środa, 2 sierpnia 2017

Rozdział XXV

                  Minęło już parę dni od momentu w którym Tsu uratował Rozę. Aktualnie stał z Rozą w pokoju w szkole. Ukazał swoje ostre ząbki w uśmiechu i nachylił się do dziewczyny jakby chciał się napić jej krwi, lecz jedyne co zrobił to lekko musnął ją ustami. Czuł, że dziewczyna drży chociaż z całych sił próbuje zachować spokój. Cóż, przynajmniej przestała krzyczeć na widok jego kłów. Był pod wrażeniem. Rozalia bardzo dobrze sobie radziła jak na to co przeżyła. Widział jak walczy.
-To ja idę sobie zapolować na zwierzaki-powiedział spokojnie tak jak zawsze, Rozalia rozchyliła lekko wargi chcąc o coś spytać, ale Tsusen wyprzedził jej pytanie  -I nie pytaj się mnie kolejny raz po co, bo nie chce mi się powtarzać tego iż robię to dla treningu gdyż zwierzęta są często bardziej przebiegłe niż ludzie-oznajmił przewracając oczami. Po tym lekko palcem tyknął ją w czoło, dziewczyna zmrużyła lekko oczy.  Tsusen następnie uśmiechnąć się wrednie, złapać ją za pośladek i ze śmiechem zniknął w postaci dymu. Rozalia w złości usiłowała złapać kłęby dymu, jej twarz zdobiły czerwone rumieńce. Wampir pojawił się na korytarzu z dwa piętra niżej.
-Chyba trochę przegiąłem podczas ratowania jej- pomyślał wychodząc po jakimś czasie z zamku i udając się do lasu.
„Przepraszam, Tsusen... Wiem, że tak naprawdę wychodzisz bo chcesz mi dać czas.”
Rozalia zacisnęła mocno dłonie. Podeszła do okna i położyła dłonie na parapecie. Spojrzała w dal. Jej oczy choć zaszklone nie uroniły ani jednej łzy.


*** 


                  Była już noc. Wampir aktualnie w lesie przyciskał do ziemi rosłego niedźwiedzia bez jakiegokolwiek wysiłku. Jedną ręką przyciskał łeb tego zwierzaka a drugą miał nisko na jego szyi.
-Może przesadziłem z mordowaniem tego kutafona- pomyślał Tsu. Spojrzał na nieruchomego niedźwiedzia i westchnął bezgłośnie widząc że przypadkiem go zabił. Postanowił coś z nim zrobić jednocześnie zatapiając się we wspomnieniach.


*** 


                  -Przygotowałem ci to co lubisz-powiedział Tsusen spokojnie wchodząc do pokoju. Gdy spostrzegł ,że nie ma Rozy natychmiast stał się czujny.  Spostrzegł na łóżku napis, tacka którą miał i jej zawartość w jednej chwili została zamieniona w małą kulkę. Co dziwne a może nawet zabawne zrobił to tak szybko iż płynna zawartość posiłku czyli napoje się nawet nie wylały z tej kuli. Upuścił ją na ziemię i od razu podbiegł do okna otwierając je i patrząc się przed siebie krwistymi oczami. Wzrokiem tak zimnym i przerażającym, że każdemu zmroziłby krew w żyłach.
-Oj dorwę cię ty jebany kutafonie. Nie wystarczyło ci, że ostatnim razem darowałem tobie życie i sprawiłem iż będziesz się regenerował połowę milenium? Teraz uśmiercę cię na dobre tak byś cierpiał niesłychane katusze. Oj tak... będziesz cierpiał bardziej niż ostatnim razem.- pomyślał wampir. Po chwili zerknął w dół i spostrzegł że w dłoniach trzyma obie połówki ściany
-Łups- powiedział, umieszczając ścianę na miejscu i naprawiając ją-Najgorsze jest to, że ten skurwiel się ukrył. Chcąc nie chcą muszę poczekać aż się ujawni - mruknął do siebie krzywiąc się na to. Rozgryzł sobie kciuk, wymamrotał coś pod nosem i przyłożył tą rękę do ziemi. Pojawiła się chmura dymu. Gdy obłok zniknął w miejscu unosiło się spore stado nietoperzy
-Wiecie co robić szukać jej i tego skurwiela-oznajmił i wskazał ręką otwarte okno a gacki wyleciały przez nie. Odwrócił głowę w stronę drzwi. Gdy jego wzrok padł na lustro to od razu się roztrzaskało
-Chyba mam zbyt morderczy wzrok a raczej zbyt mocną aurę nimi wydalam- stwierdził . Zawiązał opaskę na oczach i zniknął zamykając się w lochach. Zabezpieczył to i zaczął trenować oraz rozmyślać jak zabije tego durnego wampira.
Z każdym dniem Tsusenowi było gorzej się kontrolować. Brak informacji o Rozalii wyprowadzał go z równowagi. Czekał na chociaż najmniejszy sygnał jej istnienia. Nietoperze szukały jej dosłownie wszędzie. Na próżno. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu.


