czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział III

         Chmura dymu i pyłu rozwiała się. Wszyscy pomału otworzyli oczy, chcąc zobaczyć co się za nią kryło.
- Zniknął… on zniknął…- wyszeptała przerażona Roza, zasłaniając usta dłonią.
- Mówiłem, że ten nic nie warty Chowaniec ze mną prz...-szlachcic nie zdążył dokończyć tego, co chciał powiedzieć, kiedy na gardle poczuł chłodną stal, a jego usta zostały zasłonięte przez dłoń Tsusena.
-Teraz powinienem poderżnąć ci gardło i patrzeć, jak twe truchło opada na ziemię-wyszeptał lodowatym głosem wprost do ucha chłopaka - ale tego nie zrobię, o ile przeprosisz te dwie dziewczyny za swój czyn i nigdy więcej nie będziesz tak działał -wycedził groźnie, nieco zwiększając nacisk ostrza na gardło napastnika-rozumiemy się, prawda? - dodał - dało się słyszeć tylko "Mhmm" w odpowiedzi. - Dobry chłopiec-dodał, a blondyn upadł na ziemię z przerażeniem, patrząc jak jego przeciwnik znika i pojawia się kilka metrów dalej, niedaleko Rozy. Spod paznokci spływała mu krew. Jego górna część garderoby była poszarpana, ukazując jego dobrze zbudowane ciało i silne mięśnie. Wąska stróżka krwi spływała mu z czoła, lecz po chwili po ranach nie było śladu. Jedynie co świadczyło, że tam były, to krew.
Nic mu nie jest…
Z jakiegoś powodu poczuła się lepiej. Podbiegła do niego, po czym chwyciła go za pozostałości górnej części ubrania, tak aby na nią spojrzał. Jej wzrok był groźny, nie… „groźny” to źle powiedziane, była wkurzona do granic możliwości.
- Ty… - wycedziła, patrząc na niego z tym samym mordem w oczach.- Co ty sobie do diaska myślisz..!? Głupi , bezużyteczny, nie słuchający swojego mistrza sługo! – warknęła na niego.
- Mógł cię zabić idioto! To szlachcic, a nie pierwszy lepszy człowiek! – dodała, ledwo powstrzymując się przed przywaleniu mu. Ręka, którą trzymała go za ubrania, jej się trzęsła, sama nie wiedziała, czy z gniewu czy z przerażenia na samą myśl, że mogłoby się mu coś stać. - Rety… - dodała uspakajając się, puściła go i wyciągnęła od niechcenia białą, haftowaną chusteczkę z kieszeni i zaczęła przecierać ostrożnie, jak myślała, ranę na jego głowie. Otwarła szerzej oczy, gdy starła mu krew z czoła. Rana zniknęła.
Jakim cudem jego rany …
Odsunęła od niego rękę, patrząc na niego podejrzliwie, ciekawość nie dawała jej spokoju.
- Masz- powiedziała, rzucając mu tę samą chusteczkę z dumnym wyrazem twarzy - wytrzyj krew – dodała, bacznie się mu przyglądając z rękami skrzyżowanymi na piersi. -Nie obchodzi mnie, kim on jest, może być nawet władcą całego świata, a i tak bym mu przywalił -powiedział spokojnie, wycierając dłonie chusteczką, by następnie oddać ją całą we krwi dziewczynie.
 -No, przynajmniej się trochę rozerwałem-stwierdził. -To co teraz w planach, pani?- mruknął z lekką ironią. 


