niedziela, 13 października 2013

Rozdział XI


                Korytarze zdawały się większe. Zaraz. Chwilę. Wszystko jest większe. Sam nie wiedział gdzie biegnie, ale byleby jak najdalej od tych popaprańców z różdżkami.  Miał już szczerze dość tego całego kociego życia. Najpierw ośmieszono go, dorabiając mu kocie uszy, jak w jakimś tanim porno. Potem  wysadzano n-razy aż w końcu stał się… Moment, ale co się właściwie teraz stało? No tak. Czemu właściwie Tsusena nie dziwił taki rozwój wydarzeń? Już od samego początku tej całej farsy wiedział, że to dobrze się nie skończy. Bo gdy do dzieła wkraczała jego droga „pani” wszystko zdawało się stawać na głowie. Biegł tak, aż nie trafił do jakiegoś, chyba pustego pokoju. Zaszył się w ciemnym kącie, licząc na to, że nikt go tym razem nie znajdzie i będzie miał w końcu odrobinę spokoju.  Zwinął się w kłębek i zasłonił jedno oko ogonem. Od czasu do czasu podnosił ogon, by się rozejrzeć  czy aby Roza nie odnalazła jego, jak sądził, bezpiecznej kryjówki. Nagle poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. A niech to. Ktoś go zauważył.
- Och, kiciuś – brunetka z dość okazałym biustem schyliła się do miejsca, w którym był i nie zważając na to, czy to mu się spodoba, wzięła go na ręce i uniosła lekko, patrząc na niego. Uśmiechnęła się ciepło.
- Co tutaj robisz maluszku? Zgubiłeś się?  - spytała go i przytuliła, wtulając jego mała kocią główkę w swoje duże piersi. Houston, we have a problem.  Gdzie do jasnej ciasnej podziało się światło? I tlen..   – masz taka puszystą sierść – szeptała, głaszcząc go czule po kociej główce i zaczęła niechcący wciskać go jeszcze mocniej w swój obfity biusty.  No to koniec.
"A myślałem, że to jest pusty pokój. Nosz kurde, jako kot mam kiepskie zmysły, a może tak jest tylko na początku? "- pomyślał załamany swoją obecną sytuacją.
"Ściskaj mnie tak dalej, po co komu tlen? Jak to dobrze, że nie muszę oddychać…"- stwierdził w myślach, gdy zaczęła go wtulać w swoje piersi. Już wie, co czują małe zwierzaki, gdy takie kobiety je ściskają. Można zginąć.
- Ale z ciebie urocze stworzonko, jestem Sasha, a ty? – spytała, unosząc go, by zobaczyć jego oczy.
- No tak, po co pytam przecież i tak mi nie odpowiesz, głupia Sasha, hehe – dodała z głupkowatym uśmieszkiem.
-„SASHA!” – rozległo się wołanie na korytarzu.
-Ojej, muszę uciekać, ty lepiej też znikaj, aby cię nikt nie złapał. Przykro mi, ale nie mam przy sobie nic do jedzenia  – powiedziała, stawiając go na ziemi. – Już biegnę! – zawołała i pobiegła w stronę kuchni.

                W tym czasie szukała go już prawie całą szkoła, w końcu  plotka o „kocim uciekinierze Tsusenie” rozniosła się echem w kilka chwil. Szukali go po krzakach i w zaroślach, na drzewach, w klasach a nawet… w śmietniku. Tylko Roza wiedziała dokąd iść. Szła więc spokojnie, co jakiś czas zatrzymując się, by uskoczyć na bok i uniknąć śmierci przez stratowanie,  gdy kolejna osoba pędziła korytarzem w pogoni za Tsusenem.
„Doprawdy... że też nikomu nie wpadło do głowy gdzie go szukać?” – westchnęła w myślach, idąc dalej.

***

          -"Uratowany przez czyjeś wołanie"- pomyślał i wymknął się z pomieszczenia. Jak to leży w wampirze naturze – wdrapał się na sufit i do góry nogami znalazł wyjście z zamku. Schował się za nim, w niewielkim kącie między ścianami, gdzie nikt nie powinien go znaleźć. Nikt, poza rzecz jasna…
                Uśmiechnęła się z triumfem, widząc małego kotka o srebrzystej sierści, schowanego w kącie. Podeszła cicho i niezauważalnie, po czym szybko wzięła go na ręce.
