoła. Rana zniknęła.
Jakim cudem jego rany …
Odsunęła od niego rękę, patrząc na niego podejrzliwie, ciekawość nie dawała jej spokoju.
- Masz- powiedziała, rzucając mu tę samą chusteczkę z dumnym wyrazem twarzy - wytrzyj krew – dodała, bacznie się mu przyglądając z rękami skrzyżowanymi na piersi. -Nie obchodzi mnie, kim on jest, może być nawet władcą całego świata, a i tak bym mu przywalił -powiedział spokojnie, wycierając dłonie chusteczką, by następnie oddać ją całą we krwi dziewczynie.
 -No, przynajmniej się trochę rozerwałem-stwierdził. -To co teraz w planach, pani?- mruknął z lekką ironią. 


***

         Wieczorem, gdy słońce całkiem schowało się za horyzontem, świat spowiła ciemność, kryjąc go w mrokach nocy. Wyszły pierwsze gwiazdy, a na niebie pojawiły się dwa księżyce. Rozalia, wraz ze swym Chowańcem, udała się do pokoju. Roza, wiele nie mówiąc, wzięła koszulę nocną i weszła do łazienki, zatrzaskując drzwi z hukiem, by po chwili wyjść z niej i usiąść przed toaletką.
- Rozczesz mi włosy, sługo - mruknęła. - Jak rozkażesz- mruknął, biorąc szczotkę. Zaczął rozczesywać spokojnie jej włosy, a gdy skończył, odłożył szczotkę i usiadł na oknie, patrząc w niebo. Roza usiadła na łóżku, widocznie o czymś rozmyślając.
 Kim jesteś..? Kogo przyzwałam…? Czy to możliwe, że jesteś… Wpatrywała się w niego, nie spuszczając nawet na chwilę wzroku z obiektu swojej obserwacji. Siedziała z głową oparta o kolana i rękami owiniętymi wokół nich.
-Nie patrz się tak na mnie, bo jeszcze ci tak zostanie-powiedział spokojnie, obserwując gwiazdy, nawet nie kierując głowy w stronę Rozy, na co ona omal nie podskoczyła - nie spodziewała się, że się chociaż odezwie. - N-nie p-patrze się na ciebie, sługo - wydukała, odwracając od niego wzrok, jednak dłużej tak nie wytrzymała i znowu odwróciła głowę w jego stronę.
-Tak ? To dlaczego czuję na sobie twój wzrok? -zapytał spokojnie, dalej patrząc za okno. Westchnął cicho. – Dobra, zadaj mi w końcu pytania, jakie cie nurtują-powiedział, odwracając głowę w jej stronę i patrząc, jak wstała z łóżka i podeszła do niego z rękami skrzyżowanymi na piersi. - Kim ty tak właściwie jesteś?- spytała prosto z mostu.
- Jesteś niesamowicie silny i szybki, praktycznie w ogóle się nie męczysz, a twoje rany bardzo szybko się zaleczają - powiedziała stanowczym głosem. - Jest tylko jedno wytłumaczenie: jesteś demonem albo wampirem - oznajmiła.
-Tak, jestem wampirem-powiedział, po czym zniknął- a co, boisz się mnie?- szepnął tuż do jej uszka, niewinnie je muskając. Roza znieruchomiała, czując jego oddech za sobą, patrząc na miejsce w którym był jeszcze sekundę temu. - Spokojnie, nie musisz się bać, piję krew tylko wtedy gdy jestem ciężko ranny, zwykle wystarcza mi normalne jedzenie-powiedział, siadając z powrotem na parapecie. -A-ale… ty nic nie jesz - powiedziała oskarżycielsko, patrząc na niego lekko otępiale, po czym otrząsnęła się i przybrała typowy dla siebie dumny i pewny wyraz twarzy. Prychnęła.
- Nie boję się ciebie.- oznajmiła - po prostu byłam ciekawa, kim jesteś - dodała bez cienia zawahania w głosie.
