środa, 10 stycznia 2018

Rozdział XXVI

                Mimo tego iż to był pierwszy raz Rozy wampir nie miał zamiaru jej oszczędzać. Gdy wgryzł się w jej szyję znieczulił ją by jej pierwszy raz nie bolał. Czemu? Głównie dlatego aby dziewczyna odczuła pełnię rozkoszy jaka może z tego płynąć . Parę razy podczas gryzł dziewczynę w szyję lekko spijając jej krew ale i dając też odrobinkę jadu, którego nie była w stanie wyczuć. A jaką specjalność miał ten jad? Taką aby dziewczyna dłużej wytrzymała ich zabawę oraz po tym jak z tej przyjemności straciła przytomność o wiele szybciej się regenerowała. Ranek nadszedł szybko Tsu spokojnie sobie leżał w łóżku mając głowę Rozy na swojej piersi a rękę lekko trzymał na jej włosach. O tej porze zazwyczaj wstawała lecz wiedział iż tym razem obudzi się troszkę później. W końcu ich noc była długa i bardzo namiętna. Zostawił jej parę malinek na ciele. Był ciekaw jak zareaguje, zwłaszcza widząc malinkę między jak również i na piersi. Bo o malince na szyi nie trzeba było wspominać. Tak mimo iż zrobił jej znamię chciał też ją oznaczyć w bardziej hm...subtelnie zboczony sposób? Możliwe. Pewnie się może zezłościć ale wtedy bardzo przyjemnie się ich pozbędzie jadąc po nich powolutku swoim językiem. Rozalia spała głębokim snem. Jej powieki lekko drgały co jakiś czas. Jej oddech delikatnie muskał jego skórę na dekolcie. Była ciepła.  Dawno nie widział jej takiej spokojniej. Nie pamiętał kiedy ostatnio spała tak smacznie. Wyglądała na zmęczoną. Powoli otworzyła oczy. Uśmiechnęła się, przejechała dłonią po jego dekolcie po czym poczerwieniała coś sobie uświadamiając albo może raczej przypominając? Powolutku się odsunęła od niego i odwróciła się do niego plecami obejmując się ramionami chcąc zasłonić piersi. Końce jej uszu zrobiły się czerwone.
- Dz-dzień dobry...- Powiedziała bardzo cicho, nie odwracając się w jego stronę.
Uśmiechnął się wrednie, objął ją rękami splatając ręce na jej brzuszku.
-Dzień dobry moja kocico-wyszeptał, muskając przyjemnie jej uszko.- Wypoczęłaś po nocnych przyjemnościach?-zapytał po czym delikatnie i przyjemnie ustami muskał jej szyjkę.
- N-nie mów tak o mnie!- zaprotestowała żywo - n-nie jestem żadną kocicą... - Dodała usiłując wcisnąć kołdrę miedzy jego uścisk a jej ciało, rozpaczliwie chcąc się zasłonić, czując się...no cóż. Nagą. Spłoszona wyrwała się z jego objęć decydując się iść do łazienki. Wstała gwałtownie, za szybko - w chwili gdy postawiła stopy na ziemi uświadomiła sobie, że ma nogi jak z waty. Wszystko działo się niczym w zwolnionym tempie; nogi odmówiły jej posłuszeństwa, zaczęła upadać na ziemię, wypuściła kołdrę z rąk,
-Dla mnie jesteś moją małą, słodką, drapieżną kocicą-wyszeptał jej przy uszku gdy złapał ją na ręce nim upadła na ziemię. -To teraz umyję się z moją małą ukochaną-mówiąc to delikatnie muskał jej uszko. Wszedł z nią tak do łazienki swoją mocą napuszczając wcześniej przyjemnie ciepłej wody do wanny po czym wszedł z dziewczyną do środka, sadzając ją sobie między nogami i tuląc ją tak do siebie.
- Jesteś chyba szybszy niż wcześniej - zauważyła, nagle oblała się rumieńcem jakby coś sobie przypomniała - znaczy...szybciej się...Przemieszczasz - poprawiła się, czerwienią się - Twoje oczy mają odcień żywej czerwieni - zauważyła - masz podobnie zaraz po wypiciu krwi, ale ten raz jest jakiś hm... Pełny energii - zauważyła, dotykając dłonią lekko jego policzka.
-Mówisz? To ciekawe. -Powiedział spokojnie.
- Nie idziesz dzisiaj trenować pod wodospadem?- spytała, zabierając dłoń.
Uśmiechnął się lekko gdy już był z Rozą w wannie - Nie muszę na razie iść pod ten wodospad. Wolę ten czas spędzić ze swoją małą, kochaną kobietą - szepnął, pieszcząc delikatnie jej szyjkę. Rozalia czuła, że za treningiem krył się jakiś inny powód. Uśmiechnęła się zadziornie pod nosem, odrobinę kokieteryjnie.
- Czyżby ekscytacja?- spytała czerwienią się na kolejne pieszczoty wampira - Tsusen! Gdzie ty mnie dotykasz?!- zawołała.
-A dotykam cię po twoim cudownym ciele w końcu chyba mi nie zabronisz skarbie-wyszeptał przy jej uszku muskając je czule.