*** 

Kurz...
Ciemność...
Czerwone spojrzenie wpatrzone we mnie...
Spojrzenie, którego wyraz widziała już wcześniej...
Jednak wtedy to spojrzenie należało do osoby, której się nie bała, która ją kochała...
Te oczy mnie nie kochają...
Te oczy chcą mnie skrzywdzić...
 Tsusen, gdzie jesteś?
Krew...
Dużo krwi...
Krople mojej krwi kapią na ziemię
Ból
Jestem taka bezsilna
Moje ciało mnie nie słucha
...
Pomocy

                  Gdyby Rozalia chociaż mogła wymówić te słowa. Jednak jej usta milczały. Nic nie mogło wyjść z jej ust bez zgody i wiedzy jej Pana. Czuła jednak, że to i tak nie miałoby sensu. On jest w jej głowie. Bawi się jej myślami.  Grzebie w jej wspomnieniach. Grzebie by znaleźć coś o Tsusenie. Grzebie dla czystej przyjemności, satysfakcji gdyż wie ona tego nie chce. Że najbardziej boi się stracić kontroli; zdradzić mu cokolwiek co mogłoby zranić Tsusena lub jej bliskich. Długo się broniła, ale w końcu się przedarł. Przedarł zasłonę jej myśli.  Przedarł zasłonę jej wspomnień, której nawet Tsusen nigdy nie ruszył. Wiedział. On wiedział o niej wszystko. Dlatego szczerzył się w tym okropnym uśmiechu. Teraz była już lalką bez ducha. Czuła jakby jej dusza była siłą wydzierana z ciała. Przydeptał mocniej jej głowę do zakurzonej ziemi. Siedział niczym król na ogromnym fotelu w największej sali balowej w zamku. Nie był to jego zamek, ale to już nie było ważne. Hrabia tego zamku już dawno nie żył. Tak jak i reszta osób które mieszkały w tym zamku. Część wyssał na wiór na jej oczach. Część zostawił jako swoje lalki. Powoli zaczynało śmierdzieć od nich, ale musiał zachować pozory. Nikt nie mógł przypuszczać, że coś jest nie tak. Według miejskich plotek hrabia zachorował a jego żona oszalała. Nikt nie wychodził z zamku z obawy przed epidemią. Norma. Nikt nie wiedział co naprawę dzieje się w zamku.  Nikt nie wiedział, że jedyną żywą osobą w zamku jest Rozalia. Zabaweczką nowego Pana zamku. Wampir był prawie tak stary jak Tsusen. Doskonale umiał się maskować nawet przed nietoperzami innego wampira. Tsusen sam go tego nauczył. Jak się ukryć tak by nikt nie był w stanie go odnaleźć.  Usłyszała szelest łańcucha.
Nie... Tylko nie znowu...
Podniósł ją z ziemi, ciągnąc za łańcuch którym miała skute ręce. Niczym pacynkę za jej sznurki. Łańcuchy właściwie nie były potrzebne. Skuł ją dla kaprysu, dla efektu psychologicznego aby ją dręczyć.
Usiądź.
Usłuchała.
Usiadła na jego kolanach. Było jej zimno w tym idiotycznym ubraniu, które kazał jej założyć. Chociaż ubranie to stanowczo za mocne słowo. Nawet w stroju pokojówki nie czuła się tak idiotycznie. Stanik wykonany z czerwonego materiału, okuty złotem był odrobinę za mały. Maleńkie złote łańcuszki przecinały się na jej dekolcie, oplatały jej goły brzuch i łączyły górę z dołem stroju, który to też nie zasłaniał jej ciała tak jakby sobie tego życzyła. Zawieszone dwie czerwone trójkątne chusty wykonane z tego materiału co stanik sięgały ostrymi końcami do jej łydek.  Zakrywały przód i tył jej ciała pozostawiając uda praktycznie na wierzchu, gdyż były złączone ze sobą złotym łańcuszkiem w pasie. Materiał był zwiewny i delikatny, więc gdy się poruszała bardzo łatwo przesuwał się po jej ciele odsłaniając coraz więcej jej ciała. Czuła się jakby była naga. Kazał jej to nosić bo wiedział, że gdy Tsusen zobaczy ją w tym nie wytrzyma i się rozwścieczy, ponadto dowiedział się z jej wspomnień, że najlepszym sposobem aby ją torturować jest zranić jej dumę.  Oto była sprowadzona do roli niewolnicy, jedzenia, wycieraczki do butów... 
Złapał jej szczękę dłonią i spojrzał jej prosto  w oczy. Wyszczerzył zęby w uśmieszku. Widząc jego kły tak blisko. Zadrżała.