-Tak? A co zrobisz, jak cię zaatakuję? –zapytał. Stanął za nią. Złapał jej ręce , unosząc je nad jej głowę - mógłbym cię skrzywdzić wiele razy, gdybym chciał -powiedział przy jej uchu. Otwarła szeroko oczy słysząc to-ale nie jestem taką osobą-dodał spokojnie - więc, masz jeszcze jakieś pytania?- zapytał. Puścił jej dłonie, usiadł na swoim posłaniu, a ona spojrzała na niego poważnym wzrokiem. -Od razu, wyprzedzając jedno z twoich pytań, wypijanie krwi boli, jeżeli wampir chce zadać ból, zazwyczaj tak nie jest, podobno wypijanie krwi jest leprze niż współżycie z kimś-powiedział z lekkim uśmieszkiem -a krew dziewic jest najsmaczniejsza, prawie tak samo smaczna jak ukochanej osoby-powiedział, zamykając oczy , znudzony już tą rozmową. Roza natomiast powoli przyswajała sobie to, czego się dowiedziała, zdecydowanie zszokowana, aż nagle… coś sobie uświadomiła. Brew jej zadrgała.
Jeśli on powiedział, że krew dziewic jest najsmaczniejsza… to znaczy, że wyczuwa kiedy … Brew jej drgała coraz bardziej, spojrzała na niego groźnie, podchodząc do niego z różdżką w ręce. - Czyli to znaczy, że ty wiesz …- wycedziła, a jej wzrok robił się coraz groźniejszy. Otworzył jedno oko i spojrzał na nią- wiem co?- zapytał ciekaw, o co może jej chodzić. Zacisnęła mocniej ręce na różdżce, odreagowując gniew, musiała się otrząsnąć. - Wiesz, czy dziewczyna jest dziewicą czy nie?- wycedziła, powstrzymując się od palnięcia jakiegoś głupstwa, choć jej brew nadal niebezpiecznie drgała, gdy patrzyła na niego. Wstał szybko i lekko liznął jej policzek z chytrym uśmieszkiem, po czym usiadł spokojnie na swoim posłaniu, patrząc na nią, ciekaw jej reakcji.
 -W taki sposób dowiaduję się, czy dziewczyna jest dziewicą - oznajmił spokojnie. Poczerwieniała, sama nie wiedziała czy przez to, że liznął jej policzek, czy też dlatego, że ma ochotę zamordować go na miejscu. Zaciskała coraz mocniej palce na różdżce, wiedząc, że zna teraz jej mały sekrecik.
- T-ty… t-ty…t-t-ty…. – wycedziła przez zęby, wręcz kipiąc ze złości. Nagle czerwień zniknęła z jej twarzy, uniosła w jego stronę różdżkę, krzycząc: - Ty wstrętny! Zboczony! Sługo! – co zapewne usłyszała cała szkoła. Rozległ się dźwięk ogromnego wybuchu , wysadzając miejsce w którym siedział Tsusen. Zakrztusiła się lekko dymem. Nadal drgała jej niebezpiecznie brew, gdy patrzyła na miejsce, w którym siedział. Opuściła powoli różdżkę.
-To bardzo rzadkie, by w tych czasach kobieta była jeszcze dziewicą-powiedział spokojnie tuż przy jej uchu, stojąc za nią. Spłonęła rumieńcem. - Dla wampira to wielki zaszczyt, by napić się tak czystej krwi-powiedział z uśmieszkiem-spokojnie , nikomu nie powiem, że nią jesteś-oznajmił, wzruszając ramionami. Odwróciła się szybko w jego stronę, nadal cała czerwona.
- J-jakb-by m-mi na-a tym zależa-ało - wydukała, ściskając mocniej różdżkę w dłoniach, rumieniec znikł, a ona starała się wyglądać pewnie, tak jak zawsze. Odchrząknęła i odwróciła się do niego plecami , idąc w stronę swojego łóżka. – Tak czy inaczej, idę spać.- oznajmiła, wchodząc pod kołdrę - do-bra-noc- wycedziła i położyła się, zamykając oczy.
- Lepiej by cię interesowało, czy tego nie rozpowiem -powiedział spokojnie, kładąc się na ziemi , no cóż, ktoś niestety zniszczył jego "podusię", zamknął oczy i powoli zaczął zapadać w letarg.


 ***

 Wszędzie ciemność...
Sama po środku ciemności…
Znowu...     
Mam cię, bachorze! 
Nie!!!

