czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział XX



           Nie wiedział sam ile spał -  parę minut a może parę godzin. Cóż dla niego czas nie grał roli gdyż płynął on dla niego inaczej. Chociaż powinno się powiedzieć że czas już dla niego przestał płynąć. Sięgnął ręką po prezent od Rozy i zaczął w nim rysować różne rzeczy. Zazwyczaj takie, których nie chciałoby się oglądać bo mogły przerazić. Od dawna nie rysował.
-Może to mój sposób na odreagowanie poza zabijaniem i niszczeniem-powiedział do siebie w zamyśleniu, patrząc na rysunek pokazujący zamaskowaną postać, której nie było widać twarzy ani ciała lecz wyciągnięta dłoń zdawała się jakby została czegoś pozbawiona. Lecz czy warto zastanawiać się nad tym co straciła ta "ręka". Nawet nie spostrzegł, że już niedługo będzie południe. Wstał i skierował się do parapetu, na którym usiadł wcześniej, otwierając okno i patrząc się tak w niebo. Wiatr lekko zaczął ruszać jego włosami oraz płaszczem. Spostrzegł Rozę. Rozejrzał się po pokoju, chwycił jakąś poduszkę i rzucił nią centralnie w głowę Rozy.
- Aua! – zaprotestowała żwawo, odwracając się w jego stronę, wyrwał ją z zamyślenia.
 -Co tak stoisz, dziecinko? -zapytał z tym swoim wrednym uśmieszkiem, jaki zawsze i często miał na ustach. Rozalia dostrzegła go i zdezorientowała dopiero teraz zorientowała się jaka odległość ich dzieli.
- Jakim cudem dorzuciłeś tu z takiej odległości!? – zawołała zszokowana – zresztą, nie odpowiadaj. -  Dodała szybko i stanowczo, biorąc poduszkę i podchodząc kawałek do okna. Gdy podeszła na odległość, z której wiedziała że dorzuci. Rzuciła w niego jednak on się uchylił i poduszka wpadła do pokoju przez okno prosto na ziemie. – Ech, prawie – mruknęła pod nosem – rozmyślam, wiem że nie znasz takiej czynności, ale możesz czasem spróbować – odpyskowała z wrednym uśmieszkiem podchodząc do niego pod okno. Na szczęście ich pokoje były na parterze. Zauważyła, że rysuje. Uśmiechnęła się – co rysujesz? – spytała zaglądając mu przez ramię, ale kiedy zauważyła jego rysunek lekko się skrzywiła. – Kiedyś rysowałeś ładniejsze rzeczy. –Skomentowała przypominając sobie śliczny rysunek jego siostry jaki kiedyś podejrzała w jego szkicowniku. – Może tu zejdziesz panienko z okienka? – zaproponowała z uśmiechem stojąc pod oknem z rękami za plecami. Było ciepło więc miała na sobie lekką sukienkę na ramiączkach.
 -Narysowałem to by pozbyć się złości i tyle-powiedział spokojnie-pewnie to wyrwę i spalę by nikt tego nie widział- stwierdził-chociaż dla niektórych to też jest sztuka-dodał i zeskoczył na ziemię lądując lekko tuż przed Rozą, tak że ich twarze były blisko siebie. Uroczo się zarumieniła widząc jak jego twarz jest blisko. Serce szybciej zaczęło jej bić. -A co? Może chcesz abym cię narysował tak jak kiedyś o tym wspominałem w złośliwości?- zapytał pokazując swoje zębiska w złośliwym uśmiechu.
- Mówiłeś kiedyś, że mnie narysu..? – już miała spytać, nie pamiętając o co mu chodzi, szybko jednak sobie przypomniała jak kiedyś powiedział, że ją rozebrał i namalował nago i poczerwieniała w jednej chwili na całej twarzy.
- Chociaż mam ciekawszy pomysł i koncepcje-szepnął jej tuż przy uchu i skierował się jakby nigdy nic w stronę drzew.
- Co!? Poczekaj! Jaką koncepcję!? – zawołała za nim, doganiając go, zastanawiając się co znowu wpadło mu do głowy.