- Chyba zregenerowałaś się  trochę, mogę więc znowu pić. Ludzie są tacy słabi...- przejechał kciukiem po jej wargach. – Myślę, że wystarczająco się stęsknił. Co ty na to aby go do nas zaprosić? – Spytał i się roześmiał tym szaleńczym śmiechem. Jego oczy zabłysnęły. Zasłona okalająca zamek opadła. Szarpnął Rozalię za włosy odchylając jej głowę w tył i wgryzł się w jej szyję. Krew Rozali spłynęła delikatną stróżką po jej szyi, karku... Kropla jej krwi spadła na ziemię a jej zapach uderzył prosto w nozdrza Tsu.
Krew była wydzierana z ciała Rozy bardzo boleśnie. Nie mogła ukazać cierpienia jakie się w niej aktualnie kołatało. Ból spowodowany ośmieszeniem nie był porównywalny z tym co aktualnie czuła. Z każdą kropelką spijanej krwi miała wrażenie, że jej ciało jest palone, kości łamane w drobny mak, skóra zdzierana tępym postrzępionym i zardzewiałym nożem a mięśnie obgryzane przez różne gryzonie bądź wydzierane mały kawałek po kawałeczku. Organy cóż...miało się wrażenie iż są miażdżone, rozszarpywane, wyjadane, zalewane formaliną. Nie dało się opisać cierpienia jakie w tym momencie czuła Roza. Jad wampira był bezlitosny. Nie używał żadnego znieczulenia. Czuła się jakby wraz z krwią wyżerał jej duszę. Teraz już wiedziała czemu Tsusen usilnie nalegał na "to" znieczulenie. Było o niebo lepsze niż to co teraz czuła. Obiecała sobie w duchu nigdy więcej na to nie narzekać. Nigdy. Przenigdy. Tylko niech znów go zobaczy. Niech ją uratuje.
W chwili gdy tylko Tsu wyczuł, że bariera zniknęła otworzył oczy i pojawił się w jednej chwili na środku sali. Gdy tylko się pojawił został zaatakowany przez jego sługi poświęconymi ostrzami prosto w serce. Nie minęła chwila jak chwycił ich za głowy uderzając nimi o siebie a następnie wbijając ich czaszki w ziemię. Moment póżniej ich ciała spowiły złotawe iskry pokazując czarne kości które po chwili rozpadły się w pył.
-Nie wystarczyło ci, że jakieś pół wieku temu pozostawiłem cię przy życiu? -zapytał a po chwili wampir miał przebitą głowę srebrnym pociskiem. Tsu wykorzystał ten moment. Widmową ręką chwycił Rozę i umieścił ją w kącie od razu ją unieruchamiając tak by jego przeciwnik nie mógł jej kontrolować i otoczył dziewczynę specjalną barierą której nic nie ruszy.
-Możesz przestać już udawać to było tylko czyste srebro nawet nie poświęcone-oznajmił patrząc się na tron na którym po chwili podniósł się wampir. Na czole miał tylko czerwoną plamę i po obu stronach oczu spłynęła mu krew na policzku i na brodę.
-Ten czas dał mi wiele do myślenia -odpowiedział spokojnie jakby się tym nie przejął- A wiesz, że zaraz spłoniesz?-dodał jakby mówił coś oczywistego. W tym momencie lewa ręka Tsu zaczęła się palić. Białowłosy spojrzał na swoją rękę by po chwili przekrzywić głowę i spojrzeć na swego rywala z cynicznym uśmieszkiem. Ogień nagle zmienił kolor na czarny i spowił całe ciało Tsu jednocześnie posyłając w niebo kolumnę czarnego ognia. On jak i unieruchomiona Roza mogli widzieć jak z tego "światła" wyłaniają cię ręce. Paznokcie były czarne jak węgiel i sięgały aż do połowy palców jednocześnie były dłuższe niż u normalnych ludzi. Następne co się ukazało to nogi. Chociaż nie można było tego nazwać nogami gdyż stopy miały z przodu tylko 3 palce a z pięty wychodził kolejny. Wszystkie bardzo zaostrzone. Kolejną częścią ciała jaka się pojawiła była głowa. Włosy stały się czarne jak smoła i część z nich uniosła się tworząc coś na rodzaj rogów. Białka oczu były całe czarne a tęczówki złote i błyszczące bez źrenic. Zęby zaś wystawały z ust na dobre kilka centymetrów i wyglądały na bardzo ostre. Po tym wyłoniło się całe ciało Tsu a za jego plecami spokojnie machał czarny ogon zakończony czymś przypominającym grot włóczni, pod którą znajdowały się po dwa małe kolce. Moc Wampira jakby zmalała w tej postaci.
- I co ty chcesz zrobić z tą marną moc...-oponent nie zdążył dokończyć gdyż obok jego głowy gdy jeszcze mówił śmignął kamień jaki Tsu rzucił na odwal się, a gdy mężczyzna chciał skończyć swoje zdanie nastąpił ogromny wybuch. Mężczyzna gdy odwrócił głowę mógł spostrzec że ogromna góra jaka była parę kilometrów dalej nagle zniknęła do gołej ziemi. Zagwizdał z podziwem.