            W środku nocy ze snu wyrwał ją koszmar, otwarła szeroko oczy, ciężko oddychając, zalana potem. Znowu miała ten sen, ten koszmar. Leżała w bezruchu na swoim łóżku, wpatrując się w baldachim nad sobą. Już od paru dni nie mogła spać, w nocy budziły ja koszmary, po których nie mogła już zasnąć. Jej organizm był już całkiem wykończony brakiem snu. Wspomnienia z tamtych czasów nie dawały jej spokoju, przez co spała zaledwie parę minut każdej nocy. Spojrzała w nocne niebo, przez okno niedaleko jej łóżka.
Znowu nie mogę spać…
Przechyliła lekko głowę i jej wzrok natrafił na śpiącego Tsusena leżącego na swojej poduszce, którą mu odkupiła po niedawnym "wybuchu" , ponieważ z poprzedniej nic nie zostało… Zamknęła oczy, nie licząc jednak na jakikolwiek sen… Przeleżała tak całą noc, po czym wstała i weszła do łazienki, ubrała się i usiadła przed toaletką. Ukryła podkrążone oczy pod makijażem oraz podeszła do swojego Chowańca i szturchnęła go lekko nogą, aby go obudzić.
- Wstawaj sługo, rozczesz mi włosy- mruknęła do niego cicho i znowu usiadła przed toaletką. Przetarł twarz dłońmi, po czym spokojnie wstał.
- Czy mi się zdaje, czy nie wyglądasz za dobrze ?-zapytał, spokojnie biorąc szczotkę i powoli rozczesując jej włosy. Siedziała spokojnie, choć ledwo utrzymywała pionowa postawę. Wyraz jej twarzy jednak w ogóle się nie zmienił, wyglądała jak zwykle.
- Nie wiem o czym mówisz- powiedziała niewzruszenie, wstając. Nagle zakręciło jej się w głowie, przytrzymała się ręką blatu toaletki, jednak zignorowała to, poszła w stronę drzwi.
- Dlaczego więc w nocy miałaś tak szybkie tętno ?-zapytał i ruszył za nią.
- Zdawało ci się- odparła, idąc dalej.
- Jeżeli jeszcze raz zasłabniesz, przywiążę cię do łóżka-powiedział przy jej uchu. – Jako twój Chowaniec muszę dbać o twoje zdrowie- dodał, a ona zastygła w bezruchu. - Nie boje się ciebie- odparła i wyszła na korytarz.- Poza tym czuje się świetnie - oznajmiła. - Wiem, że kłamiesz, wyczuwam to -powiedział spokojnie. - Ostrzegam cię, jeszcze jedno omdlenie, jeszcze jedna nieprzespana noc, a przykuję cię do łóżka i uśpię-wyszeptał jej blisko ucha tak, że mogła czuć jego oddech. Dreszcz przeszedł jej po plecach. Czuła na karku jego oddech, otrząsnęła się jednak i poszła dalej w kierunku klasy.
          Doszła do obranego przez siebie celu, gdzie zbierali się również inni uczniowie i usiadła na swoim miejscu, przez moment obraz jej się rozmazał, jednak nie dała tego po sobie poznać. Wyglądała tak jak zwykle, ignorując przykre uwagi wszystkich wokół. Gdy Tsusen usiadł na miejscu koło niej, do klasy wszedł nauczyciel , rozpoczynając lekcję i uciszając wszystkich w koło.