***

                - Rozalia... Rozalia... Valliere...
Usłyszała huk. Podskoczyła zaskoczona. Profesor podniósł z ławki książkę, którą uderzył o jej ławkę.
- Panienko Valliere! Proszę przestać bujać w obłokach! W ogóle panienka nie słucha! -oburzył się, krzykiem wybudzając ją z jej fantazji. Nie mogła się skupić na zajęciach. Myślała o Tsusenie i ich cudnej nocy.
- O-ozywiście, że słuchałam.
- Więc proszę użyć zaklęcia o którym przed chwilą mówiłem. - Oznajmił, wysyłając ją pod tablice. Rozalia wstała i podeszła do tablicy. Spojrzała na wzór na tablicy.
-"Cholera nie uważałam"- zaklęła w myślach, patrząc to na wzór to na profesora -"Yh...nie podoba mi się  to..."- uniosła różdżkę, wypowiedziała zaklęcie i...
Szyby w klasie wybuchły uwalniają na zewnątrz chmurę dymu. Włączyły się zaklęcia ochronne. Wszyscy zaczęli kaszleć. Profesor zgasił tlący się wąs.
- Zostanie Panienka po zajęciach i posprząta sale bez użycia magi i bez pomocy Panienki Chowańca.- wychodził przez zęby zirytowany nauczyciel. Rozalia westchnęła.
- Czemu zawsze ja...

