- Gdzie on jest..?- mruknęła pod nosem. Wstała i poszła powoli do łazienki. Po jakimś czasie, wyszła już ubrana i gotowa do wyjścia, założyła swój kapturek, jednak jej Chowańca nadal nie było. Westchnęła.
- Sługo..!?- zawołała zirytowana. – Sługo..!?- nawoływała dalej, wyjrzała za okno, rozglądając się za nim. Przeciągnął się na dachu
- Ach! Miła drzemka, tylko muszę znaleźć ciuchy-mruknął do siebie, schodząc z dachu po schodach.
- Sługo!- wołała zirytowana Roza. Widząc przed szkołą skrzynię przysłaną przez powóz, wzięła koszulę Tsusena, którą ją wczoraj odkrył, gdy wracali i zbiegła po schodach. Wpadła na niego, wywróciła się i rozmasowała sobie tył głowy, leżąc na schodach. - Aua…- mruknęła, rzucając w niego koszulą.- Gdzieś ty był..!?- warknęła- załóż to i zejdź na dół, znajdziesz tam skrzynię. Przynieś ją do pokoju- rozkazała chłodnym tonem, wstając obolała ze schodów. Westchnął załamany. Założył koszulę i zszedł na dół. Zabrał skrzynię i położył ją w pokoju. - Nie tutaj- mruknęła- tam- wskazała miejsce pomiędzy oknem a jego posłaniem. - Połóż ją tam i otwórz- rozkazała zniecierpliwiona.
- Jakby sama nie potrafiła tego otworzyć-mruknął do siebie, postawił kufer w wyznaczonym miejscu.
- To nie moje, więc dlaczego ja mam to targać i jeszcze otwierać..?- mruknęła, słysząc jego komentarz.- Otwórz to, szybko! Straciłam przez ciebie już pół dnia, niedługo będzie obiad..- dodała zirytowana. Odwróciła głowę w stronę okna.
- Ciesz się ,że nie zniszczyłaś mi do końca ubrań, bo musiałbym chodzić nago po zamku-powiedział spokojnie, otwierając skrzynie. Zignorowała jego uwagę, choć brew zaczęła jej drgać. - Niby kogo to jest ,co?- zapytał.
- Twoje- oznajmiła. Skrzynia byłe pełna męskich ubrań, w jego rozmiarze. Na materiale leżał szkicownik, oprawiony skórą i parę przyborów do rysownia, w tym jakiś stary ołówek. - Zniszczyłam ci ubrania, więc je odkupiłam. Jesteś moim Chowańcem, więc powinieneś odpowiednio wyglądać. Od teraz są twoje – oznajmiła- uprzedzając jedno z twoich głupich pytań, bielizny ci nie wybrałam. Ojciec to zrobił, nawet na nią nie patrzyłam – wycedziła- Trochę mu to zajęło, więc przesyłka przyszła dopiero teraz – dodała- sądząc po twojej koszuli, powinny ci pasować, starałam się, by przypominały twoje ubrania. W końcu ty masz w nich chodzić. Skrzyżowała ręce na piersi. Westchnęła. - M-m-mówiłeś k-kiedyś, że „nar-rysowałeś m-m-mnie na-ago”- wydukała- co prawda to była tylko ironia, ale wnioskując po tym co powiedziałeś, przypuszczam , że umiesz rysować. Kupiłam ci szkicownik, abyś miał tu coś swojego- powiedziała.
Widząc szkicownik, uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje wampirze kły, które były niewiele większe od ludzkich kłów, gdyż je zmniejszył. Każdy wampir ma taką umiejętność . Chociaż jemu troszkę lat zajęło kontrolowanie tego. -.. Ostatnio ciągle mnie denerwujesz, ale mimo wszystko… jesteś dobrym Chowańcem, a na twojej pierwszej misji spisałeś się..- spojrzała w bok-..d-dobrze- wydusiła z siebie. - Ten ołówek znalazłam w miejscu, w którym cię przywołałam, podejrzewam że jest twój- dodała. Wziął stary ołówek do ręki. -Rany, przeżył prawie tyle co ja, a nadal jest w miarę dobry-powiedział do siebie pod nosem. -Tak ,potrafię rysować. Jak pani będzie chciała, może kiedyś jej pokażę, jak rysuję-oznajmił.