 *** 

         Siedział spokojnie obok swojej pani. Większość lekcji przeleżał z głową schowaną między ramionami, leżąc na ławce. Ostatnie minuty spędził na wzrokowym molestowaniu kobiet, mrucząc pod nosem „Giiii.” -Nareszcie -mruknął białowłosy, wstając z krzesła i wychodząc z sali, tuż za swoją panią. Najwidoczniej ona też odetchnęła z ulgą , gdy zabrzmiał szkolny dzwonek. Szła spokojnie korytarzem w stronę placu. Nagle stanęła w miejscu. Zachwiała się lekko na nogach, przykładając dłoń do czoła. Westchnęła , gdy to się skończyło i pewna, że nic jej nie będzie, poszła dalej przed siebie.
To nic takiego, zaraz mi przejdzie…
Zapewniała się w myślach. Weszli w głąb korytarzy, kierując się na dwór. Nagle Tsusen wciągnął Rozę do ciemnego kąta i przycisnął ją do ściany, uniemożliwiając jej ucieczkę.
- Ostrzegałem, że jak jeszcze raz zasłabniesz , przywiążę cię do łóżka-wyszeptał jej beznamiętnie do ucha- ale na razie to powinno wystarczyć , byś miała nieco więcej energii-mruknął, a następnie zatopił kły w jej szyi . Roza otwarła szeroko oczy ze zdziwienia, nie sądziła, że posunie się do czegoś takiego. Nie czuła bólu, lecz, tak jak powiedział, napływającą od niego energię . Wysunął kły z jej ciała, lekko liznął jej szyję, zaleczając ranki - Następnym razem cię uśpię, pani -wyszeptał jej przy uchu , puścił ją i , jakby nigdy nic, opuścił korytarz , udając się na plac. Patrzyła w osłupieniu, jak odchodzi, trzymając dłoń w miejscu, w którym powinno być teraz ugryzienie. Po raz pierwszy zobaczyła, do czego, jako wampir, jest zdolny. Nie bała się jednak, widząc , że czuje się już nieco lepiej. Poszła w kierunku wyjścia ze szkoły, chcąc odpocząć na trawie.
Ten parszywy, podstępny sługa zapłaci mi za to… Przeklęła w myślach jego niesubordynację i samowolę.
Chowaniec, który grozi własnemu mistrzowi… To jakaś kpina.
Dodała widocznie sfrustrowana i oburzona. Wyszła na zewnątrz, licząc na to, że świeże, rześkie powietrze ją ocuci. Chciała jednocześnie dogonić swojego Chowańca, który irytował ja coraz bardziej.


 ***

         Weszła na plac na tyłach szkoły, gdzie zauważyła swojego Chowańca.
Tam jest…
Namierzyła go niczym demon, który wypatrzył swoją ofiarę.
- To tutaj się szwendasz…- mruknęła, po czym podeszła do niego i przyciągnęła go do siebie, chwytając za kołnierz koszulki. Spojrzała na niego groźnie. - Co to miało niby być!?- warknęła na niego. Powoli traciła energię. – Myślisz, że się ciebie boje!? Nie waż się mi grozić, sługo! Zrobisz coś takiego jeszcze raz, a…- pociemniało jej przed oczami, puściła go łapiąc równowagę. - Zresztą nie ważne…- mruknęła, odwracając się w przeciwną stronę.- Tym razem ci daruje - dodała, kierując się w stronę zachodniej części szkoły.
Ona jest tak uparcie głupia sama z siebie czy ktoś jej za to płaci?
Przeszło mu przez myśl, pokręcił głową i bezszelestnie za nią ruszył. Szła spokojnie, chcąc odpocząć w cieniu drzewa, które rosło niedaleko. Znowu zachwiała się na nogach, jednak szła dalej. W pewnej chwili zaczęło robić się jej ciemno przed oczami. Znowu poczuła, że robi jej się słabo, po czym przechyliła się do tyłu i …zemdlała. Tsusen w ostatniej chwili złapał Rozę. Wziął ją na ręce i ruszył z nią do pokoju.
Chyba tą małą ukatrupię.
Pomyślał, śmiejąc się w duchu. Zmrużyła lekko oczy, nieprzytomna.