***

                  Stłumił śmiech widząc, że Roza znowu się zamyśliła. Czyżby aż tak jej się podobał jej pierwszy raz z nim? Cóż kto by to przypuszczał. Ignorując zalecenie profesora postanowił jej pomóc, czwarty już raz w tym tygodniu, sprzątać salę. Oczywiście nie używał swoich mocy, pomógł jej zająć się miejscami na wyższych poziomach. Na koniec cmoknął ją słodko w usta wiedząc, że nikogo tu nie ma po czym wrócił do pokoju aby nikt się nie zorientował, że po raz kolejny dołożył swoje cztery grosze do jej kary. Nie czekał długo na swoją kobietę. Drzwi do jej pokoju się otworzyły. Umorusana sadzą i brudem Rozalia weszła do środka. Widocznie podenerwowana i zmęczona. Widocznie gdy zniknął dostała kolejną reprymendę od nauczyciela. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Spojrzała na Tsusena i uciekła wzrokiem. To był czwarty raz w tym tygodniu kiedy przez nieuwagę wysadziła sale lub zmieniła jakiegoś ucznia lub profesora w specyficzny obiekt. Nie mogła wprost uwierzyć w swoją niezdarność. Tsusen powoli do niej podszedł i oparł ją o ścianę obok drzwi, tak aby otwierające się drzwi ich zasłoniły. Delikatnie chwycił jej podbródek swoją dłonią i skierował jej twarz na siebie
-Nie bujaj tak kochanie w obłokach. Cieszę się, że tak bardzo tobie się ta przyjemność podobała. Lecz to nie jedyny raz gdy będziemy to robić moja piękna-wyszeptał, patrząc jej prosto w oczy po czym pocałował ją namiętnie i gorąco z języczkiem przytulając ją do siebie. Następnie wziął ją na ręce i wszedł z nią razem do łazienki by umyć się razem z nią i troszeczkę nagrodzić ją przyjemnością. Robił to też troszeczkę w złośliwości? No może tak odrobinkę.
- Mówisz jakbyśmy nie robili tego prawie codziennie - mruknęła pod nosem, czerwieniąc się znowu - Ach! Postaw mnie! Nie chcę się z tobą myć!- zaprotestowała żwawo, wierzgając nogami i chwytając się rozpaczliwie framugi drzwi. Nagle zauważyła coś na swoim biurku.
- List? Czarna pieczęć?! Tsusen! Kiedy to przyszło?! Puszczaj natychmiast to poczta priorytetowa, rozsyłana przez białego kruka! Coś musiało stać się Królowej!- zawołała wierzgając.
-Musisz się w końcu przestać wstydzić a przynajmniej przestać bujać w obłokach-powiedział trzymając ją cały czas na rękach gdy się tak rzucała, kompletnie ignorując jej protesty.
-Nie jest to czarna pieczęć. Pod tym kontem tak wygląda. Tak naprawdę to ciemny zielony-oznajmił spokojnie-Nie dostaniesz tego listu puki ładnie się nie wykąpiesz-oznajmił spokojnie, grożąc jej paluszkiem i zamykając ją w łazience-jak się będziesz myła przeczytam Ci ten list-oznajmił ze spokojem, po czym by nie mogła protestować wgryzł się w jej szyję i napił się trochę jej krwi. Następnie szybko ją rozebrał i wsadził do wanny z wodą a sam usiadł pod ścianą by następnie otworzyć list.
- Wiesz, że to także oznacza, że to pilne? - spytała zirytowana. Pisnęła. Wynurzyła głowę i wypluła powoli wodę z ust i rozchyliła kosmyki włosów z czoła.
- Ktoś tu się chcę pochwalić, że nauczył się czytać Tristainskie litery. - Oznajmiła melodyjnym głosem, patrząc na niego z wyższością i samozadowoleniem. Oparła się o brzeg wanny. - Nie ładnie używać wampirzych sztuczek do takich niecnych celów jak zaciągnięcie mnie do łazienki. - Dodała i chlapnęła go wodą. Niestety nie dosięgła i woda zaledwie musnęła koniec jego buta. Prychnęła. Sięgnęła po szampon i zaczęła wcierać go we włosy.
-Szczerze to nauczyłem się go już gdy pierwszy raz napiłem się twojej krwi...a może gdy uśpiłem tamtych debili w knajpie?-powiedział w zamyśleniu-no mniejsza z tym-dodał otwierając list i czytając go spokojnie.
-Tak w wielkim skrócie. Chce byśmy przyjechali i zrobili jej za obstawę podczas podróży-powiedział ze spokojem.
Zanurzyła się ponownie spłukując szampon z włosów. Oparła się ramionami o brzeg wanny i położyła podbródek na splecionych ramionach.. Kącik jej ust uniósł się w cynicznym uśmiechu.