-A to już moja słodka tajemnica-powiedział. Usiadł pod drzewem, otworzył zeszycik i z wrednym uśmiechem patrzy na Rozę, to rysuje coś w zeszycie, nie pozwalając swojemu "obiektowi malarskiemu" zajrzeć na to co maluje. Rozalia usiadła blisko niego na trawie.
- Nie bądź taki, pokaż mi! T-to mnie rysujesz? Na pewno nie mnie, po co niby miałbyś... No pokaż! – wołała zniecierpliwiona Rozalia usiłując różnych sztuczek żeby podejrzeć co rysuje. Tsusen spokojnie rysował mimo robienia uników przed Rozą, aby tego nie zobaczyła.  Gdy wszystkie jej pomysły zawiodły, bo Tsusen zwinnie przekładał szkicownik w dłoni ,nie ważne pod którym kątem chciała zajrzeć  - uspokoiła się.  Siedziała przed nim, przypatrując się mu uważnie, usiłując odgadnąć co rysuje.
-Aż tak bardzo jesteś ciekawa w jakiej pozycji cię rysuję?- zapytał specjalnie w taki sposób by można było to odebrać też w bardziej erotyczny sposób.  Rozalia się przyrumieniła .
- Jestem po prostu ciekawa. – Odpowiedziała, nie dając się sprowokować.
-Co byś była w stanie zrobić aby zobaczyć co narysowałem? –zapytał, zamykając zeszyt i patrząc się na dziewczynę z wrednym uśmieszkiem, ukazując jednocześnie swoje wampirze kiełki ,które mimo wszystko wystawały z jego ust.
- To zależy do czego byłbyś w stanie mnie zmusić – oznajmiła z chytrym wyrazem twarzy. – Tsusen pokaż mi, proszę – dodała sekundę później, patrząc na niego wyczekująco. Wampir uśmiechnął się wrednie.
-Jest wiele możliwości-powiedział specjalnie przyglądając się jej całej od tak by ją wkurzyć, ona odwdzięczyła mu się pogardliwym spojrzeniem -łap-powiedział rzucając jej zeszyt aby mogła sobie obejrzeć. Zaskoczona Roza ledwo go złapała, zupełnie się nie spodziewała, że tak szybko się podda.
- Jesteś pewien? – spytała z nutą podejrzliwości w głosie.
- Tak, w końcu i tak mnie nie zabijesz-dodał z wrednym uśmieszkiem. A rysunki były różne. Od przerażających a raczej wywołujących strach po jakieś wesołe i radosne. Był tam bardzo ciemny las z których widać było świecące oczy, to Rozę jadącą na koniu, kłócącą się z Rachel, to samą Rachel z pokrętnym uśmieszkiem. Jakieś przyjaciółki, które nie widziały się długo i się tuliły, to różne zwierzęta jakie zostały przywołane, oraz jakaś tajemnicza postać w płaszczu która wyglądała jakby była stworzona z dymu.
- Są piękne – powiedziała zafascynowana jego rysunkami – są jak żywe, jakby tutaj były – powiedziała z uśmiechem przeglądając rysunki – masz talent – oznajmiła i uniosła na niego wzrok z nad jego rysunków, a kiedy jej spojrzenie wróciło na szkicownik zaskoczona aż westchnęła.
- T-to ja, kiedy tam siedziałam – powiedziała lekko speszona, zdając sobie sprawę że pewnie jakiś czas ją obserwował. Jednocześnie wyglądała na onieśmieloną tym jak ten rysunek był dokładny. Siedziała na trawie z lekkim uśmiechem patrząc się przed siebie. Była to chwila kiedy przyglądała się jak Lozi biega po podwórku. Miała lekko ugięte nogi i trzymała je lekko. Najbardziej zaciekawił ją jej uśmiech.
- Nie sądziłam, że jestem w stanie się tak uśmiechać – oznajmiła speszona, zamknęła szkicownik i oddała mu go nadal lekko zarumieniona na policzkach. – Umiesz narysować samego siebie? – spytała.
-Nie-powiedział spokojnie biorąc szkicownik- jedynie czasem zdarzy mi się zobaczyć swoją postać oczami swoich posiłków lecz tylko przez chwilę-powiedział spokojnie.