 *** 

          Zaniósł Rozę do pokoju . Położył ją delikatnie na łóżku.
- Czy każda kobieta, jaką znam, musi robić sobie krzywdę? –mruknął pod nosem. Rozgryzł sobie wargę i podał jej trochę swojej krwi przez pocałunek, chcąc dodać jej więcej sił. Zrobił to tak, by nie poczuła dotyku jego warg, po czym wyszedł z pokoju. W tym czasie Roza zdążyła się ocknąć, zbudzona złym snem, wspomnieniem z tamtych czasów. Gdy się uspokoiła, rozejrzała się i spostrzegła, że znalazła się na łóżku. Nie wiele myśląc, wstała . Zanim zrobiła kilka kroków, wpadła na Tsusena, który wrócił z jedzeniem . Wiedziała, że jest zbyt słaba, aby się mu przeciwstawić. Cofnęła się więc i usiadła na łóżku, spuszczając głowę. Postawił jedzenie na stoliku, oparł dłonie na talii dziewczyny, patrząc jej prosto w oczy. - Znowu czułem szybkie bicie twojego serca-powiedział, przymrużając lekko złote ślepia , co wyglądało trochę groźnie. Roza spojrzała w bok, nic nie mówiąc. - Może powiesz mi, co się dzieje i pozwolisz mi sobie pomóc, co? -zapytał i , jak to miał w zwyczaju, spojrzał jej głęboko w oczy. Zacisnęła mocno dłonie na swoich kolanach i spuściła wzrok. Chwile trwało zanim złamała się by mu o tym opowiedzieć. Powoli wciągnęła trochę powietrza i wypuściła je także bardzo powolutku.
 - Ostatnio nie spałam za wiele… Codziennie śnią mi się koszmary - zaczęła.- Budzą mnie zaraz po tym, jak usnę, a później już nie potrafię zasnąć - oznajmiła.- Kiedyś zostałam porwana, miałam wtedy sześć lat. Teraz te wspomnienia wracają … - dłonie jej się trzęsły, zupełnie jakby miała to przed oczami, była przerażona. Uniósł jej twarz, by na niego spojrzała.
- Cieszę się, że mi zaufałaś-powiedział z uśmiechem. - Pozbędę się twoich koszmarów- oznajmił-może trochę boleć-dodał i ugryzł ją w szyję . Zacisnęła mocno dłonie i powieki. Z krwią wysysał jej koszmary, gdy ich się pozbył, uśpił Rozę. Położył ją ostrożnie na łóżku.