- Wiedziałam, że to powiesz. - Oznajmiła.- Wspaniały Tsusen nie potrzebuje niczyjej pomocy... w niczym - dodała stukając lekko palcem o swoje ramię. - Więc wykorzystałeś naukę czytania by się do mnie zbliżyć? Hm... podrywacz. - Stwierdziła i chapnęła wodą w jego stronę. Tym razem dosięgła jego nogawki. Uśmiechnęła się z satysfakcją. - Podaj m ręcznik. Pilne to pilne: pies królowej musi zjawić się na wartę. - Oznajmiła z przekąsem.
-Widzisz jak Ty mnie dobrze znasz kochanie-powiedział z wrednym uśmieszkiem i cmoknął ją w usta.
-Potrzebuję czasem pomocy ale nie lubię o nią prosić ani jej przyjmować-oznajmił z uśmieszkiem.
-Gdybyś taka pilna byłą w innych rzeczach-dodał w żartach i pocałował ją tym razem gorąco w usta jednocześnie wyciągając ją z wody, nim dotknęła podłogi mogła poczuć, że już jest sucha tak samo jak jej włosy, oraz owinięta ręcznikiem-moja mała piękność-szepnął jej do uszka, powoli kierując się w stronę wyjścia z łazienki-jak chcesz mogę nas tam szybko przenieść jak się ubierzesz-zaczął-albo wspólnie jechać powozem lub na jednym koniu- dodał zamykając za sobą drzwi.
Westchnęła. Wyciągnęła świeże ubranie z szafy i powoli się ubrała.
- To pilne, więc myślę że możesz nas przenieść. - Zdecydowała. Nie lubiła podróżować w taki sposób. Ciągle zdarzało jej się mieć po tym mdłości mimo, że była już "przyzwyczajona". Schowała różdżkę na opasce na biodrze pod spódniczką i podeszła do niego.
- Czyń honory.- Oznajmiła, podając mu dłoń.
-Wedle twojego życzenia, piękna-powiedział z wrednym uśmieszkiem, chwytając jej dłoń i całując jej wierzch. Następnie przytulił dziewczynę do siebie, obejmując ją ręką w pasie. Cmoknął ją lekko w usta po czym otoczył ich cień i po chwili stali już w sali tronowej przed Królową.
Spojrzała mu w oczy, mocno ściskając jego dłoń. Rozejrzała się. Jej wzrok napotkał Królową. Puściła dłoń Tsusena i podeszła do niej. Uklękła na jedno kolano, chyląc głowę nisko i kładąc dłoń na sercu w geście oddania. Wampir zamiast klękać jak ona po prostu się ukłonił dworsko. Tsusen zdążył już zauważyć niechęć z jaką Rozalia podejmowała misje od Jej Wysokości. Wiedział, że był to dla niej rodzinny obowiązek, jednak nigdy nie poddawał wątpliwości jej lojalności. Była jak to powtarzała jak pies, czekający na rozkazy. Podniosła się pełna gracji i pewności siebie.
- Pani... Podobno sprawa jest pilna. - Wtrąciła, wytrącając tym widocznie zmęczoną Królową z zadumy.
- Ach... Tak... Przeczytaj to, Proszę.
Rozalia wzięła kartkę z rąk Królowej, spojrzała jednym okiem na Tsusena, sprawdzając czy czyta jej w myślach aby nie musiał sam tego czytać. Czując znajome uczucie obecności w jej umyśle zaczęła czytać.
- To groźba skierowana w kierunku Księżniczki. - Tsusen wyczuł ledwo zauważalną niechęć w jej głosie, świadczący o tym iż przeczuwa jaki jej cel obecności tutaj.
- Tak, jedna z wielu... Jednak tym razem jest inaczej. Księżniczka niebawem wyjdzie za mąż. Jutro odbędzie się bal, na którym pozna swojego przyszłego męża, jest to dzień niezwykle ważny dla Królestwa. To małżeństwo ma wesprzeć nasze wschodnie granicę.
Rozalia kiwnęła głową z aprobatą, uczestniczyła w dwóch wojnach z wschodnimi sąsiadami. Kwestia sojuszu była więc niezwykle ważna aby temu zaprzestać.
-Będę mógł się zająć na swój sposób tym nędznym zabójcą? Postaram się uzyskać od niego wszystkie informacje jakie mi się uda. - Wtrącił Tsusen z wrednym uśmieszkiem, pokazując swoje zęby.
- Zabójca nie chce dopuścić do tego ślubu. Nie mogę narażać córki, chcę... Chcę abyś zajęła jutro jej miejsce. - Zignorowała go Królowa.
Rozalia wytrzeszczyła oczy z niedowierzaniem.
- S-słucham...?- wystękała, brew jej zadrgała. Niejednokrotnie była królikiem dla arystokracji w podobnych misjach, ale zastąpienie Księżniczki na jej przyjęciu przedślubnym dosłownie ją zastrzeliło.
- Z całym szacunkiem, ale czy to na pewno dobry pomysł!? Ktoś musi być przy Księżniczce, na pewno będziemy  w stanie ją ochronić...
- W to nie wątpię, w tym celu potrzebuje przysługi również u ciebie Tsusen...- Królowa spojrzała na Tsusena i uśmiechnęła się tym uroczym uśmiechem zwiastującym cierpienie.
Gdy usłyszał, że królowa ma do niego również prośbę uśmiech zszedł mu z twarzy a po plecach przeszedł lodowaty dreszcz.