Uśmiechnęła się przez moment, po czym odwróciła się w stronę drzwi. - Tak czy inaczej, nie zawiedź mnie- oznajmiła – odbędzie się jutro „Pokaz Chowańców”. Na nim magowie przedstawiają innym uczniom swoich towarzyszy. Musisz na tym zaprezentować „swoje talenty”. Pomyśl nad tym, co chcesz pokazać. Królowa przyjedzie go zobaczyć, wszyscy uczniowie i nauczyciele także – powiedziała spokojnie.
- Ubierz się. Poczekam za drzwiami. Pospiesz się- oznajmiła.
Poszła w stronę drzwi, zatrzymała się przy framudze, przytrzymując się jej. Chwilę nad czymś myślała, po czym przeszła przez drzwi i oparła się o ścianę za nimi. Gdy Roza wyszła, postanowił nieco naprawić swoje dotychczasowe ubranie. Cóż, żyje wiele lat, więc tego i owego się nauczył. Znalazł w kufrze kilka skrawków materiału, dzięki czemu szybko naprawił ubrania. Ubrał czarny podkoszulek i założył koszulę na niego. Zabrał szkicownik ze swoim ołówkiem. Przytroczył ostrze pod koszulą po czym wyszedł z pokoju.
-Na tym pokazie będą też twoi rodzice? –zapytał, patrząc na twarz Rozy. Nagle ocknęła się z zamyślenia i uświadomiła sobie, że stoi przed nią Tsusen. - Jak tak, to poproś swojego ojca o pomoc, uwierz że to będzie bardzo ciekawy pokaz-mówiąc to, puścił jej oczko. Zacisnęła dłonie na spódniczce, patrząc na niego.
- Mam nadzieję- odparła, odchodząc od ściany i kierując się w stronę stołówki- moi rodzice przybędą jutro rano. Będziesz mógł porozmawiać wtedy z moim ojcem- oznajmiła. Dotknęła dłonią drzwi wejściowych do stołówki. - Pokaż im, że jesteś najlepszy. Ufam ci- powiedziała i weszła do sali. Usiadła przy stole, nie zwracając uwagi na przykre docinki pod jej adresem. Chowaniec wszedł spokojnie za Rozą i jak zwykle usiadł w kącie, zamiast coś jeść, otworzył zeszyt i coś sobie tam rysował. Słychać było brzdęk talerza.
- Och! Przepraszam, Roza, jednak jesteś takim Zerem, że cię nie zauważyłam!- Roza zacisnęła mocno dłonie, nic nie odpowiadając Rachel. Zupa powoli spływała po jej włosach i ubraniach, jednak stała spokojnie obok niej, słysząc śmiech osób siedzących przy stole, obok którego stały. - Naprawdę! Wybacz mi, nie chciałam tego na ciebie wylać, ale nie martw się! Na pewno szybko sobie z tym poradzisz!- oznajmiła z chytrym uśmieszkiem, przyglądając się swojemu „dziełu”. Zaczęła bawić się swoją różdżką w dłoniach, dając Rozie do zrozumienia ,czego od niej wymaga. - Mogę to za ciebie zrobić, jeśli sobie nie poradzisz. Co prawda moje czary nie są tak „efektowne” jak twoje, ale chyba wystarczą- dodała rozbawiona.
Roza wstała, odsunęła się od stołu i spojrzała na nią.