- Może nie zardzewiałeś aż tak bardzo. Ciekawy jestem co zrobisz jak przyjrzysz się bliżej swojej panience. Powiem ci, że długo się broniła ale po trzech dniach udało mi się przebić przez jej umysł. Może się po tym nie pozbierać, ale czego się nie robi dla informacji. Pamiętaj: Informacja to władza. Ciekawy jestem co zrobisz jak powiem ci coś o tym twoim uroczym człowieczku, który wcale tak uroczy i niewinny nie jest? Nawet nie wiesz co ona przed tobą ukrywa. A podobno tak cię kocha. Czemu nie weźmiesz tego czego chcesz od niej i po prostu jej nie pożresz i nie wrócisz ze mną? Do starych dobrych czasów gdy braliśmy co chcieliśmy i paliliśmy za sobą trupy? To tylko kolejne zwierzę. Jak sarna czy łania. Jest ich sporo. A jej krew? Phi. Próbowałem. Nie jest wcale aż tak rarytasowa. – roześmiał się z satysfakcją. Tsusen jednak nie słuchał go, pałała nim żądza zemsty, podsycona głęboką nienawiścią.
-Tym razem nie będę litościwy i wyzioniesz ducha-oznajmił pojawiając się tuż przed nim. Uderzył go pięścią w brzuch aż splunął krwią. Następnie trzymając go jedną ręką za ubranie zmasakrował drugą ręką jego twarz, tak że kawałki mózgu znajdowały się na pięści Tsu. Jego wzrok był nie do opisania. Tsu z przyjemnością okładał go, mordował wiele razy z uśmiechem na ustach.
- Przez nią stałeś się słaby - usłyszał gdy po raz kolejny się zregenerował. W tym momencie Tsusen poczuł jak ma przebijany brzuch.
-Nie, umieram! -powiedział dłońmi łapiąc się patetycznie za gardło jakby chciał złapać powietrze. Jego ciało zaczęło się rozpadać w proch ale nim owe pokrycie prochem objęło jego usta uśmiechnął się przerażająco.
-Żartowałem-po czym rozpadł się w proch a na miejscu ciała Tsu unosił się czarny dym, który wleciał do nosa jego rywala. Przez chwilę nic się nie działo aż nagle jego lewa ręka zaczęła wykręcać się na różne strony będąc łamana. To samo działo się z jego prawą nogą jak i kręgosłupem. Wampir pluł obficie krwią a z brzucha również wypływała mu litrami krew.
-Myślisz, że to koniec? -Dało się usłyszeć głos Tsu w całym pomieszczeniu -To się grubo mylisz.-Oznajmił a dym pojawił się przed nim i uformował w ciało wampira - Pamiętasz jak kiedyś mówiłem ci, że walczyłem z wilkołakiem? -spytał, podchodząc do niego a jego prawa rękę zaczęło spowijać futro. - Dzięki temu jestem w stanie mordować osoby ze swojego gatunku. - Oznajmił z sadystycznym uśmiechem i dopiero co powstałymi pazurami odrąbał mu ręce tuż przy barkach a nogi w kolanach -Tych ran już nie zregenerujesz. - oznajmił - Powiem ci jedno. Nigdy nie traktowałem cię jak ucznia. Nie byłeś nawet jednym z moich robaków. Po prostu wziąłem cię by nie słuchać pierdolenia i skamlania ludzi i wampirów na twój temat - oznajmił, ręką zatkał mu usta by nic nie mógł powiedzieć, jednak w jego oczach widać było żałość i nienawiść. Tsusen drugą ręką złapał go jak najniżej szyi. Odgiął jego szyję jak najdalej mógł po czym wgryzł się w jego gardło i szarpiąc je jak zwierzęta powoli wyrywał kawałek po kawałku i pożerał tak jego gardło by na końcu wbić pazury w jego klatkę piersiową jednym płynnym ruchem rozszarpać ją tak, że pokrył się cały krwią i po wyrwaniu serca połknąć je w całości. Następnie skierował dłoń na truchło, które spowiły błękitne płomienie. Gdy ciało zostało strawione odwrócił głowę w stronę Rozy. Z jego warg spływała krew, kilkucentymetrowe kły ociekały krwią a na niektórych widać było kawałki mięsa. Z czarnych pazurów unosił się biały dym gdy krew i resztki z ciała się spalały. Zaś oczy nadal były pełne chęci mordu i wściekłości. W tym momencie Tsusen zrozumiał, że popełnił błąd, duży błąd. W nieposkromionym szale zapomniał, że Rozalia nie może się ruszać. Była sparaliżowana jadem, nie będąc w stanie bez woli „Pana” ruszyć nawet palcem, nie mogła zamknąć oczu, ani się odwrócić. Widziała wszystko. Wyczuwał w niej strach. Łzy przerażenia spływały strumieniami po jej policzkach a jej źrenice prawie całkiem zniknęły.  