***

         Wieczorem, gdy słońce całkiem schowało się za horyzontem, świat spowiła ciemność, kryjąc go w mrokach nocy. Wyszły pierwsze gwiazdy, a na niebie pojawiły się dwa księżyce. Rozalia, wraz ze swym Chowańcem, udała się do pokoju. Roza, wiele nie mówiąc, wzięła koszulę nocną i weszła do łazienki, zatrzaskując drzwi z hukiem, by po chwili wyjść z niej i usiąść przed toaletką.
- Rozczesz mi włosy, sługo - mruknęła. - Jak rozkażesz- mruknął, biorąc szczotkę. Zaczął rozczesywać spokojnie jej włosy, a gdy skończył, odłożył szczotkę i usiadł na oknie, patrząc w niebo. Roza usiadła na łóżku, widocznie o czymś rozmyślając.
 Kim jesteś..? Kogo przyzwałam…? Czy to możliwe, że jesteś… Wpatrywała się w niego, nie spuszczając nawet na chwilę wzroku z obiektu swojej obserwacji. Siedziała z głową oparta o kolana i rękami owiniętymi wokół nich.
-Nie patrz się tak na mnie, bo jeszcze ci tak zostanie-powiedział spokojnie, obserwując gwiazdy, nawet nie kierując głowy w stronę Rozy, na co ona omal nie podskoczyła - nie spodziewała się, że się chociaż odezwie. - N-nie p-patrze się na ciebie, sługo - wydukała, odwracając od niego wzrok, jednak dłużej tak nie wytrzymała i znowu odwróciła głowę w jego stronę.
-Tak ? To dlaczego czuję na sobie twój wzrok? -zapytał spokojnie, dalej patrząc za okno. Westchnął cicho. – Dobra, zadaj mi w końcu pytania, jakie cie nurtują-powiedział, odwracając głowę w jej stronę i patrząc, jak wstała z łóżka i podeszła do niego z rękami skrzyżowanymi na piersi. - Kim ty tak właściwie jesteś?- spytała prosto z mostu.
- Jesteś niesamowicie silny i szybki, praktycznie w ogóle się nie męczysz, a twoje rany bardzo szybko się zaleczają - powiedziała stanowczym głosem. - Jest tylko jedno wytłumaczenie: jesteś demonem albo wampirem - oznajmiła.
-Tak, jestem wampirem-powiedział, po czym zniknął- a co, boisz się mnie?- szepnął tuż do jej uszka, niewinnie je muskając. Roza znieruchomiała, czując jego oddech za sobą, patrząc na miejsce w którym był jeszcze sekundę temu. - Spokojnie, nie musisz się bać, piję krew tylko wtedy gdy jestem ciężko ranny, zwykle wystarcza mi normalne jedzenie-powiedział, siadając z powrotem na parapecie. -A-ale… ty nic nie jesz - powiedziała oskarżycielsko, patrząc na niego lekko otępiale, po czym otrząsnęła się i przybrała typowy dla siebie dumny i pewny wyraz twarzy. Prychnęła.
- Nie boję się ciebie.- oznajmiła - po prostu byłam ciekawa, kim jesteś - dodała bez cienia zawahania w głosie.