- Nie trzeba, sama sobie poradzę- oznajmiła, unosząc różdżkę. Na próżno jednak starała się przywrócić do porządku. Miejsce, w którym stała, eksplodowało, zaraz po tym gdy użyła zaklęcia. Zakrztusiła się dymem. Nie było śladu po jedzeniu na włosach i ubraniach, jednak na twarzy i kosmykach włosów miała sadzę i szary pył spowodowany wybuchem. Ubrania praktycznie szare, lekko porozpinane wyglądały równie żałośnie co przedtem.
- Tak jest zdecydowanie lepiej!- roześmiała się głośno Rachel. Roza stała w bezruchu, słuchając tego spokojnie, powstrzymując łzy cisnące się jej do oczu. Nie mogła dać po sobie poznać co czuje, jak zwykle. Zwyczajnie nie mogła dać im tej satysfakcji. - Roza Zero nigdy nas nie zawiedzie! Wrażenia przy niej są niezwykle wybuchowe!- dodała.
- Naprawdę cię to bawi? Nie sądziłam, że upadłaś aż tak nisko Rachel- oznajmiła spokojnie, kierując się w stronę drzwi. Gdy tylko przez nie przeszła, puściła się biegiem. Zatrzymała się na jednym z korytarzy, starając się opanować. Zacisnęła mocno dłonie w pięści, chowając twarz za kapturem.
***
Kiedy Roza wyszła, jej Chowaniec westchnął bezgłośnie. Wstał spokojnie na nogi i spojrzał w stronę Rachel, złośliwie kusząc ją swoim złotym, zmysłowym wzrokiem. Zamknął szkicownik i ,jakby nigdy nic, wyszedł z sali. Z jakiegoś powodu na włosach Rachel i jeszcze paru innych osób znalazły się resztki jedzenia. Tsusen usłyszał tylko piski dziewczyn, co świadczyło o tym, że zorientowały się, jak wyglądają. Odnalazł Rozę opartą o ścianę w kącie korytarza.
- Nie warto tym śmieciom pokazywać swoich uczuć-powiedział, stojąc przed dziewczyną. Podniosła na niego wzrok zaskoczona- a teraz doprowadź się do ładu. Jutro wszyscy zobaczą, kto posiada najlepszego Chowańca -powiedział ,obnażając swoje wampirze zęby. Na chwilę się uśmiechnęła.
- Jakbym tego nie wiedziała, głupi sługo- powiedziała pewnie, jednak w jej głosie nie było słychać zwykłej złośliwości. Naciągnęła kaptur bardziej na oczy. - Nie wmówią mi, że jestem kimś, kim nie jestem. Znam swoją wartość – powiedziała. Łza spłynęła jej po policzku, lecz natychmiast ją starła, aby on tego nie zauważył. Nie wiedząc, skąd wzięła się ta łza, naciągnęła kaptur na oczy jeszcze bardziej. - Pokaż im, na co stać Chowańca otchłani- dodała pewnym i zdecydowanym głosem.
- Oj, uwierz mi, że zobaczą na co mnie stać-powiedział z uśmieszkiem. Uniosła na niego wzrok spod kapturka i mimowolnie się uśmiechnęła.
- Wierzę ci- odparła. Poprawiła ubrania, strzepując z nich szarą sadzę. Ułożyła sobie włosy, oczyściła je z pyłu. Otarła dłonią twarz, założyła z powrotem kapturek na głowę – na policzku nadal miała trochę sadzy, nie zorientowała się jednak. - Tak właściwie, do czego ci potrzebna pomoc mojego ojca?- spytała jak gdyby nigdy nic.
- To tajemnica-powiedział z uśmiechem. Starł resztki sadzy z jej twarzy i ruszył przejść się po terenie zamku.
Dotknęła policzka, patrząc jak Tsusen znika wśród korytarzy szkoły. Naciągnęła bardziej kapturek na oczy i wróciła do pokoju.
"Nie zawiedź mnie" , pomyślała.