***

                  - Że ja też dałam się w to wrobić... - mruknęła pod nosem Rozalia, trzymając w dłoni szampana, stojąc po środku sali. Piękna czerwona suknia, bogato zdobiona zwiewnie okalała jej ciało. Długie kolczyki oraz kolia wykonana z diamentów przykuwała uwagę. Czerwona szminka i... Różowe włosy upięte przez najlepszych fryzjerów w kraju opadały na jej ramiona. Była nie do rozpoznania.
- Słowo daje, służba Księżniczki chyba jej nienawidzi, ten gorset mnie zaraz udusi... - Wycedziła, marudząc już od godziny na niewygodę sukni. Była niezwykle poirytowana. Przebrana za osobę, której nienawidziła wręcz kipiała złością. Uśmiech jednak nie schodził z jej twarzy. Tsusen  celtując z nią w myślach, wysłuchiwał jej od godziny, cierpiąc swoją niedole.
- Czuję się jak porcelanowa laleczka w witrynie sklepowej, nie rozumiem tylko czemu lokaj złapał mnie za tyłek gdy podał mi szampana... Pieką mnie oczy od tych soczewek, zaraz się ugotuje w tej peruce czemu ona ma tyle włosów!? Więc tak wygląda ostatni krąg piekła...- zrzędziła, jednym okiem obserwując salę, spodziewając się ataku w każdej chwili.
-Obstawiam, że mogą mieć dość słuchania ciągle tekstów o tym jaki ten a ten jest seksowny a tego lub tą by schrupała itp itd.- Stwierdził w myślach Rozalii.
-Obstawiam, że złapał cię za tyłek bo pewnie księżniczka go łapała. Nie martw się później złamię mu dłoń za "znieważenie księżniczki" przynajmniej sobie jakoś odreaguję w ten sposób. Po wszystkim jak chcesz będziesz mogła później na mnie odreagować lub powysadzać-odpowiedział jej znowu w głowie, po czym słuchając jak dziewczyna nie przestaje narzekać odburknął;
-Chcesz się zamienić? Mam już dość tego jej macania, gderania i pieprzenia. Szczerze. gdybym miał wybór między nią a Rachel wybrałbym spędzenie dnia z tą drugą-stwierdził-Mogłaby przestać się o mnie tak ocierać i wydawać te odgłosy-dodał.
- Macania?! Co to za odgłosy?! - wykrzyknęła Roza niechcący na głos, wywołując poruszenie wśród otaczająch ją aktualnie gości. Zaklęła w myślach i uśmiechnęła się niewinnie, stwierdzając że nie ma dobrego wytłumaczenia na ten okrzyk i postanawiając, że dyplomatyczna cisza załatwi sprawę. Aktualnie Lala udawała, że jest kotką i ocierała się o niego jak cóż...no jak kotka. Wampir postanowił ją narysować by mieć trochę spokoju, czasem jej coś zagra na skrzypcach.
- Po prostu powiedziałem, że jak będzie udawać kota to ją będę głaskał po głowie by mi dała święty spokój. Nie na długo to zadziałało więc z nią tańczyłem a na koniec wymasowałem jej ramiona usypiając ją przy okazji.- odpowiedział jej spokojnie.
- Jak ją tkniesz to będziesz się musiał potem wyzbierać ze wszystkich ścian - Dodała w myślach do Tsusena, sącząc szampana. Podszedł do niej jej narzeczony, a raczej narzeczony Lali. Mimowolnie wstrzymała na chwilę oddech. Był to przystojny i dobrze zbudowany, młody mężczyzna o niebieskich oczach i blond włosach o dostojnej postawie. Dygnęła dwornie ale nisko ponieważ była tej samej rangi i podała mu dłoń, a on ucałował jej wierzch.
- Wspaniałe przyjęcie. To dla mnie zaszczyt poznać przyszłą narzeczoną, której cnota i elegancja dociera aż do najdalszych granic mojego kraju.- Rozalia z trudem powstrzymała wybuch śmiechu na dźwięk słowa "cnota" w odniesieniu do Księżniczki. Jeden kącik jej ust uniósł się lekko w drwiącym uśmieszku ale poza tym zachowała nienaruszony wyraz twarzy.
- To zaszczyt dla mnie Wasza Wysokość. - Postanowiła wiele nie mówić, zaklęcie modelujące głos działało doskonale, jednak wolała nie dawać mu powodów do podejrzeń. Wszyscy na sali musieli myśleć, że to ona jest Księżniczką jeśli przynęta miała zadziałać.
- Nie mówisz dzisiaj zbyt wiele. Porzućmy dworskie obyczaje, w końcu będziemy wkrótce małżeństwem. - Oznajmił szeptem Książę blisko jej ucha. Jedną dłoń położył delikatnie na jej plecach, bardzo nisko, przesuwając ją bliżej siebie. Rozalia zaczęła panikować, jednak nie dała tego po sobie poznać. Zaklęła w myślach szukając wymówki.
- Słyszałem, że mówisz całkiem sporo. Skąd ta zmiana obyczajów? Możesz mi ufać, dbam o to co jest moje nieważne czym to coś jest.
"Cholera"
Poczuła, że jego ręką zjeżdża nieco niżej, bardzo dyskretnie.
- B-ból głowy, Książę. Nie czuję się dzisiaj najlepiej. - Wydukała na poczekaniu i uśmiechnęła się wdzięcznie. Kropelka potu spłonęła jej po czole. Czuła się niekomfortowo w tej sytuacji, nie mogła go jednak odepchnąć, Lala by tak nie postąpiła. Wiedziała, że Tsusen wyczuwa jej zdenerwowanie i doskonale wie co dzieje się na sali, bo musiał ją także obserwować.
"Przepraszam, Tsusen..."
Szepnęła do niego przepełnionym winą głosem i przysunęła się bliżej Księcia.
- Nie mogę doczekać się nocy poślubnej Wasza Wysokość. Wasza sława dociera też do moich komnat. - Wyszeptała zmysłowym głosem wprost do jego ucha i dyskretnie zjechała dłonią na jego pośladek z zachęcającym uśmieszkiem. Wtedy zdarzyło się coś czego się nie spodziewała. Opuścił rękę, czuła że się rozluźnił.-Wyczuwał, że Roza ma wyrzuty sumienia
-Nie przejmuj się wiem, że robisz to niechętnie i to na rozkaz Królowej, więc jak nie przesadzisz będzie dobrze-mogła usłyszeć po całej akcji.
"Uwierzył mi, że jestem Lalą. Tak myślę, ale coś mi nie gra."
Uśmiechnął się do niej serdecznie. Tsusen czuł, że złe przeczucie Rozy rośnie z każdą chwilą. Wpatrywała się w niego intensywnie. Każdy ruch jego ubrania i gest notowała w pamięci. Wtedy zauważyła coś. Niewielki szczegół. Królowa pokazała jej portret Księcia. Chciała sięgnąć po różdżkę.
- Nie tak prędko. - Usłyszała jego głos blisko ucha. Poczuła napór ostrza na tylną cześć jej pleców.
"Opuścił na chwilę rękę aby wyciągnąć sztylet..."
- Doprawdy, naprawdę Ci uwierzyłem... Do chwili gdy próbowałaś wyciągnąć swoją broń. Jestem pod wrażeniem, Panienko Valliere. Co mnie zdradziło?- zapytał, szepcząc do jej ucha.
- Książe ma pieprzyki pod lewym okiem, nie prawym. - Wyszeptała przez zęby, uśmiechając się rozkosznie do machających do niej gości.
- Doprawdy? Drobne przeoczenie... Zepsułaś nieco moje plany. Zamierzałem zabić Ksiezniczkę na oczach zgromadzonych rękami Księcia i wywołać dyplomatyczny skandal. Nie ładnie. Zaprowadzisz mnie teraz grzecznie do Księżniczki. - Napór ostrza na jej suknie spowodował lekkie nacięcie; sztylet był niezwykle ostry.
- Wolałabym raczej abyś powiedział mi gdzie jest prawdziwy Książę. - Oznajmiła z uśmiechem.
- Och, nie martw się. W bezpiecznym miejscu. Potrzebuje kogoś kto zajmie moje miejsce w lochach. - Oznajmił ze stoickim spokojem. -  Nie chcesz chyba wywoływać niepotrzebnego poruszenia, nieprawdaż? Skieruj się  w stronę holu. - Rozkazał. Rozalia poczuła lekkie nacięcie na swojej skórze oraz stróżkę krwi spływającą po jej skórze. Udała się w wyznaczonym przez niego kierunku, trzymając go za dłoń.
"Tsusen. Nie dam sobie z tym rady." Szepnęła w myślach.
Przewrócił tylko oczami.
-Udawaj, że robisz co ci każe a jak opuścicie loch zajmę się nim i odnajdę prawdziwego Księcia-mogła usłyszeć jakby warczał te słowa.
Gdy wyszli i odeszli kawałek od sali w mgnieniu oka dziewczyna zniknęła a na jej miejsce pojawił się Tsusen.
-Czyli dobrze czułem swoją krew-powiedział łapiąc go błyskawicznie za gardło i ściskając je mocno i trzymając go tak w powietrzu.
-Nie próbuj żadnych sztuczek. Wiem więcej niż tobie się wydaje, dzieciaku-oznajmił spokojnie i grzmotnął nim o ścianę dalej trzymając gardło mężczyzny w żelaznym uścisku tak aby nie mógł wypowiedzieć słowa dla bezpieczeństwa.
- Tobie radzę nie próbować żadnych sztuczek o ile zależy ci na życiu agentki Królowej - oznajmił niewzruszenie.