- Szkoda, chciałabym mieć twój obrazek na własność, na pamiątkę – oznajmiła spokojnie – na wypadek jakbyś znowu chciał zniknąć bez słowa – dodała pod nosem.  Była piękna pogoda, wiatr delikatnie wiał, dzięki czemu nie było gorąco.  Cienie drzew zapewniały Tsusenowi chłód. Zawiał silniejszy podmuch wiatru i włosy Rozalii lekko się rozwiały, przytrzymała je ręką.  – Jak się dzisiaj czujesz Tsusen? – spytała, patrząc na niego.https://ssl.gstatic.com/ui/v1/icons/mail/images/cleardot.gif
- Jak zwykle -powiedział-pusty w środku-zażartował pokazując swoje ząbki w uśmiechu tak w żartach-mówiłem ci kiedyś, że bywały gorsze temperatury w jakich było mi dane przebywać- dodał-w porównaniu z tamtym teraz to jest zimno-stwierdził wzruszając ramionami.
- Nie pytałam o temperaturę – oznajmiła gdy tylko skończył mówić, ale postanowiła nie ciągnąć tematu.
-Jak chcesz mogę narysować jak wyglądałem w dzieciństwie-powiedział w zamyśleniu-chyba jeszcze nie zapomniałem swojego wyglądu, hmm- powiedział to bardziej do siebie niż do Rozy. Dziewczyna się roześmiała.
- Jeśli to problem, nie musisz tego robić – oznajmiła i przysunęła się do niego tak bardzo, że ich nosy prawie się stykały, powoli uniosła swój wzrok i spojrzała głęboko w jego oczy – a może zobaczyłbyś siebie w moich oczach? – wyszeptała, będąc bardzo blisko niego. Oczywiście się z nim droczyła. Tym razem to ona chciała go zaskoczyć, ciekawa jakby zareagował.  Nie przestawała patrzeć mu w oczy a on uśmiechnął się wrednie słysząc co powiedziała.
- Ale wiesz, że musiałbym wypić sporo twojej krwi? -wyszeptał blisko jej warg-a to by oznaczało iż twoje ciało odczuwałoby ogromną rozkosz i  wydawałabyś odgłosy, które trudno by tobie było powstrzymać-powiedział przybliżając się do jej szyi-jesteś na to gotowa? –zapytał, dotykając jej szyi kiełkami. Mógł poczuć jak delikatny dreszczyk przeszedł po jej skórze w chwili gdy jego ząbki dotknęły jej skóry. Nieświadomie wstrzymała na chwile oddech. Jej serce szybciej biło.
- A-a nie wystarczy jak będziesz patrzeć mi w oczy? – spytała cicho, siedząc w bezruchu.
-Nie zapominaj, że jestem wampirem. Nie mam czegoś takiego jak odbicie, chyba że bardzo skupię się aby je mieć-powiedział dalej kiełkami dotykając jej szyi, dodatkowo mogła czuć jego oddech-więc? Jesteś gotowa bym się w ciebie wgryzł i napił się z ciebie?- zapytał, a Rozalia zamknęła oczy i zarumieniła się, nie mogąc znieść tej bliskości. Czuła jak serce jej szybko bije, wiedziała że to słyszy.
- Czasem możesz napić się mojej krwi.  T-tylko mnie nie zabij – oznajmiła po chwili namysłu – z-zgoda! – dodała stanowczo, prawie krzyknęła jakby próbowała się otrząsnąć z jego uroku. – Ale zakryj mi usta…- dodała po chwili pod nosem, chociaż wyglądała na lekko załamaną przez prośbę tego typu. Jednak myśl o wydawaniu „takich” dźwięków wydawała jej się bardziej krępująca niż ta opcja. Uśmiechnął się wrednie i tylko liznął jej szyję.
- Na razie nie jestem głodny-powiedział i pstryknął ją lekko w czoło-innym razem się ciebie napije-dodał.
- Innym razem dam ci w pysk – oznajmiła czerwieniąc się, rozumiejąc że tylko się z niej naigrywał.
-O ile będziesz miała siłę -powiedział spokojnie-jest też inna metoda bym mógł siebie zobaczyć -powiedział-ale wtedy teoretycznie dowiedziałbym się też co o mnie myślisz-dodał.
- O nie, nie, nie , nie dam się nabrać kolejny raz! – oznajmiła, stanowczo zaprzeczając i skrzyżowała ręce na piersi – i nie martw się, zawsze znajdę siłę żeby tobie przywalić – dodała z wrednym uśmieszkiem patrząc na niego z wyższością.