- Tutaj jesteś – powiedziała z satysfakcją, przytulając go do siebie delikatnie i ostrożnie. Uważała jednak, by tym razem jej się nie wywinął. – Wiedziałam, że tu się schowasz, mała, wredna kupo kłaków – dodała z wrednym uśmieszkiem, spoglądając na niego z wyższością. – Powinieneś być bardziej oryginalny i wybrać inne miejsce na kryjówkę, niż to, gdzie zawsze umykasz.
- Wiesz właśnie, że wtulasz swojego sługę w swój biust, prawda? -powiedział spokojnie i dla zabawy zaczął machać ogonem drażniąc tak jej piersi a przynajmniej to,  gdzie nim dosięgał. Przeszedł ją dreszcz i z trudem powstrzymała odruch rozszarpania go na strzępy.
- C…co...- spłonęła rumieńcem, brew jej zaczęła niebezpiecznie drgać, złość się w niej gotowała. Starała się uspokoić.  Opanowując furię, zaczęła go bardziej wciskać w swój biust.
- Tylko… spokojnie…- wycedziła.  Ściskała go tak mocno, że normalne zwierzę już dawno by się udusiło.
                Uderzał lekko kocimi łapkami po jej piersiach usiłując wyrwać się z żelaznego uścisku swojej, jak już zdążył zauważyć, nie tak słabej pani. Dość dziwnie się czuł  w takiej sytuacji, machał coraz bardziej ogonem na boki, aż Roza zdusiła w sobie chęć brutalnego mordu na małym kocie. Może nie do końca, ale przynajmniej już potrafiła się opanować, by mu nie przywalić. Rzuciła go na ziemię.
- Teraz ja... Ostatni raz spróbuję, a jeśli nie zadziała, dyrektor powiedział, że z czasem samo powinno zniknąć  - oznajmiła, wymamrotała jakąś formułkę pod nosem i wcelowała w niego różdżką. Nastał wielki wybuch. Zaczęła się krztusić, jednak w końcu dym zaczął opadać i zobaczyła jak wyłania się z niego ludzka postać, i wampir znów wyglądał normalnie. No, prawie normalnie. Ucierpiało głownie jego ubranie. Stracił koszulkę, ale na szczęście spodnie jeszcze miał.  W kawałkach, ale zawsze jakieś. Uszy już mu nie sterczały na głowie a ogon zniknął. Odetchnęła z ulgą.
„Może jednak mnie nie zabije” – pomyślała z nadzieją.
Długo jednak nie musiała czekać na odpowiedź.  Tsusen złapał Rozę za ręce i przygwoździł ją do ściany.
-A to jest moje zadośćuczynienie-powiedział jej tuż przy uchu i bardzo powoli  zatopił kły w jej szyi. Tak by nie sprawić jej bólu. W końcu dla niej większą „torturą” było zadanie przyjemności niżeli cierpienia. Powolutku, by odczuła tą „torturę” w całym swoim ciele wypił kilka łyków jej soczystej, dziewiczej krwi. Wyszczerzył się w myślach z satysfakcją, czując, jak jej wrażliwe ciało ulega rozkoszy. Usłyszał ciche westchnienie, które dusiła w sobie już od dobrych kilku chwil. Czuł, że krew dopłynęła jej do twarzy. Rumieniła się. Przytrzymał ją mocniej, czując drżenie jej nóg i usilne próby wyrwania się z jego objęć.
- Ts...Tsusen… przestań… – z jej ust znów wyrwało się westchnienie. Czuła się poniżona jak jeszcze nigdy dotąd. Jak sługa ma czelność robić takie rzeczy swojej pani? Oderwał się od jej szyi, liznął jej szyję tak wolno jak tylko zdołał, by ją zdenerwować, zaleczając jednocześnie ślady swoich kłów. I nagle... Oboje usłyszeli ciche „puff”  i po chwili przed jej oczami znów pojawił się mały, srebrny kot . Zdezorientowana zastygła w bezruchu. Spadł wprost na jej biust. Zaczepił się o jej ubranie pazurkami.  Brew jej podskoczyła ostrzegawczo.
„No chyba sobie ze mną pogrywasz...”
- Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz!? Całkiem rozum straciłeś!? Niech no cię dorwę w swoje ręce to popamiętasz mnie na następne kilka stuleci! – wycedziła, odklejając go od swojej koszulki i patrząc na niego morderczym wzrokiem. Trzymała go przed sobą w bezpiecznej odległości przed twarzą, za kark, mając wielką ochotę skręcić mu go z kilka razy. Zobaczyła jego uszka i ogonek, natychmiast się rozczuliła…
„Czy on musi być teraz taki uroczy kiedy mam taką ogromną ochotę rozsmarować go po ścianie!? Ściana na pewno zyskałaby trochę uroku…”
  Niech to wszyscy diabli, gdybyś tylko nie był w tej uroczej formie to... – zaklęła cicho pod nosem zirytowana. Zrobił słodkie rozczulające kocie oczka w myślach szczerząc się z satysfakcją.