Czuł, że jej serce bije szybko. Gdy postąpił jeden krok w jej stronę przyspieszyło bardziej. Rozalia z wielkim trudem zamknęła powieki. Fakt, że mogła to zrobić świadczył o tym, że jej ciało strawiło jakąś część wampirzego jadu lub to, że przez śmierć owego „Pana” osłabło połączenie. W jej ciele jednak brakowało krwi. Nie miałaby siły ruszyć się o milimetr. Wyczuwał, że od kilku dni utrzymywał ją w stanie krytycznym, graniczącym ze śmiercią Tsusen musiał być teraz bardzo ostrożny przenosząc ją, jeśli nie chciał by przypłaciła to życiem. Czuł, że umysł Rozy jest całkowicie bezbronny, spenetrowany i zadręczony. Musiała przejść piekło. Tsusen nigdy nie mógł do końca przebić się przez siłę tego umysłu. Zawsze były części do których nie był w stanie i nawet nie próbował się dostać. Dziewczyna była magiem, w dodatku mądrym magiem. Części jej myśli chroniła bariera, która zabezpieczała ją przez ewentualnym praniem mózgu przez innego maga. Tajna agentka królowej była smakowitym kąskiem dla szpiegów. Jednak teraz czuł, że ta bariera zniknęła a ona sama jest niczym otwarta księga, wręcz musiał uważać aby przez przypadek nie poznać jej wspomnień. Ulżyło mu jednak wyczuwając, że porywacz oszczędził ją chociaż po jednym względem: wciąż czuł od niej upojny i słodki zapach dziewictwa. Ubrania były tylko na pokaz, aby go wkurzyć. Domyślał się jednak, że pewnie chciał przekonać go aby po prostu użył swojego jadu i wykorzystał ją – ot, taki rodzaj terapii aby przywrócić mu zdrowy rozsądek. W końcu dla niego to tylko kolejny, marny człowiek z którym można uczynić co się żywnie podoba, a jeśli Tsusen po prostu by zabrał to czego pragnie może by zrozumiał, że ona nie jest ani trochę wyjątkowa. Tylko, że on nie rozumiał, że dla Tsusena – ona była wyjątkowa i to nie była kwestia jej ciała, czy mocy, czy nawet siły. Rozalia otworzyła znowu oczy, ciągle przepełnione strachem.
Sam zamknął na chwilę oczy i uspokoił wracając do normy. Bardzo powoli podszedł do Rozy
-Wybacz ale będę musiał zadać tobie znowu trochę bólu - powiedział czułym głosem. Usunął barierę i za pomocą swojej magii uniósł Rozę bardzo delikatnie w powietrze, jednak czuł że mimo tej delikatności poczuła dyskomfort; jej ciało było zbyt obolałe i wyzute z sił. Następnie przeniósł się z dziewczyną do szkoły dokładniej do gabinetu pielęgniarki i położył ją na łóżku bardzo ostrożnie. W trakcie przenoszenia, zamienił dodatkowo jej ubranie na normalne.
-Teraz będę musiał zadać tobie ból-powiedział delikatnie dłonią dotykając jej policzka, powoli się pochylił by następnie wgryźć się w jej szyję i zacząć wtłaczać w nią swój jad. Rozalia zareagowała dość dobrze. To, że ją ostrzegł pomogło jej się przygotować. Mimo to drżała w jego ramionach. Było to na pewno mniej bolesne niż podawanie jadu na "czysto" jednak ból niestety nadal był. Gdy pozbył się z Rozy całego jadu swojego niby ucznia  odsunął się od jej szyi, uleczył jej ranę, podłączył ją pod magiczną aparaturę podtrzymującą życie i usiadł obok niej. Obserwował jej stan zdrowia i pozbywał się powoli jadu z jej ciała w miarę jak  jej własna krew powoli zaczynała się  na nowo wytwarzać. Jego jad pozwolił mu przejąć nad nią kontrolę. Powoli położył dłoń na jej oczach i zamknął je, usypiając ją. Sprawił, że nie czuła już bólu. Gdy zabrał dłoń z jej oczu zobaczył na jej twarzy wyraz ulgi i spokoju. Zupełnie jakby jej koszmar w końcu się skończył. Tsusen usiadł znowu przy jej boku, kontrolując jej stan. Czekając wykorzystał jedną ze swoich umiejętności i zaczął sobie spokojnie czytać jedną z mang ze świata z którego pochodził.