 *** 

         Spała spokojnie przez ponad dwadzieścia godzin, nie męczyły ją już koszmary, powoli nadrabiała stracone siły. Obudziła się dopiero wieczorem następnego dnia. Otworzyła powoli zmęczone powieki.
- Miło, że się w końcu obudziłaś , moja pani- powiedział z uśmieszkiem, co ją odrobinę zirytowało - ciepła kolacja jest gotowa- dodał wskazując dłonią stolik. Spojrzała w tamtym kierunku i nagle zaburczało jej w brzuchu, zarumieniła się zawstydzona.
- D-dziękuje sługo..- wydukała, podnosząc się do siadu, nie patrząc w jego stronę. - Nie musi pani dziękować ,w końcu to mój obowiązek-powiedział uśmiechając się lekko. Z jakiegoś powodu uśmiech na jego twarzy wydawał jej się przerażający… Był miły... za miły.
- C-coś ty taki wesoły..?- wydukała.- M-mam się b-bać..?- spytała, odsuwając nieco od niego.
- Tak, bój się, bo w nocy cię rozebrałem i narysowałem-powiedział, przewracając oczami. - Że co!?- oblała się rumieńcem. - Skoro chcesz, bym był ponury, to niech tak będzie- powiedział, wzruszając ramionami. Przyjął obojętny wyraz twarzy.
- T-ty! Wstręt-tny z-zboczeńcu! - zawołała i wstała chcąc mu przyłożyć, ale zahaczyła stopą o pościel i przygrzmociła z impetem w podłogę tuż przed nim. - Aua - mruknęła.- To nie jest śmieszne… - zaklęła pod nosem.
- A czy ja się śmieję?- zapytał obojętnie- a z tym, że cię rozebrałem, to była ironia, wiesz o tym prawda? – powiedział, unosząc brew. Podniosła głowę, powoli wstając.
- O-oczywiście, że tak! – oznajmiła z tą swoja dumą i pewnością w głosie, jednak cięgle z lekkim, wstydliwym rumieńcem na twarzy.
- T-tylko muszę cię ukarać, z-za to, że chociaż pomyślałeś, żeby z-zrobić c-coś t-tak z-zbereźnego..! z-zboczony sługo! - zawołała patrząc na niego, rumieniec zniknął z jej twarzy. Wzruszył ramionami.
- Nie mam powodu mieć zboczonych myśli z tobą, powiedziałem to, by zobaczyć twoją reakcję- stwierdził obojętnie.
- Zaraz zobaczysz kolejną…- wycedziła, wstając z morderczym spojrzeniem. Można było wyczuć wokół niej śmiercionośną aurę. Sięgnęła po różdżkę, chcąc w niego wcelować, jednak zasłabła i wywróciła się na niego, upuszczając różdżkę na ziemię, która powoli przeturlała się po ziemi. Chwyciła się kurczowo jego ubrania, ratując się przed upadkiem. Krew nie zdążyła jej dopłynąć tam gdzie powinna po długim, nieprzerwanym śnie, a jej ciało ciągle było osłabione. Złapał ją lekko w pasie.
- Zanim mnie zabijesz, lepiej by było gdybyś coś zjadła i odpoczęła-powiedział, sadzając ją na łóżku. Przytaknęła głową, chwilę tak posiedziała, a następnie zjadła przygotowaną przez niego kolację i umyła się, przebierając w swoją koszulę nocną. Usiadła przed toaletką.
 - Sługo, rozczesz mi włosy…- wzięła list z blatu i zastanowiła się przez chwilę, jakby walczyła sama ze sobą, po czym dodała.-… Proszę.- cichym, lekko speszonym głosem. Zdziwiło go to, że na końcu go poprosiła.
Pewnie mi się wydawało.
Pomyślał, po czym wzruszył ramionami. Podszedł do Rozy, wziął szczotkę i zaczął rozczesywać jej włosy.
- Co tam jest napisane?- zapytał, patrząc na kopertę.
- To rozkaz od Królowej - oznajmiła, otwierając kopertę i przeczytała spokojnie list.
- Jutro wyruszamy na misję. Reszty dowiemy się na miejscu - dodała. Gdy skończył czesać jej włosy, wstała i położyła się w łóżku. Spojrzała na dwa księżyce za oknem, myśląc nad czymś, nie odwracając się, zapytała: - Nie tęsknisz za swoim światem?- spytała.- … Ściągnęłam cię tu, nawet nie pytając cię o zdanie… - Mówiłem ci już ,że dla mnie to bez różnicy-powiedział spokojnie-w tamtym świecie nikt na mnie nie czekał, a tu mam swojego przyjaciela no i może będę miał trochę więcej rozrywki w postaci walki-powiedział, uśmiechając się. Usiadł na swoim posłaniu. Odwróciła się w jego stronę.
- …Nikt na ciebie nie czeka? Na pewno? – dopytywała zaciekawiona, patrząc na niego.
Ugryzła się w język.
 Cholera… chyba nie powinnam o to pytać…
- Kiedyś miałem siostrę, ale zginęła tak jak ja. Tylko, że ja zostałem ocalony przez wampira- powiedział, wzruszając ramionami. - Żałuję, że nie zabiłem tego śmiecia, ojca -wycedził przez zęby, a jego oczy stały się krwistoczerwone. Odetchnął głęboko i ślepia przybrały naturalny złoty kolor. - Nie powinienem ci tego teraz opowiadać -powiedział. Popatrzyła na niego, leżąc na poduszkach.
- Opowiedz. Może jak mi powiesz, poczujesz się lepiej - powiedziała spokojnie.
- Po co mam ci opowiadać o matce, która każdemu się oddawała i ojcu, który ciągle pił i molestował moją siostrę? ... Gdy miałem tego dość, złamałem mu nos i wybiłem kilka palców. Za to powiesił mnie za ręce i nogi nad kamienną posadzką – powiedział, przymykając oczy- pociął mi całą skórę, przypalił bark i prawy bok, posypał rany solą, po czym zgwałcił moją młodszą siostrę na moich oczach - powiedział. Pod przymkniętymi powiekami błyszczały krwiste wampirze ślepia.
- Dziękuje, że mi zaufałeś – szepnęła cicho.- Teraz masz do kogo wracać, więc nie waż się zniknąć, głupi sługo.- powiedziała dumnym, pozbawionym jakichkolwiek uczuć tonem i odwróciła się w drugą stronę, naciągając na siebie bardziej kołdrę.
Uśmiechnął się lekko.
- Tak, mam tu przyjaciela-powiedział spokojnie - i wredną, zadufaną w sobie panią - dodał po japońsku z wrednym uśmiechem -dobranoc- po tym słowie położył się na swoim posłaniu, zapadając w sen.

 * w tekście celowo zostały użyte słowa potoczne, aby nadać nastrój chwili xD