„Tu cię mam”.
- Skrzywdziłabyś takiego niewinnego kotka? –zapytał, zasłaniając lekko łapkami pyszczek i machał kusząco ogonkiem. Zarumieniła się bardziej, czując napływ żalu i współczucia. Jego ogonek, łapki i ten słodki pyszczek rozbrajały ją całkowicie. Czemu musiał zmienić się w tak urocze stworzenie? Nie mógł zamienić się w coś obrzydliwego i odrażającego?
- Niewinnym to ja bym cię nie nazwała – podsumowała go z załamanym uśmieszkiem. Westchnęła.
- No cóż, myślałam że się udało ale najwidoczniej to zaklęcie uparło się na ciebie – stwierdziła z lekkim załamaniem i rezygnacją. – Musisz poczekać aż samo zniknie. Dyrektor powiedział, że to nie powinno długo potrwać, wytrzymaj – oznajmiła krótko. Chwyciła go normalnie w rękach, pilnując by nie dotknął jej piersi. Słońce zaczęło zachodzić nad murami szkoły. Ten męczący dzień chyba w końcu dobiegł końca.
Tsusen patrzył się na nią spokojnie. Jakby ta sytuacja w ogóle go nie obchodziła.
- Jak widać nie mam wyboru-stwierdził, spuszczając lekko uszy ku sobie. -Ale mam sposób byś się na mnie nie denerwowała- dodał, pokazując swoje kocie ząbki.
Spojrzała na niego z rezygnacją na twarzy.
- Zagryziesz mnie? – spytała z uśmiechem, patrząc się na ostre, kocie ząbki.
-Nie- powiedział-zaliżę cię na śmierć-dodał z rozbawieniem, a ona nie była w stanie powstrzymać parsknięcia śmiechem. – Albo będę tak rozkoszny i słodki, że oszalejesz – dodał,  robiąc tak przesłodką kocią minkę, że każdemu zmięknie serce, dodatkowo zamiauczał słodziutko. Widać było po jej wyrazie twarzy, że to na nią działa i to bardzo, kompletnie się rozczuliła, zapominając, jakie wredne stworzonko kryje się w tym małym, uroczym kotku. Uśmiechnęła się pobłażliwie do niego z lekkim załamaniem.
- Chyba już zwariowałam – powiedziała spokojnie, głaszcząc go czule i idąc w stronę pokoju, słońce prawie całkiem zaszło za horyzontem, kolorując niebo na piękny fioletowo-pomarańczowy kolor, przepuszczają ostatnie promienie słońca przez szkolne mury.
- A może jednak tak zostaniesz? –  spytała oczywiście żartem, chcąc zrobić mu na złość.
- Cóż, to kusząca myśl-stwierdził spokojnie, machając sobie na boki ogonem. Przez myśl przeszło mi milion głupich pomysłów, które może ziścić, a dopóki jest w kociej formie – wszystko zostanie mu wybaczone.
- Tylko nie myśl, że skoro jesteś kotkiem, to wszystko ci wybaczę, taka forma jest nawet bardzo pomocna, jesteś mały więc spokojnie bez zbędnego marnowania energii mogę wrzucić cię do kominka, zamknąć w klatce lub w pudełku i zakopać, albo... – w tej chwili zaśmiała się wrednie i chytrze jak jeszcze nigdy, a oczy aż jej świeciły diabolicznie -... wysłać do Rachel na pieszczoty, na pewno się ucieszy. widząc cię takiego słodkiego i puchatego – powiedziała, tuląc  go wrednie do siebie i czochrając mu kocią główkę, aby miał świadomość czekających go tortur.
- Wiesz... A co się stanie jak zaklęcie nagle sprawi, że będę znowu normalnym sobą, co? -zapytał spokojnie ciekaw jej reakcji. - Więc wiesz, skoro mnie wtedy do niej wyślesz i nagle się zamienię to będę musiał niestety zrobić to, co będzie chciała-stwierdził spokojnie, spoglądając na nią z zainteresowaniem.