-Tak? A co zrobisz, jak cię zaatakuję? –zapytał. Stanął za nią. Złapał jej ręce , unosząc je nad jej głowę - mógłbym cię skrzywdzić wiele razy, gdybym chciał -powiedział przy jej uchu. Otwarła szeroko oczy słysząc to-ale nie jestem taką osobą-dodał spokojnie - więc, masz jeszcze jakieś pytania?- zapytał. Puścił jej dłonie, usiadł na swoim posłaniu, a ona spojrzała na niego poważnym wzrokiem. -Od razu, wyprzedzając jedno z twoich pytań, wypijanie krwi boli, jeżeli wampir chce zadać ból, zazwyczaj tak nie jest, podobno wypijanie krwi jest leprze niż współżycie z kimś-powiedział z lekkim uśmieszkiem -a krew dziewic jest najsmaczniejsza, prawie tak samo smaczna jak ukochanej osoby-powiedział, zamykając oczy , znudzony już tą rozmową. Roza natomiast powoli przyswajała sobie to, czego się dowiedziała, zdecydowanie zszokowana, aż nagle… coś sobie uświadomiła. Brew jej zadrgała.
Jeśli on powiedział, że krew dziewic jest najsmaczniejsza… to znaczy, że wyczuwa kiedy … Brew jej drgała coraz bardziej, spojrzała na niego groźnie, podchodząc do niego z różdżką w ręce. - Czyli to znaczy, że ty wiesz …- wycedziła, a jej wzrok robił się coraz groźniejszy. Otworzył jedno oko i spojrzał na nią- wiem co?- zapytał ciekaw, o co może jej chodzić. Zacisnęła mocniej ręce na różdżce, odreagowując gniew, musiała się otrząsnąć. - Wiesz, czy dziewczyna jest dziewicą czy nie?- wycedziła, powstrzymując się od palnięcia jakiegoś głupstwa, choć jej brew nadal niebezpiecznie drgała, gdy patrzyła na niego. Wstał szybko i lekko liznął jej policzek z chytrym uśmieszkiem, po czym usiadł spokojnie na swoim posłaniu, patrząc na nią, ciekaw jej reakcji.
 -W taki sposób dowiaduję się, czy dziewczyna jest dziewicą - oznajmił spokojnie. Poczerwieniała, sama nie wiedziała czy przez to, że liznął jej policzek, czy też dlatego, że ma ochotę zamordować go na miejscu. Zaciskała coraz mocniej palce na różdżce, wiedząc, że zna teraz jej mały sekrecik.
- T-ty… t-ty…t-t-ty…. – wycedziła przez zęby, wręcz kipiąc ze złości. Nagle czerwień zniknęła z jej twarzy, uniosła w jego stronę różdżkę, krzycząc: - Ty wstrętny! Zboczony! Sługo! – co zapewne usłyszała cała szkoła. Rozległ się dźwięk ogromnego wybuchu , wysadzając miejsce w którym siedział Tsusen. Zakrztusiła się lekko dymem. Nadal drgała jej niebezpiecznie brew, gdy patrzyła na miejsce, w którym siedział. Opuściła powoli różdżkę.
-To bardzo rzadkie, by w tych czasach kobieta była jeszcze dziewicą-powiedział spokojnie tuż przy jej uchu, stojąc za nią. Spłonęła rumieńcem. - Dla wampira to wielki zaszczyt, by napić się tak czystej krwi-powiedział z uśmieszkiem-spokojnie , nikomu nie powiem, że nią jesteś-oznajmił, wzruszając ramionami. Odwróciła się szybko w jego stronę, nadal cała czerwona.
- J-jakb-by m-mi na-a tym zależa-ało - wydukała, ściskając mocniej różdżkę w dłoniach, rumieniec znikł, a ona starała się wyglądać pewnie, tak jak zawsze. Odchrząknęła i odwróciła się do niego plecami , idąc w stronę swojego łóżka. – Tak czy inaczej, idę spać.- oznajmiła, wchodząc pod kołdrę - do-bra-noc- wycedziła i położyła się, zamykając oczy.
- Lepiej by cię interesowało, czy tego nie rozpowiem -powiedział spokojnie, kładąc się na ziemi , no cóż, ktoś niestety zniszczył jego "podusię", zamknął oczy i powoli zaczął zapadać w letarg.