***
Następnego dnia Tsusen cały poranek spędził z jej ojcem. Umierała z ciekawości. Słońce mocno świeciło, a ona stała teraz na placu, gdzie była ustawiona ogromna scena. Obok w namiocie siedziała Królowa Henrietta, oglądając wspaniałe występy. Ognik Rachel, salamandra, właśnie zakończył swój występ, zachwycając wszystkich ognistymi wzorami na niebie. Profesor Colbert wyczytał z listy kolejną osobę i głaz z wielkimi niebieskimi oczami wtoczył się na scenę. Niedługo była kolej Tsusena, Roza zaczęła się niecierpliwić, odpinając jeden guzik więcej u koszuli i ukazując dekolt.
- Ten upał to jakiś okrutny żart niebios. Mam już tego dość…- mruknęła pod nosem.- Gdzie on jest!? Rozejrzała się w poszukiwaniu swojego Chowańca, widząc jak wodny wąż Emilien wpełza na scenę.
- Tu jestem-powiedział, stojąc w cieniu między kątami ścian zamku. Miał przymknięte oczy oraz nieco płytki oddech. Spojrzała na niego i poszła w jego kierunku. - Cholerne słońce-mruknął, zasłaniając dłonią oczy.
- Wszystko w porządku, sługo?- spytała, przyglądając się mu.
- Za mocne słonce mnie osłabia i wymęcza-stwierdził. - Masz jakąś taśmę lub wstążkę, bym mógł zasłonić oczy?- zapytał.
Zastanowiła się chwilę. - Niestety- westchnęła- mam tylko chustkę- wyciągnęła ją z kieszeni- jednak jest za mała, abyś mógł tym zawiązać oczy- stwierdziła, po czym spojrzała w słońce, naciągając kapturek na oczy w zastanowieniu- mogę pożyczyć ci mój kapturek, osłoni cię trochę przed słońcem – stwierdziła, opuszczając go na ramiona. Słońce rozświetliło jej włosy i oczy.
- Nie trzeba-powiedział, odrywając pas materiału ze swojej podkoszulki – ostrzem sztyletu naciął go, aby zrobić niewielkie szparki i zawiązał sobie oczy. Schował ostrze, czekając na swój pokaz.
- Na pewno dasz sobie radę?- spytała, zakładając z powrotem kaptur na głowę.
- Jasne, w gorszych upałach już walczyłem-powiedział z lekkim uśmiechem. - Jak masz trochę wody, byłbym za nią wdzięczny-dodał, patrząc na nią.
- Wody?- spytała. Sięgnęła do torby przewieszonej w pasie, wyciągając niewielką manierkę z wodą. Rzuciła mu ją- łap- mruknęła. Naciągnęła kaptur na oczy. Słychać było głos Profesora, który wyczytał właśnie jej imię oraz Tsusena. Odwróciła się. - Nie zawiedź mnie- mruknęła cicho, kierując się w stronę sceny.
Wszyscy stali w rozbawieniu, nie mogąc się doczekać. Rozbrzmiały ciche szepty i śmiechy. Roza przygryzła lekko wargę, zaciskając dłonie w pięści. Stanęła przed sceną, zasłaniając się perłowym materiałem swojego kaptura. - Do dzieła, sługo- powiedziała, oczekująco unosząc wzrok na scenę. - Dziękuję-powiedział, wziął łyka wody i polał sobie całą głowę. - Zapowiedz pomoc swojego ojca-powiedział, kierując się na scenę. Kiwnęła głową.
- Tsusen Hirage wystąpi wraz z moim ojcem: Saitem Hiraga-Valliere- ogłosiła dumnie. Rozbrzmiał śmiech i poszeptywanie.
- Widzicie to!? Chowaniec „niesamowitej” Rozy Zero, nie potrafi wystąpić sam. Ciekawe co nam pokaże jej „wspaniały” Chowaniec- rozbrzmiał roześmiany głos. Roza tylko się uśmiechnęła.