                Nagle Roza zniknęła, a w jej miejsce pojawił się krwiożerczy demon rządny zemsty. Jej ręce zacisnęły się na nim nieświadomie, podczas gdy w myślach zabijała Rachel na wszystkie możliwe sposoby. Najpierw w głowie przewinęła wszystkie możliwe scenariusze, a raczej umyślając sobie w tej swojej zazdrosnej główce, co by to z nią zrobił, po oznajmieniu jej, że już jej nie potrzebuje, bo został zdominowany przez jej największego wroga. Nagle znów wróciła na Ziemię, przywracając wszechświat i kosmos do prawowitego stanu. Tsusen jest jej i nikogo innego.
- Nikt nie powiedział, że musisz spełniać jej zachcianki, znam cię i wiem, że potrafiłbyś uciec – oznajmiła, wchodząc na szkolny korytarz i kierując się do pokoju -…no ale dobrze, znaj moją litość, nie wyśle cię do niej tylko do sierocińca w mieście, na pewno spodobasz się tym dzieciom! Tak cię wytulają, że do końca swojego nędznego życia nie zapomnisz tych pieszczot – zachichotała wrednie na samą myśl – na pewno spodobasz się Floris, ona uwielbia takie słodkie zwierzątka jak ty...e... –nagle zamilkła i zaczęła go czochrać po głowie jeszcze bardziej.  Nie trzeba  było się domyślać, że usiłuje coś przed nim ukryć – O rety ale późno! Patrz słońce zaszło! Co ty na to, abyś dzisiaj spał w moim łóżku? W takiej formie możesz! No przecież nie mogę pozwolić takiemu uroczemu stworzonku spać na ziemi, nie wypada, HA, HA, HA! – powiedziała to o wiele głośniej, niż jego uszy były w stanie znieść. Licząc na to, że zbije go tym z tropu, czując ponadto, że na pewno się nie zgodzi na taką propozycję i go tym zaskoczy. Starając się chronić przez to pewne informacje o sobie, które akurat przed nim szczególnie wolałaby zachować w tajemnicy.
- Dobrze ale będę spał ci na piersiach albo brzuchu-powiedział spokojnie podnosząc lekko łeb do góry-w końcu koty tak sypiają-dodał z wrednym uśmieszkiem.
Kompletnie ją zatkało, aż stanęła w miejscu tuż przed drzwiami do swojego pokoju.
- Chcesz zginąć? – wycedziła – dostąpiłeś zaszczytu spania w jednym łóżku ze swoją panią, nie przeciągaj struny, SŁUGO– dodała – obok mnie, metr odległości – oznajmiła stanowczo.
- Jak tam chcesz-powiedział obojętnie, w złośliwości łaskocząc ja w brzuch ogonem.
- No to się rozumiemy – oznajmiła krótko. 

***

            Słońce nareszcie zaszło, a na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Weszła do pokoju, zamykając drzwi za nimi. Była wykończona lataniem po całej szkole. Westchnęła.
- Och… Zapomniałam powiedzieć reszcie, że cię znalazłam… E tam, na pewno przestali już szukać – stwierdziła, stawiając go na swoim łóżku.
Nie przestali.
 – Idę się wykąpać, bądź grzeczny… kiciusiu – powiedziała i weszła do łazienki z koszulą nocną na ramieniu. Zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Co by tu robić...- mruknął do siebie chodząc sobie po jej łóżku. - Ech, czemu ja muszę mieć zawsze takie jebane szczęście? –mruknął, zwijając się na łóżku w kulkę. Kilka minut później Roza wyszła z łazienki w koszuli nocnej i ręczniku na głowie, spojrzała na niego i mimowolnie się uśmiechnęła. Skarciła się za to w myślach, potrząsając głową po czym podeszłą do niego i go pogłaskała.
- Swoją drogą… Jak teraz o tym myślę praktycznie nic dzisiaj nie jadłeś przez to zamieszanie... Znaczy poza...- otoczyła ją ponura aura -… moją krwią – dodała patrząc na niego wzorkiem niczym demon z piekła rodem. Mruknęła coś pod nosem. Wyciągnęła z szafki stojącej obok łóżka pakunek.
- Mam tylko to... Może być? – spytała, pokazując mu ciastka w kształcie ryby z nadzieniem – zjedz… Napiłeś się mojej krwi, a nie chce, abyś się na mnie rzucił w nocy po więcej, bo jesteś głodny – powiedziała obojętnie i usiadła na łóżku, susząc włosy ręcznikiem na głowie. Nie dając po sobie poznać współczucia czy jakichkolwiek uczuć. Celowo schowała swój wzrok pod ręcznikiem by go nie widział. Powoli suszyła włosy.