***

                  Rozalia rozejrzała się po pomieszczeniu. Znalazła śpiącą Księżniczkę.
- Hm, nie żartował z tym uśpieniem. - Mruknęła pod nosem, nie dziwiąc się jednak swojemu towarzyszowi znając osobowość tej dziewczyny. Nagle zauważyła dwie osoby ukryte w cieniu. Podbiegła do Lali, wyciągając różdżkę w stronę dwóch zamaskowanych postaci.
- Zidentyfikujcie się, albo zostanie po was tylko popiół. - Byli ubrani w taki sposób, że widziała tylko ich oczy. Dostrzegła jednak niewielkie detale jak różnica w klatce piersiowej. Jedno z nich było kobietą. Wyczuła w nich coś znajomego. Przyjrzała się im uważniej.
- Gdzieś już widziałam taki strój...- Przed oczami stanęła jej migawka wspomnień. Dzień w którym poznała Tsusena. Nosił takie samo ubranie. Obraz jej się rozmazał. - Co się dzieje? - podparła się ściany. - Peruka mnie za mocno upina czy co. - Wysiliła się na jeden kiepski żart i osunęła się na kolana. Czuła, że jej mięśnie zaczęły drętwieć. Wymamrotała coś pod nosem, niezrozumiałym głosem. Najwidoczniej rozpoznając truciznę. Osunęła się całkowicie na podłogę pod ciężkim materiałem sukni lekkie nacięcie na jej skórze zaczęło sinieć, krew zdawała się dziwnie gęsta.

                  - Masz dwa rozwiązania. Pierwsze: zaprowadzisz mnie do Księżniczki gdyż podejrzewam, że Panienka Valliere znajduję się w tym samym pomieszczeniu, wymienimy się życie za życie: Ja podam twojej dziewczynie odtrutkę, dzięki czemu nie umrze za kilka minut a ty zabijesz Księżniczkę. Drugie rozwiązane, odrobinę bardziej dramatyczne: potraktuje cię pewnym swoim wynalazkiem na istoty twojego gatunku. Nie zginiesz wprawdzie, ale da mi to potrzebny czas na odnalezienie księżniczki. Zginą dwie dziewczyny, wina spadnie na agentkę a mój kraj wywoła wojnę z Tristain. Które wyjście wybierasz? Czas ci się kończy. - Oznajmił z chytrym uśmieszkiem.
Kobieta ukryta w cieniu zauważyła co się stało z Rozą i podeszła do niej, rozcinając materiał w miejscu którym była rana. Spojrzała na swojego towarzysza a ten tylko kiwnął głową i ukucnął  tak, że dziewczyna znajdowała się pomiędzy tą dwójką. Mogła poczuć jak oboje kładą dłonie tak, że sinienie się nie rozprzestrzeniało. Mogła się roza tym bardzo zdziwić. Czuła dosłownie lód...jakby sama śmierć dotykała tego miejsca. Po chwili zaczęli zbliżać ręce do miejsca z raną. Dziewczyna mogła czuć jakby coś z tego miejsca wypływało i unosiło się do góry. Mogło się jej też wydawać, że ich ręce drżały? Kto wie. Może robili coś czego ktoś kto ich tu umieścił nie chciał by zostało zrobione? Któż to mógł wiedzieć.