Rozalia spała tak kilka dni. Nie pozwolił jej się zbudzić. Nie pozwolił jej śnić aby nie miała koszmarów. Potrzebowała spokoju. Gdy jej ciało się zregenerowało i czuł że w jej ciele płynie tylko jej słodka krew pozwolił jej się obudzić. Gdy jednak otworzyła w końcu oczy zobaczył w nich tylko strach...


*** 

                     Tsusen wrócił do pokoju tylko po to aby zastać Rozalie w tym miejscu w którym ją zostawił. Stała przy oknie ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Obejmowała tak sama siebie. Na ramionach miała przewieszoną chustę aby nie było jej zimno. Jej wyraz twarzy się nie zmieniał. Stała i milczała pogrążona we własnych myślach. Zrezygnowany odwrócił się chcąc znowu zniknąć i wtedy Rozalia się odezwała:
- Wiesz... Znikaniem wcale mi nie pomagasz. – Oznajmiła Rozalia odwracając się w jego stronę. Jej wyraz twarzy jak i głos brzmiały zupełnie inaczej. Zupełnie jakby wróciła do życia. – Ze strachem trzeba walczyć, Panie Potworze. – Dodała a na jej twarzy pojawił się wredny uśmieszek.– Nie jestem z porcelany, podejdź do mnie. Nie stłukę się. – Dodała, tu wyczuł lekkie załamanie w jej głosie mimo, że próbowała to ukryć. – Ugryź mnie. Nie udawaj, że chcesz to zrobić żeby sprawdzić czy się przestraszę, po prostu to zrób. Jak mam przestać się bać skoro nie pozwalasz mi się z tym zmierzyć? – Dodała przewracając oczami. Powoli odłożyła szal, kładąc go na parapecie i spojrzała w jego stronę. – Chcę żebyś mnie gryzł chociaż raz dziennie, żebyś mnie dotykał do czasu aż wszystko wróci do normy. – Dostała stanowczo. Zarumieniła się lekko gdy uświadomiła sobie co powiedziała. Odchrząknęła. – To drugie oczywiście w granicach rozsądku . – Nadmieniła.
Tsusen wysłuchał spokojnie słów Rozy.
-A już myślałem, że mój jad zadziałał i pozwolisz mi się bardziej pomacać niż zazwyczaj-powiedział ze smutną minką ale i wrednym uśmiechem.
-Widzę że już powoli wracasz do normy...prawie. Przynajmniej już nie boisz się samego mojego widoku-dodał oczywiście bez cienia uczuć jakby mówił o czymś zwyczajnym jak pogoda. Powoli zaczął do niej podchodzić ze swoim wrednym uśmieszkiem. Gdy był blisko Rozy oparł ją lekko o ścianę obok okna a dłonie położył na jej biodrach i przycisnął ją tak do siebie.
- Czyli jesteś gotowa znowu poczuć to drażniące i bardzo przyjemne uczucie rozchodzące się po całym twoim...-specjalnie przerwał nachylając się do jej ucha, wywołując tym uroczy rumieniec na jej twarzy i szybsze bicie serca  - zmysłowym ciele? -  wyszeptał, muskając jej uszko.
- Tylko bez głupich tekstów! – Zaprotestowała buntowniczo, czerwieniąc się na sam dźwięk tego ponętnego głosu. Po tym Tsusen po prostu pocałował namiętnie Rozę by ją trochę "rozluźnić", jej wargi zadrżały lekko gdy ich dotknął i cofnęła się lekko pod ścianę, opierając się o nią ale po chwili zrelaksowała się i oddała nieśmiało pocałunek, niezdarnie; lekko wyszła z wprawy. Tsusen  następnie powoli i delikatnie zatopił kły w jej szyi. Wypił tylko łyk jej krwi. Rozalia zacisnęła dłonie na jego ubraniu. W sumie wampir nie potrzebował tego za bardzo ale postanowił, że będzie ją po prostu gryzł by się na powrót przyzwyczaiła. Tak samo jak pić nawet raptem parę kropelek jej krwi. Ona o tym wiedziała. Sama traktowała to jako rodzaj terapii.


***

                     Minęły trzy tygodnie. Trzy długie tygodnie. Rozalia wróciła na zajęcia pomimo propozycji pielęgniarki, że mogłaby wziąć dłuższe wolne z racji tego co przeszła. Sam dyrektor ją do tego zachęcał. Wiedziała jednak, że nie chce stracić więcej dni w szkole. Musiała wiedzieć co było na zajęciach. Nie chciała znowu powtarzać roku. Wystarczająco traciła czas przez rozkazy królowej i ciągłe wojny. Należałoby w końcu skończyć te szkołę i zająć się swoim życiem. Skupić na samej pracy i... no właśnie. Na  Nim.
- A teraz grzecznie udasz się ze mną do łóżka - wyszeptał jej przy wargach specjalnie by brzmiało to dwuznacznie. Lubił się z nią drażnić w taki subtelny? Może trochę. Sposób. Rozalia przewróciła oczami. Ciągłe te same drętwe teksty. Zawsze po jej "kuracji" Przygryzła lekko jedną wargę. Zarumieniła się. Odchrząknęła.
- Dobrze, jestem gotowa. – Powiedziała specjalnie aby miał wątpliwości o co jej chodzi. Postanowiła się trochę z nim podrażnić.
uśmiechnął się w duchu słysząc że jest gotowa. W sumie wiedział że sobie żartuje ale postanowił wejść w tą grę dalej
-Jednak nim będziemy się dalej bawić powinienem cię oznaczyć. Chociaż lepiej może wpierw powiem tobie co to w ogóle by znaczyło mówiąc to wziął ją na ręce i położył do łóżka
-Więc nie ważne jak bym to powiedział po prostu ten znak sprawi że będziesz należała do mnie. To właśnie oznacza ten znak jaki tobie zrobię. Będzie to znak dla innych wampirów, magicznych stworzeń itp itd aby cię nie tknęły w żaden sposób bo oberwą solidnie oznajmił spokojnie gładząc delikatnie policzek dziewczyny. Roza dotknęła jego dłoni na swoim policzku. Rozumiała jego rację, zwłaszcza po tym co się niedawno wydarzyło nie zamierzała protestować.
-Jeżeli obawiasz się bólu to będzie to mniej więcej takie uczucie mówiąc to chwycił delikatnie jej dłoń. Palec drugiej ręki za pomocą swojej magii sprawił że stał cię bardzo cienki i ostry. I szybko parę razy ukuł ją tak w przedramię jakby robił jej tatuaż. Rozalia parsknęła cicho.
- Nie boje się bólu, a po tym co ostatnio przeżyłam... Nie nazwałabym tego bólem. – Wyznała szczerze. – To nie był pierwszy raz kiedy ktoś zadawał mi ból. Byłam już kilka razy torturowana, przesłuchiwana... – Wyznała – to hazard tego co robię. Służenie Królowej to tradycja mojej rodziny. – Dodała gładząc dłonią jego policzek. Dotknęła lekko kciukiem jego warg, rozchyliła je i dotknęła kciukiem jego kła. Nerwowo przełknęła ślinę. Usiłowała wyglądać obojętnie, ale widział w jej oczach, że ma traumę. Dotknęła jego drugiego kła palcem. Myślał nad czymś po czym zabrała dłoń.
- Jaki byś chciała mieć znak?-zapytał patrząc na nią a jego ręka wróciła do normalności.
- Skoro mam „należeć do ciebie” w takim razie powinnam nosić twój znak, nie uważasz? – spytała – Masz coś na rodzaj swojego herbu lub znaku rozpoznawczego? W jaki sposób inne wampiry będą wiedziały, że należę akurat do ciebie a nie do innego? – Spytała.
pozwolił rozie dotykać swoich kłów mimo że jako wampir nie przepadał jak ktoś ich dotyka.
-Będą wiedzieli że należysz do mnie bo ten znak będzie miał część mojej mocy. Coś w rodzaju podpisu autora książki czy wytwórcy broni. Nie ważne jaki to będzie znak. Najważniejsze że będzie to zrobione przeze mnie i każdy wyczuje czyje to jest przerwał i uśmiechnął się wrednie
-Można powiedzieć że będziesz przesiąknięta moim zapachem powiedział w żartach blisko jej uszka
-Ja tam swojego herbu nie mam. Tobie dałbym może magiczne znamię oznajmił z uśmieszkiem