Spojrzał na ciastka i nie wiedzieć czemu, aż w duszy podskoczył z radości.
-"Co się ze mną, kurwa, dzieje" -warknął w myślach. Spokojnie podszedł a raczej, by bardziej "rozkochać" Rozę zaczął się do nich skradać, co wyglądało bardzo słodko i rozczulająco. Spojrzała na niego spod ręcznika rozczuliła się, widząc go, resztkami dumy i godności powstrzymując się przed rzuceniem się na niego, przytulenia i wygłaskania. Zdjęła ręcznik z głowy i weszła pod kołdrę.
- Dobranoc  - powiedziała spokojnie – kiciusiu – dodała wrednie, zamknęła oczy zasypiając, wtulona w poduszkę.

             Zjadł sobie spokojnie, a gdy zasnęła, uśmiechnął się wrednie, złapał ząbkami kołdrę i powoli ją z niej ściągnął po czym zaczął się jej przyglądać. Skuliła się lekko, czując że ktoś ukradł jej ciepło, które dawała jej miękka kołdra.
-Jest większa niż sądziłem-stwierdził obchodząc Rozę dookoła i przyglądając się jej tak uważnie. Na jego kocim pyszczku ukazał się wredny uśmiech
"Czas bym ją podręczył"- pomyślał wchodząc na jej nogę i lekko ogonkiem łaskocząc jej stopę. Wzdrygnęła się, mrużąc bardziej powieki. 
- Mh... przestań...- wymamrotała, podkulając bardziej nogi. Spała jak zabita. Po chwili wolno zaczął się kierować po jej nodze w górę ogonem łaskocząc ją po łydce, udzie i biodrze przyprawiając ją o dreszcze i lekkie podrygi niezadowolenia. Zadrżała lekko z uroczym niepokojem na twarzy. Cóż, nudziło mu się, więc wszedł na jej brzuch, a potem na biust.
-Ej, obudź się, nudzę się- powiedział, skacząc, a że był lekkim kotkiem, bardziej to łaskotało i sprawiało przyjemność niż wkurzało. Uśmiechnęła się uroczo we śnie. Lekko zachichotała zadowolona.
- Eee, ja się tak nie bawię-mruknął i znudzony zaczął ją lizać po ręce a czasem po policzku. W końcu kiedyś się powinna obudzić.
-Yhmm.. – wymamrotała, mrużąc brwi i przewróciła się na drugi bok, zgarniając go ranieniem i tuląc się do niego jak do pluszowego misia. Uśmiechnęła się we śnie -… miękkie..
- Ej, to moja kwestia-mruknął pod nosem gdy wtulała go w swoje piersi.
"I to mnie nazywa zboczonym kotem, ale jak mam nim nie być skoro sama się o to prosi?"- pomyślał i dla zabawy polizał ją lekko po dekolcie. Zmrużyła bardziej powieki i przytuliła go do siebie mocniej.
- Tsusen… przestań... – wymamrotała cicho, wtuliła go mocniej,  lekko się o niego ocierając -.. Tsusen… wybacz mi… nie chciałam… ja nie chciałam… - mamrotała we śnie, mrużąc brwi niespokojnie -...nie odchodź… - wyszeptała, błagalnym wręcz głosikiem. Na jej twarzy malował się niepokój i lekki lęk. Nagle pojawiła się niewielka chmura pyłu, a gdy zniknął mały kotek na jej łóżku pojawił się wampir. Ramieniem nadal lekko go do siebie tuliła nieświadoma. Ich twarze były zaledwie milimetry od siebie, gdyby miała otwarte oczy, ich wzrok by się spotkał. Stykali się lekko nosami, a on mógł czuć jej delikatny, cichy oddech na swoim policzku.
Zamiana w człowieka otumaniła  go lekko.  Spojrzał na osobę przed sobą.  Półprzytomny, nie rozpoznał osoby leżącej przed nim, uśmiechnął się lekko, cmoknął Roze w czoło, powodując tym delikatny i czuły uśmiech na jej śpiącej twarzy. Usnął, nieświadomy tego, kogo właśnie ucałował.  Jedna osoba bliska jego sercu miała dostać ten czuły, pełen uczuć całus.
                Niestety. Tej osoby, którą darzył takim szczerym i ciepłym uczuciem, już nie było. To jednak zostanie tajemnicą...