-Tak, tak-powiedział pacając ją po głowie-to nie jest żadna sztuczka byś się nabrała-powiedział spokojnie-to trochę zalatuje waszą magia-dodał w zamyśleniu-jak chcesz możesz to na mnie wypróbować abyś zobaczyła jak jako wampir widzę świat- dodał- ale później usunę tobie wiedzę jak wykonać tą sztuczkę-dodał z uśmieszkiem.
- Nie chcę żebyś grzebał mi w głowie – oznajmiła spokojnie ale stanowczo z lekkim westchnieniem. – Może innym razem – oznajmiła z chytrym uśmieszkiem.
-Po prostu powiedzmy, że "ustawię" tobie możliwość tylko jednego użycia na mnie i tyle-powiedział spokojnie-co ty na takie coś?- zapytał i tyknął ją palcem w czoło.
- Chcesz mi coś pokazać,  nieprawdaż? – spytała spokojnie, chwile nad tym myślała po czym głęboko westchnęła – zgoda, niech ci będzie – oznajmiła – a nie możesz po prostu zobaczyć jakiegoś mojego wspomnienia o tobie? – zaproponowała – nie chce żebyś znał moje myśli, to zniszczy ostatki tajemnicy między nami – szepnęła.  Rozalia broniła się jak mogła, nie chciała żeby Tsusen dowiedział się tego co naprawdę chciała przed nim ukryć. Swoich uczuć.
- Gdybym chciał poznałbym twoje tajemnice pijąc twoją krew ale mnie to nie interesuje-powiedział spokojnie, narysował jej coś na dłoni-dobrze możesz teraz zobaczyć przez chwile moimi oczyma-powiedział z uśmieszkiem-a zobaczysz jak kiedyś non stop widziałem-dodał tajemniczo i gdy to zrobiła mogła przez chwile widzieć wszystko na czarno a u zwierząt i innych nawet domowników lekko pomarańczowym kolorem ich krwiobieg oraz "słyszeć" jak zachęcająco biją ich serca, niektóre spokojnie a inne nieco przerażone. -i co myślisz?- zapytał z wrednym uśmiechem na twarzy, przyglądając się Rozie.  Zamrugała z niedowierzaniem oczami, jakby nie mogła przywyknąć. To było dla niej zupełnie nowe doświadczenie. Rozejrzała się po czym jej wzrok skierował się w jego stronę. Nagle wszystko minęło i znów widziała jego twarz taką jaką jest.
- Widzisz tak przez cały czas? Nie widzisz kolorów? Nie, niemożliwe, skoro znasz się na kolorach...- zaczęła się zastanawiać na głos.
- Tak widziałem jak zostałem przemieniony, czyli byłem non stop na głodzie- powiedział-czasem wykorzystuje to aby sprawdzić czy ktoś się gdzieś nie kryje itp itd -dodał-i co? Ciekawe, hmm? -zapytał z uśmieszkiem. Pokiwała twierdząco głową z entuzjazmem.
- Niesamowite, przypomina trochę zaklęcie potrzebne do wykrywania wrogów, którego kiedyś używali myśliwi – powiedziała zafascynowana tym jak małe dziecko. Chwyciła nagle jego dłonie swoimi pod wpływem tych emocji, chciała powiedzieć coś jeszcze ale spojrzała w dół. Pąs okrył jej policzki kiedy zauważyła, że trzyma go za ręce i natychmiast je zabrała, odwracając wzrok w inną stronę speszona.- Je-jednak nie chciałabym widzieć tak przez cały czas, to trochę uciążliwe, nie widzieć świata takim jakim on jest, świata który jest piękny i kolorowy. Czułabym się jak ślepiec. – Oznajmiła już spokojnym tonem. – Jeśli mi obiecasz, że nie zajrzysz  w moje myśli i że narysujesz mi siebie, wtedy się zgodzę żebyś zajrzał tak przez moje oczy, umowa stoi? – spytała, nie odwracając wzroku w jego stronę i zaciskając dłonie na materiale swojej sukienki na kolanach.