 ***

 Wszędzie ciemność...
Sama po środku ciemności…
Znowu...     
Mam cię, bachorze! 
Nie!!!

            W środku nocy ze snu wyrwał ją koszmar, otwarła szeroko oczy, ciężko oddychając, zalana potem. Znowu miała ten sen, ten koszmar. Leżała w bezruchu na swoim łóżku, wpatrując się w baldachim nad sobą. Już od paru dni nie mogła spać, w nocy budziły ja koszmary, po których nie mogła już zasnąć. Jej organizm był już całkiem wykończony brakiem snu. Wspomnienia z tamtych czasów nie dawały jej spokoju, przez co spała zaledwie parę minut każdej nocy. Spojrzała w nocne niebo, przez okno niedaleko jej łóżka.
Znowu nie mogę spać…
Przechyliła lekko głowę i jej wzrok natrafił na śpiącego Tsusena leżącego na swojej poduszce, którą mu odkupiła po niedawnym "wybuchu" , ponieważ z poprzedniej nic nie zostało… Zamknęła oczy, nie licząc jednak na jakikolwiek sen… Przeleżała tak całą noc, po czym wstała i weszła do łazienki, ubrała się i usiadła przed toaletką. Ukryła podkrążone oczy pod makijażem oraz podeszła do swojego Chowańca i szturchnęła go lekko nogą, aby go obudzić.
- Wstawaj sługo, rozczesz mi włosy- mruknęła do niego cicho i znowu usiadła przed toaletką. Przetarł twarz dłońmi, po czym spokojnie wstał.
- Czy mi się zdaje, czy nie wyglądasz za dobrze ?-zapytał, spokojnie biorąc szczotkę i powoli rozczesując jej włosy. Siedziała spokojnie, choć ledwo utrzymywała pionowa postawę. Wyraz jej twarzy jednak w ogóle się nie zmienił, wyglądała jak zwykle.
- Nie wiem o czym mówisz- powiedziała niewzruszenie, wstając. Nagle zakręciło jej się w głowie, przytrzymała się ręką blatu toaletki, jednak zignorowała to, poszła w stronę drzwi.
- Dlaczego więc w nocy miałaś tak szybkie tętno ?-zapytał i ruszył za nią.
- Zdawało ci się- odparła, idąc dalej.
- Jeżeli jeszcze raz zasłabniesz, przywiążę cię do łóżka-powiedział przy jej uchu. – Jako twój Chowaniec muszę dbać o twoje zdrowie- dodał, a ona zastygła w bezruchu. - Nie boje się ciebie- odparła i wyszła na korytarz.- Poza tym czuje się świetnie - oznajmiła. - Wiem, że kłamiesz, wyczuwam to -powiedział spokojnie. - Ostrzegam cię, jeszcze jedno omdlenie, jeszcze jedna nieprzespana noc, a przykuję cię do łóżka i uśpię-wyszeptał jej blisko ucha tak, że mogła czuć jego oddech. Dreszcz przeszedł jej po plecach. Czuła na karku jego oddech, otrząsnęła się jednak i poszła dalej w kierunku klasy.
          Doszła do obranego przez siebie celu, gdzie zbierali się również inni uczniowie i usiadła na swoim miejscu, przez moment obraz jej się rozmazał, jednak nie dała tego po sobie poznać. Wyglądała tak jak zwykle, ignorując przykre uwagi wszystkich wokół. Gdy Tsusen usiadł na miejscu koło niej, do klasy wszedł nauczyciel , rozpoczynając lekcję i uciszając wszystkich w koło.


 *** 

         Siedział spokojnie obok swojej pani. Większość lekcji przeleżał z głową schowaną między ramionami, leżąc na ławce. Ostatnie minuty spędził na wzrokowym molestowaniu kobiet, mrucząc pod nosem „Giiii.” -Nareszcie -mruknął białowłosy, wstając z krzesła i wychodząc z sali, tuż za swoją panią. Najwidoczniej ona też odetchnęła z ulgą , gdy zabrzmiał szkolny dzwonek. Szła spokojnie korytarzem w stronę placu. Nagle stanęła w miejscu. Zachwiała się lekko na nogach, przykładając dłoń do czoła. Westchnęła , gdy to się skończyło i pewna, że nic jej nie będzie, poszła dalej przed siebie.
To nic takiego, zaraz mi przejdzie…
Zapewniała się w myślach. Weszli w głąb korytarzy, kierując się na dwór. Nagle Tsusen wciągnął Rozę do ciemnego kąta i przycisnął ją do ściany, uniemożliwiając jej ucieczkę.
- Ostrzegałem, że jak jeszcze raz zasłabniesz , przywiążę cię do łóżka-wyszeptał jej beznamiętnie do ucha- ale na razie to powinno wystarczyć , byś miała nieco więcej energii-mruknął, a następnie zatopił kły w jej szyi . Roza otwarła szeroko oczy ze zdziwienia, nie sądziła, że posunie się do czegoś takiego. Nie czuła bólu, lecz, tak jak powiedział, napływającą od niego energię . Wysunął kły z jej ciała, lekko liznął jej szyję, zaleczając ranki - Następnym razem cię uśpię, pani -wyszeptał jej przy uchu , puścił ją i , jakby nigdy nic, opuścił korytarz , udając się na plac. Patrzyła w osłupieniu, jak odchodzi, trzymając dłoń w miejscu, w którym powinno być teraz ugryzienie. Po raz pierwszy zobaczyła, do czego, jako wampir, jest zdolny. Nie bała się jednak, widząc , że czuje się już nieco lepiej. Poszła w kierunku wyjścia ze szkoły, chcąc odpocząć na trawie.
Ten parszywy, podstępny sługa zapłaci mi za to… Przeklęła w myślach jego niesubordynację i samowolę.
Chowaniec, który grozi własnemu mistrzowi… To jakaś kpina.
Dodała widocznie sfrustrowana i oburzona. Wyszła na zewnątrz, licząc na to, że świeże, rześkie powietrze ją ocuci. Chciała jednocześnie dogonić swojego Chowańca, który irytował ja coraz bardziej.