***

                  Wysłuchał spokojnie zabójcy. Nie minęła chwila od jego słów a wampir wybuchł śmiechem. Tak był to zwyczajny normalny śmiech jakby usłyszał bardzo dobry żart.
-Myślisz, że nie przygotowałem się na taką ewentualność? Za kogo ty mnie masz. Jestem zabójcą dłużej niż ty, dzieciaku-powiedział spokojnie, przebijając swoimi cieniami wszystkie jego stawy
-Zdradzę tobie drobną informację-zaczął blisko jego ucha- Nie radzę ci mnie wkurzać bo twoje państwo zmiotę z powierzchni ziemi-oznajmił i owy mężczyzna mógł zobaczyć w swojej głowie pewną przerażającą wizję, o której właśnie mówił. Strzelił przerażająco karkiem. Związał go dokładnie stalową żyłką po czym owinął go jeszcze w swój cień i skierował się do miejsca w którym była jego dziewczyna.
Rozalia czuła się coraz lepiej, jednak dalej była odrętwiała. Poczuła szarpnięcie i usłyszała odgłos darcia materiału, który uwolnił jej oddech. Zaczęła głębiej oddychać. Osoba w czerni, którą zidentyfikowała jako kobietę rozerwała jej suknie idąc od rozcięcia aby swobodniej oddychała. Wyzwoliła ją z gorsetu i zdjęła perukę, jednak nie odezwała się do niej ani słowem. Rozalia z przyjemnością pozbyła się sukni, nie dbając o to, że siedziała teraz w samej halce, wolała jednak teraz nie zajmować się soczewkami pomimo piekących oczu. Czuła, że ręce jej drżą.
Gdy Roza miała na tyle sił aby zerknąć co robią mogli dostrzec jak coś czarnego unosi się z miejsca gdzie miała lekkie skaleczenie i dolatuje do maski kobiety i znika. Rana się zasklepiła. Gdy wampir wszedł do pokoju ze związanym zabójcą zamaskowana dwójka uklęknęła na kolano tuż przed nim a ona objęła się ramionami.
-"Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, Mistrzu"-oznajmiła kobieta. Mężczyzna się w ogóle nie odzywał. Może była ważniejsza od niego. Tsu zerknął na nią spokojnie i westchnął po czym wierzchem dłoni zdzielił oboje w łeb
-Mówiłem wam abyście tego debile nie próbowali-warknął na nich. Westchnął ciężko.
Czarodziejka spojrzała na mężczyznę oplecionego szczelnie czernią - widzę, że sobie poradziłeś. Jest żywy? Muszę zadać mu kilka pytań... Nie ważne. - Oznajmiła dostrzegając nieobecność w jego oczach. - "Przesłuchałeś" go na własny sposób, czy się mylę? Kim są ci ludzie? To twoi znajomi czy coś w tym rodzaju? Gdyby nie oni byłabym już martwa. - Westchnęła.- jedyna odtrutka w obrębie 100 km na tą truciznę znajduję się w szkole, a dokładniej w mojej szufladzie. Nie tak łatwo zdobyć coś tak rzadkiego... Byłam nie uważna. Wybacz mi. - Oznajmiła widocznie zawstydzona swoją dzisiejszą porażką. - Za wolno zareagowałam. - Zacisnęła dłonie w pięści, zła na siebie. Tsusen nie odpowiedział jej.
-Macie go przesłuchać i zdobyć wszystkie możliwe informacje jakie uznacie, że mogłyby mnie zaciekawić-oznajmił rzucając go pod nogi mężczyzny-A później możecie zrobić z nim co wam się żywnie podoba-stwierdził. Po czym złapał kobietę za ubranie i uniósł ją do pionu patrząc się wściekle w jej oczy. Roza mogła dostrzec, że nogi kobiety drżą ale zapewne nie ze strachu gdyż w niedawnym ukłonie widziała ogromny szacunek skierowany do Tsu. Pytanie tylko czy to był szacunek jaki się okazuje swojemu mistrzowi czy coś głębszego?
-Zdejmuj maskę-wycedził. Wyglądało to jakby nigdy nic ruszała ręką lecz Rozalia zapewne dzięki tatuażowi Tsu, dostrzegła że używa do tego całej swojej siły. Gdy ściągnęła maskę można było dostrzec, że jej twarz robi się coraz bardziej sina a żyły są bardzo widoczne.
-Kretynka-warknął puszczając ją a ta nie mając sił upadła na kolana jak lalka. Westchnął ciężko. Wyciągnął zza pleców ostrze. Rozalia poderwała się lekko, myśląc, że chce zabić jej wybawicielkę, lecz on tylko rozciął sobie nadgarstek tak, że krew leciała wprost do ust kobiety. Roza mogła dostrzec iż sina skóra staje się coraz bardziej biała a żyły przestają być widoczne. Po chwili wampir nie miał rany na nadgarstku a kobieta znowu mając zasłoniętą twarz klęczała na obu kolanach z dłońmi złożonymi na ziemi i z głową ułożoną na nich.
-Zabierzcie go i zróbcie to co powiedziałem-oznajmił, odsyłając ich. Powiedzieli coś czego Roza nie mogła zrozumieć. A po prostu powiedzieli "tak jest" po czym zabrali swój cel i zniknęli.
Rozalia przyzwyczajona już do jego okrucieństwa i nieprzewidywalnych zachowań milczała, wpatrując się w niego. Nie wiedzieć czemu poczuła ukłucie zazdrości widząc oddanie z jakim kobieta wpatruje się w wampira. Odzyskiwała powoli władzę w ciele, postanowiła więc spróbować wstać. Dwójka zniknęła wraz z podejrzanym.
- Myślałam, że już zrobiłeś mu coś z głową. Wyglądał nieco...nieobecnie. Trzeba odnaleźć Księcia, odstawić go na bal wraz z Lalą. Nikt nie może dowiedzieć się o tym incydencie inaczej będziemy mieć kłopoty. - Dziewczyna jak zwykle myślała tylko o swoim zadaniu. Wyprostowała się. Wyglądała już dobrze. Sięgnęła do rany, niedowierzająco. Nie było po niej śladu, zupełnie jakby nigdy jej tam nie było. - Możesz znaleźć mi coś do okrycia? Nie zwykłam paradować po zamku w samej bieliźnie. - Dodała, gdyż od kilku minut stała w pokoju w samej halce i pończochach, zasłaniając piersi skrzyżowanymi rękami. - Tylko błagam, tym razem bez gorsetu. Używanie tego typu ubrania powinno być prawnie zakazane. - Dodała, patrząc z niesmakiem na ubrania Lali, które leżały podarte na ziemi. Widocznie czuła się lepiej, skoro zaczęła narzekać na wszystko. Tsusen mógł jednak wyczuć, że irytacja w jej głosie ma jednak inne źródło niż gorset.
-Tak zrobiłem mu coś z głową i wiem wszystko co chciałem. Ale dałem im to zadanie aby się troszkę podszkolili. Nadal się jeszcze szkolą-stwierdził spokojnie.
-Ja chętnie bym cię w takim stroju zostawił-powiedział z wrednym uśmiechem przyglądając się tak czarodziejce po czym w dłoniach pojawiły mu się normalne ubrania jakie zwykle nosiła. Położył jej to na ręce i mogła poczuć się nieco dziwne gdyż ubrania same się na nią nałożyły jakby były żywe...a raczej ułożyły i w pewnym sensie w nią wchłonęły?
-Jeden z moich hmm-zaczął i przerwał jakby się zastanawiając nad odpowiednim słowem-towarzyszy zaraz się pojawi z tym księciuniem-stwierdził i nim skończył mówić obok niego pojawił się czarno-srebrny pentagram w którym stanął Książę i kolejna zamaskowana postać
-Dobrze się spisałeś-powiedział spokojni. Mężczyzna a raczej dziecko? Trudno było stwierdzić ponieważ była ta osoba bardzo niska. Kiwnęła głową i zniknęła
-Zaraz Lalę obudzimy i tego tutaj też-dodał wskazując obgadywane osoby ponieważ księciunio był nieprzytomny.
- Ostatnio używasz wampirzej magii za często. Niedługo zapomnisz jak się ubierać normalnie. - Oznajmiła wrednie. - Wole żebyś częściej używał swoich rąk. - Dodała, unosząc lekko kącik ust w dwuznacznym uśmieszku i oparła się o ścianę plecami, krzyżując ręce na piersi.
-Ostatnio jakoś zrzędziłaś, że za często cię dotykam-powiedział z wrednym uśmieszkiem.
- Jestem kobietą. Często zmieniam zdanie, a ty chyba jesteś za stary skoro nie nadążasz. - Oznajmiła trzepocząc rzęsami, widocznie się z nim drażniąc.
-Cóż kobiet nigdy się nie zrozumie nieważne jak długo by się żyło-powiedział w żartach.
Rozalia spojrzała na księcia i Lalę i westchnęła głęboko. Dała mu znak żeby ich obudził. - Myślę, że masz dość Lali jak na jeden wieczór. Ja się tym zajmę. Czekaj na mnie w naszym pokoju. - Oznajmiła podchodząc do niego, jednocześnie wyjmując kolorowe soczewki z oczu i kładąc mu je na dłoni. Gdy oddała mu soczewki cmoknął Rozę w usta po czym puścił jej oczko i zniknął pojawiając się w ich pokoju.
- Nie musisz przynosić mi nic do jedzenia, zwinę coś z bufetu.  - Dodała, strzelając karkiem i klękając blisko nieprzytomnych zaręczonych.


***

                 Rozalia wyjaśniła Księciu sytuację powoli i szczegółowo. Była dobrą dyplomatką, udało jej się przekonać narzeczonego Księżniczki do tego iż to nie jej państwo stoi za atakiem na jego osobę, oraz przeprosiła najlepiej jak umiała w imieniu siebie i Królowej za całą farsę w jaką go wplątano aby uniknąć zamordowania jego obiecanej. Poszło jej gładko, ponieważ ku jej uldze Księciu tak samo jak Henriettcie zależało na pokoju i sojuszu. Obiecała wysłać mu raport z dochodzenia z tej sprawie po czym zaprowadziła ich bezpiecznie do sali balowej gdzie przejęli ich strażnicy. Dla pewności  rzuciła parę zaklęć ochronnych. Zwinęła coś z bufetu i zjadła szybko po drodze, wracając do pokoju. Otworzyła drzwi, zastając Tsusena siedzącego na łóżku? Zamknęła drzwi i oparła się o ich framugę ze znużonym wyrazem twarzy. Uniosła nonszalancko butelkę wina, które chowała w lewej ręce i uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję, że lubisz czerwone wino. - Oznajmiła odpychając się lekko i powoli do niego podchodząc. - Nie znalazłam korkociągu, ale znając cię raczej sobie z tym poradzisz. Zgadza się? - spytała.
 -Lubię każdy alkohol...-powiedział przerywając specjalnie-...gdy mogę go spijać z twoich cudownych usteczek-powiedział puszczając jej oczko-tak dam radę je otworzyć-powiedział, wyciągając rękę w stronę swojej kobiety.
- Próbujesz posądzić mnie o celowe niezabranie kieliszków? - spytała dla zabawy udając oburzenie. - Oby nie, bo nie zamierzam kłamać, żeby się bronić. - Oznajmiła z zadziornym uśmieszkiem, podchodząc do niego ufnie i wręczając mu wino do dłoni, drugą dłonią złapała do za przedramię drugiej ręki, widocznie chcąc go dotknąć. Zarumieniła się lekko, czując pod dłonią efekty jego treningów. Usiadła na jednym jego kolanie, kryjąc w ten sposób nogi miedzy jego i cmoknęła go delikatnie w policzek.
Wziął podane wino, gdy dziewczyna chwyciła go za przedramię sam również chwycił ją za przedramię i posadził ją sobie na kolanach. Specjalnie obrócił głowę tak, że dziewczyna pocałowała go w usta. Uśmiechnął się tylko na to wrednie. Otworzył spokojnie wino
-To pora się troszkę pobawić-powiedział z uśmiechem. Upił trochę wina by następnie pocałować ją przelewając tak wino między ich ustami, jednocześnie całując dziewczynę namiętnie wolną dłonią tuląc ją do siebie
Zarumieniła się, spłoszona odwróciła wzrok zaraz po cmoknięciu. Fala ekscytacji zalała jej ciało, słysząc wypowiedziane słowa. Jej ciało pamiętało co one oznaczały. Czując dotyk jego warg i rozkoszny smak wina, odwdzięczyła mu się niezwykle zachłannym pocałunkiem. Przylgnęła do niego, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, nie przerywając pocałunku mimo iż wino już dawno skończyło się w ich wargach. Ciągle nie mogła uwierzyć jak wiele ciepła mogły dać tak zimne wargi. Odsunęła się gwałtownie po chwili od jego warg, jakby przytomniejąc, uświadamiając sobie że całowała go stanowczo za długo jak na jedne łyk wina. Odchrząknęła sięgając dłonią do butelki, szukając nalepki i najwidoczniej wymówki dla samej siebie.
- Ykhym, dobre wino. Chyba nam takie kupię do domu. - Oznajmiła, wstydząc się spojrzeć mu w oczy po tym jak się rzuciła na jego wargi.
Wampir uśmiechnął się widząc jej reakcję, skierował dłonią jej twarz na siebie.
- Po prostu bardzo smakują ci moje usta-wyszeptał muskając jej usteczka po czym znowu upił łyk wina i pocałował dziewczynę w ten sam sposób co wcześniej i tym razem on nie przerwał pocałunku.
Delikatny rumieniec znowu przyozdobił jej policzki. Skinęła głową bezwiednie, niczym zahipnotyzowana wpatrując się w niego. Spiła wino z jego warg, gdy nie pozwolił jej się odsunąć i kontynuował, przylgnęła do niego gwałtownie zupełnie jakby chciała dać mu odpowiedź na jego nieme pytanie. Objęła ramionami jego szyję mocno się do niego tuląc, nie mając już zamiaru odsunąć się od jego warg.
Odstawił butelkę z winem na stolik jednocześnie kładąc się tak z rozą na łóżku dalej ją gorąco i namiętnie całując.
Tsusen całuję Rozalię coraz przyjemniej.
Satynowa pościel otuliła jej ciało. Jej ubrania dosłownie rozwiały się w czarny dym, zostawiając ją w halce, tak jak była poprzednio. Skinęła lekko głową, kontynuując pocałunek. Kompletnie nie myśląc już o winie. Zdjęła pośpiesznie górną część jego ubrania, nie przerywając rozkosznych pocałunków, coraz bardziej pobudzających. Spojrzała na niego i to była pierwsza chwila od dłuższego czasu kiedy zaprzestała pocałunku. Zapatrzona w jego nagą klatkę piersiową, umięśnione ramiona i oczy, przeszywające niczym strzała przesłonione kosmykami biało-srebrnych włosów. Zrobiło jej się gorąco. Wpatrywała się w niego pożądliwie dobre kilka minut.
- Jesteś znacznie lepszy niż to wino. - Wyszeptała bezwiednie po czym wpiła się zachłannie w jego wargi, przysuwając go bliżej do siebie. Upojne godziny minęły szybko niczym minuty. Rozalia jednak po jakimś czasie potrzebowała wytchnienia. W pokoju paliły się już tylko ostatnie świece. Pomieszczenie spowijała delikatna czerwona barwa światła. Leżała w jego objęciach, nadal szybko oddychając. Serce tańczyło radośnie w jej piersi. Jej skóra była ciepła a wargi czerwone od pocałunków. Patrzyła mu w oczy. Uśmiechała się.
Cieszył się spedzonymi z nią godzinami w bardzo przyjemnych okolicznościach
-Skoro tak bardzo podoba ci się widok mojej klaty-wyszeptał przy jej uszku po tym jak się przyjemnie wybawili-to możesz napić się ze mnie wina-powiedział puszczając jej oczko by wiedziała że sobie lekko żartuje, głaszcze ją przyjemnie i czule po włosach tuląc ją w ten sposób jednocześnie do siebie. Nie odpowiedziała. Objęła go szczelniej ramionami. Oboje odpoczywali na swój sposób, a to był dopiero początek tej nocy...