 - Albo zerknę w myśli kogoś innego zobaczyć jak wyglądam i po sprawie-powiedział spokojnie-może którejś z twoich pokojówek-zastanowił się.
- Nie! – zawołała żwawo, stanowczo zbyt żwawo. Zawstydzona tą gwałtowną reakcją odwróciła wzrok – Nie ma takiej potrzeby – powiedziała po lekkim odchrząknięciu, którym sprowadziła się do rzeczywistości – chętnie to zrobię, możemy zaczynać – oznajmiła uroczyście, prostując się i patrząc na niego, po chwili jednak uświadomiła sobie, że właściwie nie wie jak się to robi – tak, właściwie to muszę coś robić? – spytała, lekko zmieszana.
-Nie musisz nic robić-powiedział spokojnie-jak wspomniałem albo może nie wspomniałem są właściwie dwa sposoby na to bym mógł zobaczyć jak wyglądam. Pierwszy to wypicie sporej ilości twej krwi przez co czasem mógłbym widzieć twoimi oczami a ty moimi a drugi to to co właśnie tobie wcześniej pokazałem-powiedział spokojnie-i nie martw się nie czytałbym w twoich myślach tylko przesłał ten impuls do twoich oczu-stwierdził spokojnie.
- Właściwie pytałam od razu o drugą opcje – oznajmiła z lekkim uśmieszkiem – uzgodniliśmy już wcześniej, że o piciu krwi nie ma mowy bo jesteś najedzony, dlatego pokazałeś mi jak wygląda drugi sposób a że nie byłam wstanie przypomnieć sobie czy musiałeś coś zrobić żeby wysłać mi ten „impuls” żebym mogła spojrzeć twoimi oczami, więc zapytałam czy mam coś zrobić czy tylko mam tak siedzieć i na ciebie patrzeć – oznajmiła z rozbawieniem – coś kiepsko dzisiaj z twoją pamięcią – skomentowała z wrednym uśmiechem na twarzy.
- No to szykuj się na impuls-powiedział z uśmieszkiem i dotknął jej dłoni by zobaczyć jej oczami jak wygląda po czym skończył i zaczął rysować siebie w rysowniku.
- Oh, poszło dość… bezboleśnie – stwierdziła ze spokojem i się rozluźniła. Siedziała, nie przeszkadzając mu i patrzyła jak rysuje. Z jakiejś przyczyny cieszyło ją to i relaksowało.  Przyglądała się swobodnym ruchom jego nadgarstka i jego wyrazie twarzy gdy tak szkicował.  Uniosła lekko kącik ust w uśmiechu i pomyślała o tym jak przyjemnie byłoby zatrzymać tak na chwilę czas w tym miejscu. Gdy tak siedzą razem pod drzewem, a on szkicuje i nic im nie przeszkadza. Nie muszą nikogo gonić, ani uciekać przed kimś i nie ma już rozkazów od Królowej.
- Nie lubię zbytnio siebie rysować-stwierdził spokojnie, kończąc rysunek i pokazując go jej. Był trochę zmieniony od tego jak wyglądał naprawdę gdyż wyglądał w nim jakby był zrobiony z cienia.
- Trochę mroczne, ale podoba mi się – powiedziała z uśmiechem – więc, rozumiem, że jest  dla mnie? – spytała nieśmiało. – Nie będę cię już o to prosić skoro nie lubisz tego robić – zapewniła go.
- Po prostu ja siebie widzę inaczej niż inni-powiedział spokojnie-bardziej makabrycznie-dodał, wyrwał starannie kartkę i podał dziewczynie rysunek-trzymaj skoro go chcesz-powiedział.
- Dziękuje – oznajmiła z uśmiechem patrząc na rysunek, po chwili zastanowienia dodała – ale skoro teraz widziałeś moimi oczami, to nie powinieneś widzieć siebie normalnie, znaczy.. tak jak ja? – spytała – nie narzekam! Rysunek bardzo mi się podoba! Tylko chce wiedzieć, zaciekawiło mnie to – oznajmiła przyglądając się rysunkowi z uśmiechem.
-Jak dobrze wiesz, co do lat jakie mam, jest ich bardzo dużo-powiedział spokojnie-znasz standardy jakimi ludzie widzą wampiry, masz to w niektórych książkach-powiedział spokojnie-a ja zawsze byłem uznawany za potwora a gdy zaczynały błyszczeć mi oczy każdy już widział co innego na moim miejscu -dodał- możliwe, że to przez akcję z tamtą wsią-powiedział bardziej do siebie-ale mniejsza z tym-dodał.