 ***

         Weszła na plac na tyłach szkoły, gdzie zauważyła swojego Chowańca.
Tam jest…
Namierzyła go niczym demon, który wypatrzył swoją ofiarę.
- To tutaj się szwendasz…- mruknęła, po czym podeszła do niego i przyciągnęła go do siebie, chwytając za kołnierz koszulki. Spojrzała na niego groźnie. - Co to miało niby być!?- warknęła na niego. Powoli traciła energię. – Myślisz, że się ciebie boje!? Nie waż się mi grozić, sługo! Zrobisz coś takiego jeszcze raz, a…- pociemniało jej przed oczami, puściła go łapiąc równowagę. - Zresztą nie ważne…- mruknęła, odwracając się w przeciwną stronę.- Tym razem ci daruje - dodała, kierując się w stronę zachodniej części szkoły.
Ona jest tak uparcie głupia sama z siebie czy ktoś jej za to płaci?
Przeszło mu przez myśl, pokręcił głową i bezszelestnie za nią ruszył. Szła spokojnie, chcąc odpocząć w cieniu drzewa, które rosło niedaleko. Znowu zachwiała się na nogach, jednak szła dalej. W pewnej chwili zaczęło robić się jej ciemno przed oczami. Znowu poczuła, że robi jej się słabo, po czym przechyliła się do tyłu i …zemdlała. Tsusen w ostatniej chwili złapał Rozę. Wziął ją na ręce i ruszył z nią do pokoju.
Chyba tą małą ukatrupię.
Pomyślał, śmiejąc się w duchu. Zmrużyła lekko oczy, nieprzytomna.


 *** 

          Zaniósł Rozę do pokoju . Położył ją delikatnie na łóżku.
- Czy każda kobieta, jaką znam, musi robić sobie krzywdę? –mruknął pod nosem. Rozgryzł sobie wargę i podał jej trochę swojej krwi przez pocałunek, chcąc dodać jej więcej sił. Zrobił to tak, by nie poczuła dotyku jego warg, po czym wyszedł z pokoju. W tym czasie Roza zdążyła się ocknąć, zbudzona złym snem, wspomnieniem z tamtych czasów. Gdy się uspokoiła, rozejrzała się i spostrzegła, że znalazła się na łóżku. Nie wiele myśląc, wstała . Zanim zrobiła kilka kroków, wpadła na Tsusena, który wrócił z jedzeniem . Wiedziała, że jest zbyt słaba, aby się mu przeciwstawić. Cofnęła się więc i usiadła na łóżku, spuszczając głowę. Postawił jedzenie na stoliku, oparł dłonie na talii dziewczyny, patrząc jej prosto w oczy. - Znowu czułem szybkie bicie twojego serca-powiedział, przymrużając lekko złote ślepia , co wyglądało trochę groźnie. Roza spojrzała w bok, nic nie mówiąc. - Może powiesz mi, co się dzieje i pozwolisz mi sobie pomóc, co? -zapytał i , jak to miał w zwyczaju, spojrzał jej głęboko w oczy. Zacisnęła mocno dłonie na swoich kolanach i spuściła wzrok. Chwile trwało zanim złamała się by mu o tym opowiedzieć. Powoli wciągnęła trochę powietrza i wypuściła je także bardzo powolutku.
 - Ostatnio nie spałam za wiele… Codziennie śnią mi się koszmary - zaczęła.- Budzą mnie zaraz po tym, jak usnę, a później już nie potrafię zasnąć - oznajmiła.- Kiedyś zostałam porwana, miałam wtedy sześć lat. Teraz te wspomnienia wracają … - dłonie jej się trzęsły, zupełnie jakby miała to przed oczami, była przerażona. Uniósł jej twarz, by na niego spojrzała.
- Cieszę się, że mi zaufałaś-powiedział z uśmiechem. - Pozbędę się twoich koszmarów- oznajmił-może trochę boleć-dodał i ugryzł ją w szyję . Zacisnęła mocno dłonie i powieki. Z krwią wysysał jej koszmary, gdy ich się pozbył, uśpił Rozę. Położył ją ostrożnie na łóżku.