"Pokaż im kto jest najlepszy, sługo!"
Stanęła przed sceną. Sama była ciekawa, co wymyślił. Wiedziała jednak, że jej nie zawiedzie. Celowo nie powiedziała, iż jest wampirem – stwierdziła, że to jego wybór, czy chce, aby inni o tym wiedzieli. Skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na niego. Wszedł spokojnie na scenę, Saito również.
- Gotowy?- zapytał Chowaniec, trzymając ręce za plecami. Saito kiwnął głową i ruszył na niego ze swoim mieczem. Tsusen spokojnie robił uniki. - Masz, wypij to będziesz przez pewien czas miał siłę i szybkość wampirów-powiedział po japońsku, Saito złapał fiolkę, którą mu rzucił i wypił jej zawartość. Można było wyczuć w powietrzu siłę. - Teraz będzie zabawa-oznajmił wampir, łapiąc w ręce klingę miecza Saito. Odepchnął go kopniakiem w brzuch. Roza nie spuszczała z nich wzroku. Nikt nie odważył się im przerwać, nawet pisnąć. Saito po chwili ruszył na przyjaciela, który akurat ziewnął. Ostrze dotknęło jego włosów. Zniknął. Miecz przebiła deski w miejscu ,w którym przed chwilą stał Tsusen.
- Zniknął!?- wszyscy wstrzymali oddech. Roza sama usiłowała go wypatrzyć. Obok nogi Saito wyłoniły się ręce, które wciągnęły jego stopy pod scenę. Za ojcem Rozy spod sceny wyszedł Tsusen. Wszyscy byli w szoku.
- To na pewno Chowaniec Rozy Zero!? – gdy Królowa zaczęła klaskać, inni też sie odważyli.
- Niesamowite…- szepnęła do siebie Roza, słysząc oklaski wszystkich wokół. - Świetnie, sługo- skomentowała, patrząc jak zeskakuje ze sceny. Zatrzęsła się ziemia. - Co to!?- krzyknęła. Zaczęła się rozglądać. Nie wierzyła własnym oczom. Brunatna ziemia zlepiła się w ogromnego golema. Rósł. Coraz bardziej. Dało się słyszeć krzyki.
- To nie część uroczystości! Uciekać! Już!- zabrzmiał donośny głos Profesora Colberta.
Wszyscy się rozbiegli. Roza jednak stała dalej, patrząc się na golema, który mierzył już ponad mury zamku. Ogromne kamienne nogi zaczęły prowadzić go w stronę namiotu Królowej. Strażnicy natychmiast zareagowali. Uderzył ogromną ręką o ziemię i rozgromił ich w kilka sekund. Padli na ziemię.
- Zamach..!?- wycedziła wpatrzona w potwora.
-Idź, zajmij się Królową, a ja zabawię się z potworkiem-powiedział, strzelając głośno karkiem. Po chwili był przy golemie – swoim ostrzem przeciął jego nogę . Potwór upadł na plecy. Nie minęło kilka chwil, kiedy znów wstał, wyciągając rękę w stronę Henrietty. - Królowa!- krzyknęła Roza. Chwyciła różdżkę i dobiegła do namiotu. Stanęła przed potworem. - Ani kroku dalej…- wycedziła. Powietrze wokół jej różdżki iskrzyło jednak Golem zrobił coś, czego się nie spodziewała: sięgnął do niej ogromną ręką. - Jest szybszy..!- nie zdążyła nic zrobić. Uniósł ją wysoko nad ziemią, zaciskając kamienną rękę.
"Jakim cudem to się tak szybko porusza..!?"
Spojrzała na niego zdezorientowana, celując w niego.
Zacisnął mocniej dłoń.
- A!- krzyknęła, czując niesamowity ból zgniatanego ciała.
Upuściła różdżkę.
Jego dłoń miażdżyła coraz bardziej jej drobne ciało, pozbawiając ją oddechu.
Dusiła się...