- Hm, nie wiem za bardzo o jakiej wsi mówisz, ale to musiało być przykre – oznajmiła – jak dobrze wiesz – westchnęła lekko – wiem co to znaczy być wyobcowanym, że tak to ujmę – oznajmiła ze spokojem i lekką rezygnacją skubiąc płatek stokrotki, która rosła blisko jej kolana – ilość moich lat, pewnie nie wzbudza na tobie wrażenia, w porównaniu z tobą jestem jeszcze niemowlęciem, ale zapewniam cię, widziałam wystarczająco zła do tej pory i ty moim zdaniem, nie jesteś zły – oznajmiła z lekkim uśmieszkiem i lekko uszczypnęła go w policzek, pociesznie, jak małe dziecko – co prawda sposób w jaki wymierzasz sprawiedliwość… hm, nie jest do końca szlachetny, że tak to ujmę, jedna to nadal jest sprawiedliwość  - oznajmiła – i nigdy nie będę się ciebie bać –zapewniła go – bo wiem, że jeśli będziesz usiłował mnie skrzywdzić to będziesz to robił żeby mnie wkurzyć i pokazać mi jaki to jesteś groźny, dla przestrogi, lub twój instynkt nad tobą zapanuje, a ni jak nie mogę cię winić za coś czego nie zrobiłeś naumyślnie – oznajmiła zabierając dłoń i powoli wstała z ziemi, otrzepała się – no, dość tego uroczego spotkania, pójdę zanieść rysunek do pokoju i poszukam brata, ma ode mnie zaległego prawego sierpowego – oznajmiła i spojrzała na niego – moja rodzina jest specyficzna – wyjaśniła pokrótce.
- O specyficzności rodziny nie musisz mi mówić gdyż moja była o wiele bardziej specyficzna-powiedział spokojnie-ale nie ma co porównywać rodzin i epok-stwierdził spokojnie powoli się podnosząc i kręcąc karkiem-w takim razie powodzenia z przywaleniem-dodał.
- Oh, będę się znakomicie bawić, dziękuje – oznajmiła z dumnym wyrazem twarzy i zaczęła szukać brata po całej posiadłości. 

*** 
 
              Nastał wieczór, Rozalia powoli uchyliła drzwi do salonu wchodząc do środka z widocznie zrezygnowaną miną.
- Poddaje się, zniknął jak kamfora – oznajmiła głosem pełnym rezygnacji i powoli uniosła wzrok – Co tu się u licha dzieje!? – zawołała parę sekund później, widząc swojego ojca w stanie upojenia alkoholowego, siedzącego na bordowej sofie w środku salonu. Scena ta była dla niej na tyle traumatyczna, że Saito siedział sobie jak gdyby nigdy nic w samej bieliźnie pijąc z gwinta kolejną butelkę, na brzuchu mając napisane czarnym atramentem „Jestem królem picia”.
- Tsusen, co ty mu zrobiłeś!? – zawołała nieziemsko wkurzona podchodząc do wampira z bojowym wyrazem twarzy, już wyciągając różdżkę chcąc go ukarać.
On jednak tylko spojrzał na nią, jakby nie  wiedząc o co chodzi.
- Nic mu nie zrobiłem- powiedział-ale tobie mogę coś zrobić-dodał z podstępnym uśmieszkiem na twarzy,  łapiąc ją i sadzając sobie na kolanach -moja mała dziewica-szepnął jej do uszka, wprawiając tym Rozalie w osłupienie. Po jej ciele przeszedł dreszcz . -Jesteś moim malutkim apetycznym jedzonkiem-zawarczał dla zabawy lekko polał jej szyję alkoholem, Rozalia zadrżała próbując wstać, jednak przytrzymał ją za nadgarstki, walka z nim była dla niej jednak jak walka ze skałą.