 *** 

         Spała spokojnie przez ponad dwadzieścia godzin, nie męczyły ją już koszmary, powoli nadrabiała stracone siły. Obudziła się dopiero wieczorem następnego dnia. Otworzyła powoli zmęczone powieki.
- Miło, że się w końcu obudziłaś , moja pani- powiedział z uśmieszkiem, co ją odrobinę zirytowało - ciepła kolacja jest gotowa- dodał wskazując dłonią stolik. Spojrzała w tamtym kierunku i nagle zaburczało jej w brzuchu, zarumieniła się zawstydzona.
- D-dziękuje sługo..- wydukała, podnosząc się do siadu, nie patrząc w jego stronę. - Nie musi pani dziękować ,w końcu to mój obowiązek-powiedział uśmiechając się lekko. Z jakiegoś powodu uśmiech na jego twarzy wydawał jej się przerażający… Był miły... za miły.
- C-coś ty taki wesoły..?- wydukała.- M-mam się b-bać..?- spytała, odsuwając nieco od niego.
- Tak, bój się, bo w nocy cię rozebrałem i narysowałem-powiedział, przewracając oczami. - Że co!?- oblała się rumieńcem. - Skoro chcesz, bym był ponury, to niech tak będzie- powiedział, wzruszając ramionami. Przyjął obojętny wyraz twarzy.
- T-ty! Wstręt-tny z-zboczeńcu! - zawołała i wstała chcąc mu przyłożyć, ale zahaczyła stopą o pościel i przygrzmociła z impetem w podłogę tuż przed nim. - Aua - mruknęła.- To nie jest śmieszne… - zaklęła pod nosem.
- A czy ja się śmieję?- zapytał obojętnie- a z tym, że cię rozebrałem, to była ironia, wiesz o tym prawda? – powiedział, unosząc brew. Podniosła głowę, powoli wstając.
- O-oczywiście, że tak! – oznajmiła z tą swoja dumą i pewnością w głosie, jednak cięgle z lekkim, wstydliwym rumieńcem na twarzy.
- T-tylko muszę cię ukarać, z-za to, że chociaż pomyślałeś, żeby z-zrobić c-coś t-tak z-zbereźnego..! z-zboczony sługo! - zawołała patrząc na niego, rumieniec zniknął z jej twarzy. Wzruszył ramionami.
- Nie mam powodu mieć zboczonych myśli z tobą, powiedziałem to, by zobaczyć twoją reakcję- stwierdził obojętnie.
- Zaraz zobaczysz kolejną…- wycedziła, wstając z morderczym spojrzeniem. Można było wyczuć wokół niej śmiercionośną aurę. Sięgnęła po różdżkę, chcąc w niego wcelować, jednak zasłabła i wywróciła się na niego, upuszczając różdżkę na ziemię, która powoli przeturlała się po ziemi. Chwyciła się kurczowo jego ubrania, ratując się przed upadkiem. Krew nie zdążyła jej dopłynąć tam gdzie powinna po długim, nieprzerwanym śnie, a jej ciało ciągle było osłabione. Złapał ją lekko w pasie.
- Zanim mnie zabijesz, lepiej by było gdybyś coś zjadła i odpoczęła-powiedział, sadzając ją na łóżku. Przytaknęła głową, chwilę tak posiedziała, a następnie zjadła przygotowaną przez niego kolację i umyła się, przebierając w swoją koszulę nocną. Usiadła przed toaletką.