- Zrób jak uważasz, ale niech to będzie coś cenzuralnego - oznajmiła z wrednym uśmieszkiem - możesz też wybrać miejsce na moim ciele, ale pamiętaj, że powinni móc to zobaczyć skoro mają trzymać się z daleka - Dodała spokojnie. - Może szyja? W sumie noszę często spodniczkę, więc udo też byłoby dobre. Możesz zdecydować.  - Oznajmiła.

-Ja w sumie już mam pomysł jaki zrobić tobie znamię. Jak się nie spodoba to w prosty sposób go przerobię powiedział spokojnie. Nachylił się do jej szyi w której zatopił swoje ząbki. Mogła czuć ból o jakim wspomniał tylko w nieco większym natężeniu gdyż robił to od razu na całej długości gdzie miało być znamię. Nie trwało to długo raptem minutę po czym odsunął się od jej szyi
-Zobacz powiedział a w jego dłoni pojawiło się lustro. Roza mogła dostrzec na swojej szyi różę o czarno-czerwonych płatkach. Wydawała się tak realistyczna jakby po prostu ją tam na niej położył. Wyglądało jakby owa róża dopiero rozkwitała.
Rozalia lekko zacisnęła dłoń na materiale jego ubrania w okolicach przedramienia i zamknęła oczy, ale poza tym była bardzo spokojna i cierpliwie czekała na koniec. Gdy skończył podniosła się lekko i usiadła na łóżku odsłaniając włosy aby zobaczyć znamie.
- Jeju.. To jest śliczne. - Powiedziała z uznaniem i zdumieniem. - Nie spodziewałam się, że to będzie takie ładne, ale... Troszkę szczypie. - Oznajmiła lekko mrużąc jedno oko, widać było, że chce tego dotknąć ale się boi, że jest za wcześnie, że to uszkodzi.

zaśmiał się lekko
-Możesz tego dotknąć nic nie zepsujesz. Gdyby to był normalny tatuaż to musiałabyś mieć to miejsce zafoliowane aby nie wdało się zakażenie bo w końcu wprowadzałoby się tusz pod skórę. A że to jest zrobione za pomocą magii jedynie będzie cię jeszcze troszkę szczypało ale do rana powinno przejść-stwierdził spokojnie

Przyjrzała się jeszcze chwilę znakowi.
- Nie różnisz się aż tak bardzo od nas magów. - Stwierdziła z podziwem - Twoja magia jest inna ale zdumiewająca. - Pochwaliła go. - Odrobinę przerażająca...- Dodała szeptem pochylając głowę widząc widocznie jeszcze jego postać przepełnioną szałem i żądzą mordu. Rozalia była silna. Pozbierała się i w dodaku w rekordowej szybkości to trochę było martwiące, nasuwało się bowiem pytanie; co jeszcze widziała w swoim krótkim życiu żeby wypracować sobie taką odporność? Rozalia spojrzała przez okno w chwilowym zamyśleniu.
- Dużo myślałam... Myślałam o tym jak bardzo jestem słaba. O tym, że istnieją istoty które są w stanie zgnieść mnie jak robaka i zmusić do wszystkiego czego zapragną. To dziwne uczucie, wiele razy próbowano lub nawet przejmowano władzę nad moim ciałem lub myślami, ale zawsze po jakimś czasie byłam w stanie to odeprzeć, zwalczyć to. Teraz było zupełnie inaczej; byłam jak wypchana kukła. Miałam wrażenie, że moje ciało jest wypełnione rozżarzonym żelazem, a dokładniej moje żyły. Nie dało się tego zwalczyć, a gdy zaczął na domiar złego wdzierać się siłą do mojego umysłu...- Rozalia dotknęła swoich skroni na to wspomnienie. Po policzkach spłynęły jej pojedyńcze łzy - To było straszne. Odpychałam go ile mogłam. Walczyłam, ale w końcu zabrakło mi sił... Wdarł się w moje myśli, bawił się mną, wywoływał w kółko myśli o których pragnęłam zapomnieć, które schowałam bardzo głęboko. Nawet tobie ich nie pokazałam, a on... On to zbeszcześcił. - Oznajmila ostatnie słowo z takim gniewiem w oczach jakiego dawno u niej nie widział. - Zniszczył ład, spokój i porządek który z wielkim trudem wypracowałam. - Zacisnęła w złości dłonie na pościeli. Nagle szkło w lampie na jej biurku strzeliło i rozbiło się w drobny mak. - Wybacz, jeszcze nie do końca odzyskałam nad sobą kontrolę. - Oznajmiła speszona. - Kończąc tą zbyt długą dywagację i dygresję chciałam powiedzieć, że... - Zarumieniła się i uciekła przed nim wzrokiem - Nie chcę żeby ktoś inny poza Tobą... -  zaczeła gubić słowa - chciałam powiedzieć, że doszłam do wniosku, że biorąc pod uwagę obecną sytuacje, nie chcę dalej ryzykować aby ktoś odebrał mi wbrew woli... Biorę pod uwagę, że... - Poczerwieniała jak pomidor - skoro już mam komuś ofiarować moje dziewictwo, to chciałabym żeby to była osoba która kocham a nie pierwszy lepszy zbir. Nie chcę ryzykować, że ktoś mnie zgwałci a raczej biorę to pod uwagę w dzisiejszych czasach i w mojej profesji, więc wole aby mój pierwszy raz był z Tobą. - W końcu to z siebie wydusiła. Tsusen czuł, że serce jej wali jak szalone, oczy miała szeroko otwarte jak spotki - Na co jeszce czekasz!? Aż zmienie zdanie? Teraz. - Pisneła prosta jak struna i zestresowana bardziej niż przed egzaminem z krystodetraulizacji.
-Różnię i to bardzo od was Magów-oznajmił spokojnie zerkając lekko w sufit słuchając dalszej wypowiedzi Rozy.
-Dzięki temu znakowi nikt już nie będzie miał władzy nad twoim umysłem. To znamię, tatuaż, runę nazwij jak chcesz jest tak skomplikowana iż przez wiele wieków nikt nawet nie zdobył minimalnej informacji jak można to przełamać. Ma wiele ciekawych hmm...powiedzmy funkcji. Jeżeli nadal jesteś bardzo zestresowana i niestabilna emocjonalnie przejedź delikatnie opuszkami palców po szyi a poczujesz jak przez twoje ciało przechodzi przyjemna i delikatnie ciepła fala dająca tobie spokój a dzięki temu zyskasz lepszy osąd jak i rozeznanie w terenie. Zdradziłem tobie tylko jedno z działań oznaczenia. Jesteś mądra więc dasz sobie radę i zdołasz jeszcze parę tych możliwości odgadnąć- powiedział z wrednym uśmieszkiem.
-Teraz już wiesz gdy mówiłem że "Gdybym chciał mógłbym zrobić z tobą wszystko" wiesz że nie kłamałem i za sprawą jadu mógłbym zrobić z tobą dokładnie wszystko. Teraz przy każdym piciu twojej krwi będę dawał tobie odrobinkę swojego jadu. W bardzo niewielkich dawkach. Będziesz mogła wtedy czuć się jakbyś miała np: lekką gorączkę, chciałoby ci się płakać itp itd. W ten sposób jest najlepszy by twoje ciało wytworzyło odtrutkę na każdy możliwy wampirzy jad oznajmił spokojnie dalej słuchając swej kobiety. Gdy kończyła swoja wypowiedź uśmiechnął się lekko. Dłonią dotknął jej policzka i delikatnie kciukiem ją pogłaskał
-Nie. Nie jesteś do końca sobą. A poza tym jak będziesz taka sztywna to będzie źle dodał i pocałował ją słodko i namiętnie w usta
Prawie podskoczyła gdy położył dłoń na jej policzku. Wyglądała na zaskoczoną jego odpowiedzią. Przymknęła powieki odwzajemniając pocałunek i przysuwając się do niego. Wtuliła się w niego rozkosznie nie odkrywając się of jego słodkich i miękkich warg. Jej bicie serca powoli się uspokajało i biło jednym rytmem. Zdawała się taka drobna przy nim.
Jej włosy rozłożyły się niczym welon na pościeli, ona sama bez oporu dała się mu położyć. Jej pocałunki były coraz bardziej czułe i pewne. Jej pierś unosiła się w nieco szybkim oddechu, ona sama była coraz bardziej zrelaksowana. Dotyk jego dłoni ją uspokajał, czuła się bezpiecznie w jego ramionach. Odsunęła się nagle od jego warg ale nim to zrobiła musnęła ostatni raz jego wargi w uwodzicielskim geście - Nie zachowujesz się jakby twoja odpowiedź brzmiała "Nie"- wyszeptała cichym, rozkosznym głosem.
-W końcu powiedziałem "nie gdy będziesz taka sztywna" a teraz już jesteś coraz mniej sztywna...- powiedział specjalnie przerywając i nachylając się do jej uszka-...w przeciwieństwie do mnie-mówiąc to delikatnie musnął jej uszko
-No to teraz pora byś poczuła kochanie przyjemność-wyszeptał muskając jej usta i znowu ją pocałował bardzo namiętnie i gorąco z języczkiem. Położył się nad nią i powoli zaczął ją rozbierać. Swoją magią zabezpieczył pokój by nikt nie widział oraz nie słyszał co się dzieje w środku.