- Oszalałeś!? Masz dosłownie minutę na to aby skończyć te brednie i…– jej monolog przerwało westchnienie. Jej policzki spowił rumieniec po tym jak Tsusen, zupełnie ją ignorując, przejechać po jej szyi  językiem w miejscu, które wcześniej oblał alkoholem.  Na koniec wgryzł się delikatnie w jej szyje i bardzo wolno wypił solidny łyczek jej krwi by następnie wysunąć kły z jej szyi i znowu przejechać po niej językiem aby ją zaleczyć.
- Jesteś moja, zapamiętaj to sobie-wyszeptał jej wprost do uszka. Cała jej twarz zrobiła się czerwona. Czuła jak serce mocno i szybko wali w jej piersi. Była tak zakłopotana i zażenowana, że bała się poruszyć a co dopiero coś powiedzieć. Widząc, że dalej nie chce jej puścić skinęła głową. Jej pierś szybko unosiła się pod jej oddechem. Tsusen czuł zapach jej włosów i skóry. Była blisko. Dźwięk serca szalejącego w jej piersi czy to z podekscytowania, strachu czy innego uczucia napawał go samego ekscytacją. Znowu spróbowała się wyrwać, bezsilna, zupełnie jakby walczyła ze murem.
- Tsusen – szepnęła w końcu, jej głosik drżał przez to jak długo się zbierała aby przerwać ciszę – jeszcze raz zrobisz coś takiego a będziesz potrzebował milenium żeby poskładać się z powrotem do kupy – dodała już znacznie odważniejszym, wręcz wrogim  głosem–  jesteś pijany, puść mnie – dodała bo całkowicie zapomniał, że przytrzymuje swoją ptaszynkę za nadgarstki. On natomiast słuchał wypowiedzi swojej pani z miną jakby nie wiedział o co jej chodzi.
-Ja nie jestem pijany, tylko on-powiedział wskazując palcem na Saito, który leżał jak długi, pijany jak nigdy wcześniej -to zrobię coś takiego-nagle wpadł na pomysł i puścił nadgarstek dziewczyny, jednak chwilę później szybko upił łyk alkoholu i pocałował dziewczynę, przelewając tak alkohol do jej ust. Zrobił to z czystej złośliwości jak i dlatego, że pił alkohol własnej produkcji, który był bardzo mocny. Był więc jednak troszeczkę mniej trzeźwy niż myślał, że jest. Rozalia siedziała nieruchomo, sparaliżowana szokiem i zawstydzeniem. On nie odrywał się od ust Rozy, która uświadamiając sobie co właśnie zaszło, zaczęła się wyrywać. Za nic nie chcąc przełknąć ani kropli. On nie ustępował, przyciskając ją do siebie do momentu póki nie wypiła tak alkoholu z jego ust. Rozalia lekko nadszarpnęła jego ubranie w okolicach dekoltu usiłując się wyrwać. Chyba jeszcze nigdy nie walczyła z nim tak nieustępliwie. Brakowało jej jednak powietrza.  Przełknęła wreszcie alkohol, a on odsunął się od jej warg i oblizał swoje usta. Roza natychmiast wzięła haust powietrza i zaczęła lekko się krztusić.
-Mógłbym tak pić z twoich ust cały czas-powiedział, kiwając głową zgadzając się sam ze swoimi słowami. Puścił dziewczynę by mogła sobie "uciec", gotowy na cios, którego Rozalia nie omieszkała mu zaserwować. Głośne plaśniecie rozniosło się po pomieszczeniu. Jednak na jednym się nie skończyło. Tak się sfrustrowała, że uderzyła go trzy razy z taką siłą, że rozcięła mu lekko wargę.
- Jesteś obrzydliwy! – zawołała zrywając się z jego kolan, potykając się o własne nogi. Miała łzy w oczach, ale jej mina była stanowcza i wroga. Usiłowała zachować resztki godności. Złość i zakłopotanie całkowicie ją ogarnęło.
- Nie zbliżaj się więcej do mnie zboczeńcu! Nawet nie waż się wracać do swojego pokoju! Śpisz dzisiaj na zewnątrz tam gdzie reszta zwierząt!
Rozalia sama nie wiedziała co powiedziała. Była taka zła. Wybiegła z pokoju. Tsusen mógł przysiąść, że widział łzy na jej policzkach. Może jednak trochę przesadził? Drzwi się za nią zamknęły, a z korytarza słyszał dźwięk jej butów uderzających po posadzce. Biegła.