 - Sługo, rozczesz mi włosy…- wzięła list z blatu i zastanowiła się przez chwilę, jakby walczyła sama ze sobą, po czym dodała.-… Proszę.- cichym, lekko speszonym głosem. Zdziwiło go to, że na końcu go poprosiła.
Pewnie mi się wydawało.
Pomyślał, po czym wzruszył ramionami. Podszedł do Rozy, wziął szczotkę i zaczął rozczesywać jej włosy.
- Co tam jest napisane?- zapytał, patrząc na kopertę.
- To rozkaz od Królowej - oznajmiła, otwierając kopertę i przeczytała spokojnie list.
- Jutro wyruszamy na misję. Reszty dowiemy się na miejscu - dodała. Gdy skończył czesać jej włosy, wstała i położyła się w łóżku. Spojrzała na dwa księżyce za oknem, myśląc nad czymś, nie odwracając się, zapytała: - Nie tęsknisz za swoim światem?- spytała.- … Ściągnęłam cię tu, nawet nie pytając cię o zdanie… - Mówiłem ci już ,że dla mnie to bez różnicy-powiedział spokojnie-w tamtym świecie nikt na mnie nie czekał, a tu mam swojego przyjaciela no i może będę miał trochę więcej rozrywki w postaci walki-powiedział, uśmiechając się. Usiadł na swoim posłaniu. Odwróciła się w jego stronę.
- …Nikt na ciebie nie czeka? Na pewno? – dopytywała zaciekawiona, patrząc na niego.
Ugryzła się w język.
 Cholera… chyba nie powinnam o to pytać…
- Kiedyś miałem siostrę, ale zginęła tak jak ja. Tylko, że ja zostałem ocalony przez wampira- powiedział, wzruszając ramionami. - Żałuję, że nie zabiłem tego śmiecia, ojca -wycedził przez zęby, a jego oczy stały się krwistoczerwone. Odetchnął głęboko i ślepia przybrały naturalny złoty kolor. - Nie powinienem ci tego teraz opowiadać -powiedział. Popatrzyła na niego, leżąc na poduszkach.
- Opowiedz. Może jak mi powiesz, poczujesz się lepiej - powiedziała spokojnie.
- Po co mam ci opowiadać o matce, która każdemu się oddawała i ojcu, który ciągle pił i molestował moją siostrę? ... Gdy miałem tego dość, złamałem mu nos i wybiłem kilka palców. Za to powiesił mnie za ręce i nogi nad kamienną posadzką – powiedział, przymykając oczy- pociął mi całą skórę, przypalił bark i prawy bok, posypał rany solą, po czym zgwałcił moją młodszą siostrę na moich oczach - powiedział. Pod przymkniętymi powiekami błyszczały krwiste wampirze ślepia.
- Dziękuje, że mi zaufałeś – szepnęła cicho.- Teraz masz do kogo wracać, więc nie waż się zniknąć, głupi sługo.- powiedziała dumnym, pozbawionym jakichkolwiek uczuć tonem i odwróciła się w drugą stronę, naciągając na siebie bardziej kołdrę.
Uśmiechnął się lekko.
- Tak, mam tu przyjaciela-powiedział spokojnie - i wredną, zadufaną w sobie panią - dodał po japońsku z wrednym uśmiechem -dobranoc- po tym słowie położył się na swoim posłaniu, zapadając w sen.

 * w tekście celowo zostały użyte słowa potoczne, aby nadać nastrój chwili xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz